Plan był na wielką chińską miarę. Zrodził się w głowie samego Xi Jinpinga, który w 2011 roku dopiero zmierzał do pełni władzy w kraju, ale funkcje wiceprzewodniczącego ChRL i sekretarza Komunistycznej Partii Chin już dawały mu odpowiednią pozycję, by sterować także krajowym futbolem. Przyszły przewodniczący lubił piłkę nożną i nieraz potwierdzał w mediach to uczucie. Fotografował się z piłką i mówił o piłce. W kraju i za granicą był pokazywany jak ogląda mecze. Państwowe media opisywały w detalach jego wieloletnią miłość do tej gry.
W opublikowanym w 2015 roku 50-punktowym planie rozwoju piłki nożnej w Chinach do 2050 roku pojawiły się konkretne i wzniosłe cele. Wszystko po to, by ożywić i rozwinąć piłkę nożną – „palące oczekiwanie ludzi, pielęgnujące w narodzie zdrowie fizyczne i psychiczne oraz doskonalące kulturę”.
Futbol włączono do ogólnokrajowego programu szkolnego – za jednym zamachem miliony dzieciaków w szkołach podstawowych i średnich dostały więcej lekcji wychowania fizycznego, by zacząć uczyć się techniki podań i strzałów. Powstał projekt utworzenia za miliardy juanów 50 tysięcy szkółek piłkarskich do 2025 roku. Cel wytyczały słowa Xi Jinpinga: – Chiny najpierw muszą awansować na mundial, potem zostać jego gospodarzem, na końcu wygrać mistrzostwa świata.
Odważnie podał on datę tego finałowego sukcesu: 2050 rok, zapewne nie bez związku z faktem, że jesienią 2049 roku kraj będzie obchodził stulecie powstania Chińskiej Republiki Ludowej. Oczywiście nie tylko gorąca miłość do najpopularniejszego sportu świata i chęć zobaczenia swej drużyny w finałach mundialu kierowały przewodniczącym. Dostrzegł w futbolu sposób na zwiększenie prestiżu Chin w świecie, w końcu „supermocarstwo futbolowe” to brzmi prawie tak jak „supermocarstwo atomowe”, lecz nie wymaga produkcji bomb i rakiet.
Czytaj więcej
Brawura, papierowe mapy i sekstans, patrzenie w niebo i intuicja plus radio muszą wystarczyć. Trzecia edycja Golden Globe Race cofa nas do czasów znanych jako złoty wiek samotnego żeglarstwa.