Sasza Denisowa: Wierzę, że Putina czeka Haga

Polscy aktorzy podejrzewali, że pisząc „Hagę” o trybunale dla Putina, zmyślam i fantazjuję, ale przetłumaczyłam im wywiady z przywódcami Rosji i uwierzyli, że to naprawdę banda szaleńców. Na jaki sąd zasługują? Czas przypomnieć sobie obrazy Boscha – mówi Sasza Denisowa, ukraińska reżyserka.

Publikacja: 24.02.2023 10:00

Sasza Denisowa: Wierzę, że Putina czeka Haga

Foto: Ira Polyarnaya

Plus Minus: W sztuce „Haga”, zamówionej przez Teatr Polski w Poznaniu, symbolicznie postawiła pani Putina i jego współpracowników, odpowiedzialnych za zbrodnie w Ukrainie, przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Czy wściekłość wywołało to, że pani matka, która urodziła się w 1941 r. w schronie, gdy niemieccy faszyści atakowali Kijów, od roku żyje pod bombami „raszystów”?

Moja matka, Olga Iwanowa, w wieku 81 lat wykazuje się niezłomną odwagą i żyje, podobnie jak reszta Ukrainy, wśród latających rakiet i dronów. Można mówić o terrorze rakietowym. Tak trzeba określić nieustanne naloty w mojej rodzinnej okolicy, w dzielnicy Sołomenka, gdzie mojemu pradziadkowi z okazji ślubu kupiono w 1904 r. kamienicę na sześć mieszkań przy ul. Ignatiewskiej, później Uryckiego. Mieszkało tam kilka pokoleń mojej rodziny. Przeżyli nazistów. Choć poszli do niewoli w Niemczech – wrócili. A kiedy stara kamienica została zburzona, obok wybudowano nowy dom, gdzie urodziłam się ja. Dlatego to jest nasza ziemia, moja mama zaś powiedziała tak: „Twoja babcia i prababcia dożyły 92. roku życia, przeżyły dwie wojny i nigdy nie opuściły Sołomenki”. Moja mama też się nigdzie nie wybiera. Putin nie ma na to wpływu: ona dusi zrazy z kapustą zaraz po ustaniu alarmu przeciwrakietowego. Taki jest właśnie humor i siła Ukraińców.

Kim jest dla pani Putin?

Putin i jego banda przeszkadza mi, mojej mamie i mojej ojczyźnie jako największy współczesny morderca. W marcu 2022 r. widziałam, jak ukraińskie dzieci nagrywały wiadomości do Putina. Potem prowadziłam warsztaty z ukraińskimi dziećmi i one opowiadały mi, jak w ich ulubiony rynek uderzył pocisk, zbombardował sklep z ich ulubionym twarożkiem, a jaką śmietanę tam sprzedawali! Z kolei brat jednego dziecka wspiął się na czołg i rozbił sobie rękę na raszyście. Dziecięce postrzeganie Putina i zbrodni wojennych zaczęło mnie prześladować. Dzieci nie dramatyzują, tak jak dorośli, ale tym bardziej boli oglądanie pamiętników dziewczynki z Mariupola: tu wpadł pocisk, a tam moja szkoła została zniszczona. Albo czytanie pamiętnika ośmioletniego chłopca, który pisze: zginęły dwa koty, babcia i moje ulubione miasto, a ja mam na plecach wyrwany kawałek mięsa.

Jak się z tym pogodzić?

Z jednej strony mamy zło absolutne, tyrana, złodzieja, mordercę, bigota, dziada w bunkrze, a z drugiej – dziecko, czystą duszę. Tak pojawiła się dziewczynka, bohaterka „Hagi”, moja tajemnicza narratorka, ukraińska Alicja po drugiej stronie lustra wojny, która idzie i patrzy na dziwne zwierzęta w stylu Carrolla. Z jednej strony mała dziewczynka, z drugiej Putin i pytanie: kto kogo?

Razem z aktorką Barbarą Krasińską grającą Putina, która przejrzała wszystko co o nim dostępne, przechorowując to jak ospę, szczególnie zwracałyśmy uwagę na to, jak Putin zachowuje się w stosunku do dzieci. A to chłopczyka całuje w brzuch, a to wpycha misia dziecku w szpitalu. Przecież to socjopata, który nie ma ludzkich emocji, tylko jak oficer KGB technicznie je odzwierciedla, dlatego te emocje często są zniekształcone, jak wykrzywiona jest maska zamiast twarzy. Dzieci są dla Putina jak papierek lakmusowy, ujawniają jego istotę – psychopatyczną, płytką. Bili go na podwórkach Leningradu i siedzi w nim jakiś Gollum z Tolkiena, mały, udręczony maniakalny stwór. Dzieci przejrzały go na wylot.

