Rasowy kryminał, jak wiadomo, zaczyna się od znalezienia trupa i oględzin miejsca zdarzenia, czemu przygląda się komisarz śledczy, heros rozwijającej się akcji. Tutaj, owszem, milicjant grzebie bosakiem w wodzie, ale zamiast ciała wyławia tylko kukłę Marzanny, którą poprzedniego wieczora utopiła w stawie podpita młodzież.
Podobnych trików jest w tym filmie więcej. Sebastian Buttny, reżyser i scenarzysta „Świętego”, podpuszcza nas co chwila, pompując balonik, by po chwili dyskretnie spuścić zeń powietrze.
Oto mamy wiosnę 1986 roku, szczyt apatii po stanie wojennym, a w Gnieźnie skradziono barokową figurę z relikwiarza świętego Wojciecha. A przecież to największa świętość dla polskich katolików, jednocześnie zabytek narodowy numer jeden. Trzeba ją odzyskać – dla dobra Kościoła i państwa. Tego samego państwa, które dwa lata wcześniej utopiło w Zalewie Włocławskim księdza Jerzego Popiełuszkę.
Czytaj więcej
Okazuje się, że rosyjska agresja, ta nowa traumatyczna epidemia, może nieść ze sobą nie tylko destrukcję. Wbrew intencjom tych, którzy ją wywołali, stała się tyglem, w którym uciera się i konsoliduje wspólna ukraińska tożsamość.Rozmowa z Jurijem Szapowałem, ukraińskim historykiem
Mamy więc przepis na hit: pod warstwą kryminalną czai się polityczna intryga. Sebastian Buttny idzie jednak jeszcze dalej, sugerując nam, że w grę wmieszała się także siła wyższa. Złodzieje bowiem odcięli figurze głowę, nie wiedząc, że w ten sam sposób, przed tysiącem lat, Prusowie zabili naszego męczennika. Teraz przed Andrzejem Baranem, skromnym porucznikiem Milicji Obywatelskiej (Mateusz Kościukiewicz), staje szczytne zadanie odzyskania, a pośrednio połączenia na nowo rozdzielonych członków, tak jak to ongiś uczynił, dla dobra narodu, Bolesław Chrobry. Jednak mimo tak obiecującej zapowiedzi wątek mistyczny filmu nie okazuje się żadną sensacją. Podobnie jak polityczny – esbek przysłany do kontroli nad śledztwem (Dobromir Dymecki) w pewnej chwili rozkłada ręce i bezradnie wyznaje: „My z tym nie mamy nic wspólnego”. Mało efektowny okazuje się nawet wątek kryminalny, ot, zwykła kradzież, w rutynowy sposób odkryta.