Po przyjęciu skromnej postawy w następstwie tragicznego lutowego trzęsienia ziemi Recep Tayyip Erdogan przeszedł w ostatnich tygodniach do ofensywy. Nie ma dnia, kiedy prezydent Turcji nie przecina wstęgi przy kolejnym megaprojekcie: a to siada za kółkiem pierwszego wyprodukowanego tureckimi siłami samochodu elektronicznego TOGG, a to wygłasza mowę przy okazji wyniesienia tureckiego satelity na orbitę, a to rozpoczyna wydobycie gazu z niedawno odkrytych złóż na Morzu Czarnym. W końcu wybory generalne – parlamentarne i prezydenckie – odbędą się już 14 maja.
Rozmach tej serii inauguracji robi duże wrażenie. Podobnie jak kolejne wypluwane przez turecki przemysł wojskowy towary. W kwietniu oddano do służby przystosowany do obsługi dronów i samolotów okręt desantowy TCG Anadolu, największą jednostkę i nową dumę marynarki wojennej, w marcu czołg najnowszej generacji Altay, a bezzałogowy samolot Kizilelma ma za sobą kolejne loty testowe i lada dzień będzie lądował na wspomnianym desantowcu.
Nic nie dzieje się przypadkiem – wszystko zostało starannie zaplanowane. W tym roku Republika Turcji obchodzi stulecie istnienia. Władze robią wszystko, by obywatele kraju mogli być dumni z narodowej produkcji (przymykając oko na wszystkie importowane elementy i myśl projektową) i by to stulecie zostało nazywane – jak w popularnym serialu – wspaniałym. Oczywiście Erdogan nie zapomina o tym, że samochodem elektrycznym ani czołgiem przeciętny wyborca się nie naje. Dlatego rozpoczęciu wydobycia gazu towarzyszyła deklaracja o całkowicie darmowych dostawach dla gospodarstw przez następny miesiąc – cóż zrobić, że akurat zbiega się to z terminem wyborów – a potem nieodpłatnym do poziomu zużycia 25 m sześc. gazu miesięcznie przez kolejny rok.
Rodziny ofiar trzęsienia ziemi otrzymały odszkodowania, a w odpowiedzi na oficjalnie dwucyfrową, a nieoficjalnie (tak szacują niezależne ośrodki badawcze) trzycyfrową inflację rząd podwoił w stosunku do początku 2022 r. minimalne wynagrodzenie do równowartości 455 dol. miesięcznie.
Bezpośrednie transfery pieniężne i doprowadzane do końca projekty infrastrukturalne mają wspólny mianownik: przypominają wyborcom, że pomimo problemów z galopującymi cenami dwie dekady rządów Erdogana to ogromny sukces gospodarczy i cywilizacyjny skok Turcji. Materialne symbole tego sukcesu, obok nostalgii towarzyszącej stuleciu republiki, mają sprawiać, że Turcy będą z dumą patrzeć w przeszłość i wybaczą władzy potknięcia, które w ostatniej dekadzie były na tyle poważne, że i Erdogan, i koalicja rządząca w parlamencie muszą oglądać w sondażach plecy opozycji.