A teraz zadajmy sobie pytanie: kto w końcu będzie sądził Putina, kiedy dożyjemy procesu w Hadze? Prawnicy, adwokaci, prokuratura. Według prawa międzynarodowego Putin dostanie karę 30 lat. A jak osądziliby go ludzie, którym Putin odebrał synów, rodziców, życie? To już jest inny sąd. Wyższy. Ostateczny. Inna miara, inne moralne wytyczne. Teatr może wytworzyć wokół tego tematu debatę.

Oczywiście, już samo utworzenie specjalnego trybunału jest ważne. W tym celu konieczne jest, żeby wszystkie kraje poparły tę inicjatywę. Taki precedens może zmienić obraz geopolityki. Być może powstanie nowy system, który uchroni społeczność światową przed aneksjami i wojnami hybrydowymi oraz bombardowaniami dywanowymi. Choć po Norymberdze, gdzie sądzono nazistów, też mieliśmy żyć bez ludobójstwa. A przecież zdarzyło się w Rwandzie, Kongu i Jugosławii. Rodzi się pytanie: jak utrzymać ludzkość w cywilizowanych granicach? Jak zapobiec kolejnej masakrze?

Czytaj więcej

Zygmunt Hübner. Człowiek, który nie chciał się złamać

Pani kariera dramatopisarska rozpoczęła się w Moskwie po wyjeździe z Kijowa, po Majdanie. Spodziewała się pani, że Rosjanie zbuntują się przeciwko agresji Putina czy raczej, że Putin jest emanacją rosyjskiej paranoi?

Cóż, wolność jest umową społeczną. W Rosji była oddawana po kawałeczku. Władze sprawdzają, co będzie, jeśli ci coś zabierzemy, a w zamian dostaniesz kredyt lub inną wygodę. Aha, udało się, połknęliśmy to, więc można iść dalej. Od 2010 r. w Rosji zaczęła się era wściekłej drukarki i wydawane były coraz bardziej absurdalne prawa: prawo Dimy Jakowlewa, że sieroty nie mogą być adoptowane przez obcokrajowców, prawo o obrazie uczuć religijnych i tak dalej. To znaczy, że władze monitorowały nastroje społeczne. Takie manipulacje autokracji i dyktatur działały we wszystkich społeczeństwach. Kiedy Hitler nakazał niszczenie żydowskich sklepów, nie wszyscy od razu poszli wybijać szyby. Trzeba było użyć socjotechniki. Wszystko dzieje się więc powoli. W 2010 i 2012 r. w Rosji były protesty, wielkie wiece w Moskwie i Petersburgu, a potem koniec: krymska wiosna, euforia, „przywrócenie regionów w wyniku referendów”, wojna w Donbasie. Wtedy rosyjska inteligencja postanowiła nie jeździć na Krym. Rosyjscy przyjaciele m.in. z Teatru.doc nieustannie byli aresztowani na protestach, wielu odsiedziało swoje. Teatr jest jednak wieżą z kości słoniowej w ścisłym centrum Moskwy; widuje się tam tylko przedstawicieli liberalnej inteligencji. Nawet w sklepie nie widać putinistów. Oni byli, ale gdzieś, daleko. Dlatego nie mogę powiedzieć, że pracowałam wśród mord, które były emanacją Putina. Wszyscy wszystko rozumieli, ale działała umowa społeczna.

Na czym to polegało?

