Alan Strauss (Steve Carell) jest cenionym terapeutą i autorem książek psychologicznych, który po śmierci żony pogrąża się w pracy. Frustruje go brak postępów w rozmowach z Samem (Domhnall Gleeson), który przyszedł do niego, by uporać się z urazem z dzieciństwa, pozostawionym przez przemocowego ojca. Sęk w tym, że Sam też nie widzi już sensu w takiej formule spotkań, gdyż – jak twierdzi – nie może sobie pozwolić na szczerość. Porywa więc Alana, zamyka go w piwnicy, a następnie – skutego łańcuchem – prosi o pomoc w naprawieniu jego osobowości. Tak się bowiem składa, że Sam jest seryjnym mordercą.
Czytaj więcej
Nagradzana opowieść sądowa „Argentyna, 1985” rzetelnie rekonstruuje proces junty. Niekiedy aż zanadto rzetelnie.
Miniserial „Pacjent” zaczyna się obiecująco, lecz jego efektywność spada wraz z każdym kolejnym epizodem, zwłaszcza w sekwencjach, w których Strauss – poróżniony z synem, od jakiegoś czasu ortodoksyjnym wyznawcą judaizmu – przenosi się myślami do swego dziedzictwa kulturowego, ufundowanego na cierpieniu przodków zmarłych w Auschwitz. To jedna strona medalu. Druga zaś – ta skupiona wokół relacji terapeuty z pacjentem – jest zdecydowanie ciekawsza, bo podszyta czarnym, choć niewystarczająco eksplorowanym humorem.
Trzymająca w napięciu jest już sama sytuacja, iście klaustrofobiczna i kafkowska (wystarczy posłuchać matki Sama lub spojrzeć na serwowane przezeń jedzenie). Od zachowania Alana zależy życie nie tylko jego, ale i każdej potencjalnej ofiary zabójcy. Bohaterowie analizują siebie nawzajem, a nad całością wisi nieustannie jedno: memento mori.
Rafał Glapiak, Mocnepunkty.pl