Owszem, można sobie wyobrazić popijanie w upalne letnie popołudnie gęstego potężnego amarone. Można, ale przyjemność z tego podobna do paradowania po plaży w kożuchu. Nie robimy tego nie dlatego, iż zabraniają nam jakieś reguły, ale instynktownie wiemy, że nie tędy droga. Latem częściej pijemy wina białe (schłodzone!), lekkie, o małej zawartości alkoholu, zwiewne, orzeźwiające. A jak nam jeszcze jakimś bąbelkiem nienachalnym w kieliszku zagra, to uśmiech na twarzy gwarantowany. Vinho verde spełnia wszystkie te postulaty. I jeszcze jedno: rzut oka na mapę pokazuje, że owinięta Atlantykiem Portugalia musi być krajem, w którym je się dużo ryb i owoców morza, a że latem my też częściej niż zwykle sięgamy po rybę, sałatkę czy drób, to białe wino wydaję się oczywistością.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Wiśnie z cholewy

I tu pierwsza poprawka, bo przecież – jak pisałem w tym miejscu po wielokroć – vinho verde nie musi być białe. Nazwa „zielone wino” nie pochodzi wszak od barwy, ale od świeżości. I tak jak zielony jest ktoś młody, nowy, tak i zielone wino, to wino młode, bywa więc i czerwone (nie polecam) lub różowe (rzadkość). A że młodość lubi się wyszumieć, to również vinho verde tak chętnie wydobywa się z butelki, że pojawiają się w nim mikrobąbelki. Zostawmy więc wyjątki, regułą jest wszak, że vinho verde jest białe, powstaje wyłącznie na północy Portugalii z wielu lokalnych odmian, najczęściej z alvarinho, loureiro czy arinto.

I tu pierwsza poprawka, bo przecież – jak pisałem w tym miejscu po wielokroć – vinho verde nie musi być białe. Nazwa „zielone wino” nie pochodzi wszak od barwy, ale od świeżości.

Aha – i jest tanie. Dlaczego? Owszem, silna konkurencja ma na to wpływ, ale też zrobienie go nie jest zbyt kosztowne. Nie ma tu bardzo restrykcyjnej selekcji gron, a więc plony są wyższe, wino nie dojrzewa długo ani w beczkach, ani w kadziach. Wreszcie nie trzeba go przechowywać, tylko wypuszcza się na rynek od razu. Wielu producentów się na to krzywi, bo robią wina jakościowe, uciekają więc od szyldu vinho verde. Tu mamy tego przykład, gdy producenci z Moncao (dalej na północ w Portugalii jechać się już nie da) podpisali swe wino, bardzo zresztą dobre, samą tylko nazwą szczepu. Mamy więc Alvarinho Reserva, cokolwiek ta reserva miałaby znaczyć. Pozostałe dwa wina z biedronkowej oferty to klasyczne vinho verde – świeżuteńkie, lekko cytrusowe, orzeźwiające, niezobowiązujące. Chce się żyć! To jest właśnie ta Biedronka, jaka być powinna, oferująca wina proste, świeże, dobre i tanie.