Rosjanie myśleli tak: przymykamy oko na to, co mówicie z trybun i po cichu zajmujemy się teatrem, a wy nas nie ruszacie. Jednocześnie zgadzamy się, że nie da się wpłynąć na wybory i regulację machiny państwowej. Teraz ta część inteligencji, która nie wyjechała, pogodziła się z wojną. Mówią: co możemy zrobić? I odpowiadają: powinniśmy ratować kulturę, chodzić do teatru, ratować resztki najcenniejszych dzieł. Tylko że to nie dzieje się w czasie II wojny światowej i blokady Leningradu, lecz w czasie, gdy Rosjanie bombardują Ukrainę i całe rodziny giną od rosyjskich bomb. Czy da się to porównać do tego, że Rosjan wyrzucają z pracy i nękają? Przecież niedaleko od Rosji w Mariupolu doszło do ludobójstwa. Nawet nie można policzyć, ile osób zginęło, ale za to zamiast spalonego teatru można oglądać transparenty z Tołstojem. Artyści zaś, na których Rosjanie chodzą – zamiast ich bojkotować i pluć im w twarz – jadą do Mariupola i mówią: odbudujemy. Tam ludzkie kości są zmieszane z betonem. Dlatego pytam: jak, Rosjanie, sobie z tym radzicie? Rosja naprawdę przestała dla mnie istnieć. W jednej chwili. Moi bliscy przyjaciele, artyści, wyjechali i budują swoje życie poza nią. Ludzi poznaje się po ich stosunku do Ukrainy, po ich empatii, działaniach. To stało się moralnym miernikiem. W tym sensie Polska różni się od innych. Polska jest najbardziej ludzka. Stale powtarzam, że jest to rzadki przykład, kiedy jeden naród wspiera inny naród. Ale świat się zmienia z powodu wojny w Ukrainie. Po zwycięstwie Ukrainy zacznie się zmieniać gwałtownie. Wszyscy będziemy zaskoczeni. Ale ja nie jestem wróżbitką, jestem dokumentalistką.

Poza współczesnym kontekstem w sztuce ważna jest historia ZSRR, „dziedzictwo”, z jakim generacja Putina weszła do polityki.

Po upadku ZSRR w latach 90. czekiści przejęli kapitał partii, odzyskali władzę i z pomocą bandytów byli w stanie zbudować imperium. Oczywiście, nawet czekiści, choć są złodziejami i mordercami, muszą mieć wielki cel. Jak żółwie pełzną w kierunku wielkiego celu, kradnąc przy tym miliony. Jednak w sztuce są też gorzkie nuty dla europejskiej publiczności. Wygodnie mówić o imperium zła, ale czyż nie jest prawdą, że Europa miała do czynienia z rosyjskim imperium przez dziesiątki lat i przymykała oko na wiele spraw? Europa i Ameryka handlowała z Moskwą, ważne jest więc pytanie: jaką skorumpowaną spuściznę Rosja zostawia w europejskiej i amerykańskiej strukturze politycznej i gospodarce? Demontaż dzisiejszej Rosji nie wystarczy, gdy ona pozostanie w nas. W sztuce powraca też sprawa Gruzji, Czeczenii, są biografie europejskich polityków.

Przypomina pani śmierć wielu tysięcy cywilów ukraińskich oraz deportację nawet 200 tys. ukraińskich dzieci do Rosji, w jasyr, jak za czasów chanatu.

Deportacja i nielegalna adopcja dzieci z terenów okupowanych od 2014 r. jest jedną z największych zbrodni wojennych. Dzieci są przymusowo wywożone, zmuszane do nauki języka rosyjskiego, kochania Rosji. Ukraińska tożsamość jest wymazywana. Dzieciom udaje się czasem napisać do matki lub ojca „przyjedź po mnie, bo jutro mnie adoptują”. To rozdziera serce. Dla Ukrainy powrót każdego dziecka to praca ogromnej liczby służb. Podobnie jest z wymianą jeńców wojennych.

Wspomnieliśmy, że w sztuce mamy perspektywą ukraińskiej dziewczynki. Powiedzmy o antybohaterach.

Napisałam sztukę o dziesięciu przesłuchaniach zbrodniarzy, w tym samego Putina, w swoistej fantasmagorycznej formie, ciągle się zastanawiając: co ja piszę? Przecież nie wiemy, w jakim punkcie wojny się znajdujemy? Dlatego ta sztuka jest jak zaklęcie, które ma nieuchronnie przesądzić sytuację, jak w średniowiecznym teatrze, gdzie tyrana bije się kijem i zrywa koronę, a wszyscy się śmieją. Coś takiego jest u nas: satysfakcja z samego widoku mord na więziennych pryczach. Ale pamiętam też o Charlie Chaplinie, który w 1940 r. nakręcił film „Wielki dyktator” z groteskowym, a jednocześnie dokładnym przedstawieniem Hitlera, Göringa i innych. Miejmy nadzieję, że jesteśmy blisko końca wojny.

Wydaje się, że wiemy, kto jest u steru na Kremlu, ale w spektaklu pojawiają się nazwiska, które są mniej znane Polakom. Zaskakujące dla polskich widzów będzie to, że ktoś ma kryminalną przeszłość, wojskowemu brak doświadczenia w armii, generał ciągnie zyski z tartaku na Syberii.

W spektaklu jest dziesięcioro bohaterów-przestępców. Nie jestem w stanie ich wszystkich dokładnie przedstawić, ale aparat państwowy jest tak rozdęty, jak w czasach genseków ZSRR. Przydałby się antyczny chór. Po długim wahaniu wybrałam Patruszewa, Kowalczuka, Kadyrowa, Prigożyna, Szojgu, Surowikina, Simonjan, Matwijenko, Surkowa. Patruszew pociągał mnie swoimi maniakalnymi teoriami spiskowymi: Rosja w pierścieniu wrogów i gęsi z rozpylaczami broni biologicznej w dziobach. Paranoik, czekista, sam wysadzał Rosję w powietrze, truł wszystkich nowiczokiem, a tu gęsi zaczęły go interesować.

Ten nonsens powtarzał także reżyser Nikita Michałkow. Czy oni naprawdę w to wierzą?

Wierzę w to, że oni wierzą. Konsultowałam się z osobami wtajemniczonymi. Powiedzieli: nawet jeśli w najśmielszej fantazji opiszesz mieszankę mistycyzmu, gęsi, broni biologicznej, genomiki, szamańskich rytuałów, prawosławia i imperializmu, to wszystko i tak jest nieporównywalne z prawdą o rosyjskich bredniach, więc fantazjuj swobodnie. Cóż: fantazjowałam, a przywódcy Rosji udzielali równolegle takich wywiadów, że nie nadążałam za ich paranoją. Na początku aktorzy podejrzewali, że zmyślam i fantazjuję, ale przetłumaczyłam im wywiady z przywódcami Rosji i wtedy uwierzyli, że to naprawdę banda szaleńców. Na jaki sąd zasługują? Jeśli chodzi o mnie, to czas przypomnieć sobie obrazy Boscha.

Wróćmy do Patruszewa.

U nas to szekspirowsko-czekistowski zabójca, charakter nordycki jak Stirlitz. Patruszew myśli kategoriami raportów. Raport o Wall Street. Raport o ataku, który Stany Zjednoczone planują od 1948 roku. Raport o złotym miliardzie ludzkości, który żyje na koszt reszty ludzkości i tylko KGB może powstrzymać ten miliard przed zmieceniem Rosji z powierzchni ziemi z pomocą LGBT. Michał Kaleta gra go genialnie. Jurij Kowalczuk, grany przez Andrzeja Szubskiego, opracowuje w Instytucie Kurczatowa wszystko: rosyjski genom, antidotum na broń chemiczną wymierzoną w Rosjan, coś tam na nieśmiertelność. Przecież oni wszyscy są po siedemdziesiątce. Jak politbiuro Breżniewa nie chcą umierać. A tu jeszcze perspektywa Hagi! Kowalczuk jest właścicielem Banku Rossija, portfelem Putina, przyjacielem od czasów spółdzielni Ozero, ale niewiele o nim wiadomo. Pojawiał się w prasie jako wielki naukowiec, a potem znikał z radaru. Raz, dosłownie! zjadł z talerza Putina: wziął kotlet i spróbował go na oficjalnym przyjęciu, żeby pokazać, jak bardzo są sobie bliscy. To trochę hrabia – wszyscy oni kupili sobie tytuły szlacheckie – trochę mason, mecenas sztuki, miłośnik Puszkina, Tołstoja i Teatru Bolszoj. Patruszew i Kowalczuk w mojej sztuce mówią trochę jak w „Wybrzeżu Utopii” Toma Stopparda: to lekko czechowowskie postaci. Oczywiście, w rzeczywistości są tylko bandytami. Ale ponieważ cała historia jest opowiedziana przez dziewczynkę – te potwory są dla niej po prostu zabawne, śmieszne i nie tak straszne.

Czytaj więcej

Marek Dutkiewicz. W życiu ważny jest przypadek

Jaki jest Szojgu?

Szojgu, grany przez Mariusza Adamskiego, jest w sztuce tchórzliwy. Przerażony możliwą karą stawia się, wyobrażając sobie, że jest szamanem. Nawiasem mówiąc, to prawda, że w tajdze, dokąd Szojgu zabrał Putina, dał mu popatrzeć przez lornetkę na śnieżną panterę. Na brzegu rzeki budowano złote jurty, w których odprawiano jakieś rytuały. W sztuce Szojgu ostatecznie jako pierwszy zdradza wodza, mówiąc, że jest prześladowaną mniejszością narodową, w gruncie rzeczy Mongołem. Z kolei Surkow, w interpretacji Pawła Siwaka, nawet w holenderskim więzieniu dostaje skądś kokainę i ma wizje, ale już nie o rosyjskim mirze (to on, nawiasem mówiąc, stworzył to określenie), nie o Noworosji, DNR i LNR, którym kuratorował jako ideolog wojny hybrydowej, tylko o nowej Golgocie dla Putina i jego bandy. Ma obsesję na punkcie motywów mistyczno-religijnych, co jest charakterystyczne również dla klanów kremlowskich. Przejdźmy do Surowikina. Gra go Piotr Kazimierczak, mówi z pewnym opóźnieniem, ciągle kłóci się z Szojgu, dużo myśli – ogólnie rzecz biorąc, nie różni się zbytnio od pierwowzoru. Kiedy Surkow wspomina o Golgocie, Surowikin mówi z namysłem, że nie zbombardował Golgoty. Syrię – owszem, Ukrainę – też, ale Golgota to Izrael, więc nie nasza wina. Podsumowując: Surkow – „intelektualista”. Dalej pojawia się Margarita Simonjan, główna propagandystka Kremla, kobieta czołg. Simonjan, grana przez Monikę Roszko, nosi, podobnie jak oryginał, obcisłe sukienki we wściekłych kolorach, w stylu krasnodarskim. Kłamie bez skrępowania, zmienia zdanie jak chorągiewka w locie. Jej kłamstwa to styl całej kremlowskiej propagandy. W jednym worku: operacje specjalne, Eugeniusz Oniegin, stepy Ukrainy, nasi chłopcy. Haga nie jest taka straszna, jak ją malują.

Najwięcej, poza Putinem, pisze się o Jewgieniju Prigożynie.

Pan i władca Grupy Wagnera, doskonale zagrany przez Piotra Dąbrowskiego, cyniczny, zuchwały, brutalny kucharz Putina, w sztuce rozmawia z martwą głową. Jest to zarówno motyw bajkowy, jak i motyw ze sztuk Marka Ravenhilla o wojnie w Iraku. To ta sama głowa, która została zabita młotem kowalskim, symbolem brutalności wagnerowców. W rolę szeregowego zbrodniarza wojennego, szabrownika, mordercy, pilota wcielił się utalentowany młody ukraiński aktor Denis Kudijenko, student krakowskiej AST odkryty przez dyrektora artystycznego Teatru Polskiego Macieja Nowaka, który zamówił sztukę.

Czas na Kadyrowa.

W sztuce i w życiu ciągle powtarza słowo „don”, co komediowo podkreśla aktor Jakub Papuga. Jego waleczny Kadyrow pierwszy się boi i błaga na kolanach o przebaczenie. Muszę dodać, że wiele zawdzięczamy wspaniałemu kostiumologowi Jankowi Kozikowskiemu, który zadbał o każdy szczegół. Dlatego Walentina Matwijenko (aktorki Kornelia Trawkowska i Daria Novik) nosi jak w życiu kostiumy z tkaniny Chanel. Matwijenko śpiewa i pije, a w torebce Chanel, którą zawsze ma przy sobie, trzyma piersiówkę. Mamy wielkie szczęście, że główną bohaterkę Ukrainkę gra młoda Anna Springer, bezpośrednia, tajemnicza, z zimnym ogniem w oczach. Za cierpliwość dziękuję tłumaczce Agnieszce Lubomirze Piotrowskiej, ponieważ kolejne sceny pisałam i zmieniałam podczas prób. Estetyki całej produkcji dodaje imponujące wideo Luby Gorobiuk, Ukrainki mieszkającej od dzieciństwa w Polsce. Pokażemy spalone ruiny teatru w Mariupolu, gdzie rozgrywa się akcja. Ruiny całej Ukrainy unoszą się nad chórem kremlowskich złoczyńców.

Słyszałem, że dramaturgia postaci została zainspirowana procesami norymberskimi nazistów – różnymi formami wyparcia, ale także pójścia w zaparte.

Norymberga była bezprecedensowym procesem zbrodniarzy wojennych. Göring miał czelność komentować ten proces, krzycząc: niech Amerykanie nam powiedzą, kto eksterminował Indian?

Teraz Rosja przypomina o Wietnamie, ale milczy na temat Wielkiego Głodu czy Katynia, bo jej tak wygodnie.

Göring nawet w swoim ostatnim przemówieniu nie przyznał się do winy, cały czas wspominając swoją miłość do ojczyzny i Boga. Jednak po filmie o Auschwitz zaczęła mu drżeć ręka. Rudolf Hess udawał utratę pamięci. Speer grał „dobrego nazistę”. Główny bankier Rzeszy, Jalmar Schacht, wyszedł na wolność dzięki pomocy amerykańskiego kapitału i Wall Street, w czym pomogło to, że Hitler wsadził go do więzienia. Göring otruł się przed egzekucją. Marszałek von Paulus zeznawał przeciwko swoim. Od tego wychodziłam: kto zdradzi pierwszy. Kto zagra w jaką grę ze znanej już historii.

Czytaj więcej

Dramatyczny konflikt w Dramatycznym

Aby Putin i inni trafili do Hagi, a nie na symboliczny proces, Rosjanie muszą zmienić optykę. Czy w kraju, w którym demokracja prawie nie istnieje, a propaganda nie ma konkurencji w wolnych mediach, jest to w ogóle możliwe?

Zmiana optyki wymaga wysiłku. To tak jak z opinią publiczną – wszystko zmienia się powoli. Niemcom przymusowo pokazano filmy o Auschwitz i płakali. Rosjanie prawdopodobnie też będą płakać, tak jak dziś płacze cały wolny świat. Nie jestem ekspertką od przyszłości. Jestem dokumentalistką i fantastką jednocześnie. W spektaklu „Haga” istnieje zarówno fantazja, jak i dokument, a przed fantastami jest zawsze przyszłość. Wierzę, że Haga się wydarzy. Może zobaczą ją dzisiejsze dzieci. A może i my.

Sasza Denisowa jest czołową dramatopisarką ukraińską. Studiowała na Uniwersytecie Kijowskim, pracowała w sztabie Wiktora Juszczenki, prezydenta Ukrainy. Pisania sztuk uczyła się w najlepszych moskiewskich teatrach: m.in. dokumentalnym Teatr.doc, za „Rozpal mój ogień” otrzymała Złotą Maskę. Studiowała też w British Royal Court Theatre. Do reżyserowania zainspirował ją udział w próbach Krystiana Lupy. Prapremiera „Hagi” została zaplanowana na 24 lutego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Sztuka pojawi się też na scenach w Nowym Jorku i Paryżu.

Plus Minus: W sztuce „Haga”, zamówionej przez Teatr Polski w Poznaniu, symbolicznie postawiła pani Putina i jego współpracowników, odpowiedzialnych za zbrodnie w Ukrainie, przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Czy wściekłość wywołało to, że pani matka, która urodziła się w 1941 r. w schronie, gdy niemieccy faszyści atakowali Kijów, od roku żyje pod bombami „raszystów”?

Moja matka, Olga Iwanowa, w wieku 81 lat wykazuje się niezłomną odwagą i żyje, podobnie jak reszta Ukrainy, wśród latających rakiet i dronów. Można mówić o terrorze rakietowym. Tak trzeba określić nieustanne naloty w mojej rodzinnej okolicy, w dzielnicy Sołomenka, gdzie mojemu pradziadkowi z okazji ślubu kupiono w 1904 r. kamienicę na sześć mieszkań przy ul. Ignatiewskiej, później Uryckiego. Mieszkało tam kilka pokoleń mojej rodziny. Przeżyli nazistów. Choć poszli do niewoli w Niemczech – wrócili. A kiedy stara kamienica została zburzona, obok wybudowano nowy dom, gdzie urodziłam się ja. Dlatego to jest nasza ziemia, moja mama zaś powiedziała tak: „Twoja babcia i prababcia dożyły 92. roku życia, przeżyły dwie wojny i nigdy nie opuściły Sołomenki”. Moja mama też się nigdzie nie wybiera. Putin nie ma na to wpływu: ona dusi zrazy z kapustą zaraz po ustaniu alarmu przeciwrakietowego. Taki jest właśnie humor i siła Ukraińców.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi