Nie wiadomo, czy mielibyśmy dziś igrzyska olimpijskie, gdyby Pierre de Coubertin zdobył konkretne wykształcenie i został na przykład lekarzem. Leczyłby mieszkańców Paryża z podagry i nie przychodziłyby mu do głowy pomysły na zbawianie Francji i udoskonalanie całego świata. Tymczasem baron, studiując w paryskiej Szkole Nauk Politycznych na trzech kierunkach: humanistycznym, ścisłym i prawnym, zdobył skromną raczej wiedzę, podobną do tej, którą obecnie daje ukończenie liceum. Większe nadzieje mógł pokładać w odziedziczonych po rodzicach 500 tysiącach franków w złocie.
Czytaj także:
W tamtych czasach był to wielki majątek. De Coubertin wydawał te pieniądze na utrzymanie rodziny oraz na podróże. W Anglii dostrzegł, jak wielkie znaczenie przykłada się tam do tężyzny fizycznej. Postanowił więc zahartować Francję poprzez sport. Wygłaszał odczyty na ten temat, publikował artykuły w prasie. Podczas wyprawy do Aten poznał niemieckiego archeologa Ernesta Curtiusa, który kierował pracami na terenie starożytnej Olimpii. Mógł obejrzeć stadion, na którym odbywały się niegdyś igrzyska olimpijskie. Może to wtedy przemknęła mu przez głowę myśl, że trzeba by też odkopać ideę? Swoją wizję nowoczesnych igrzysk przedstawiał potem w wielu miejscach. Oficjalnie ogłoszona została w czerwcu 1894 roku w Paryżu podczas międzynarodowego kongresu zwołanego przez Unię Francuskich Stowarzyszeń Atletycznych.
W odezwie skierowanej przez tę organizację do stowarzyszeń sportowych całego świata można było przeczytać: „Wznowienie igrzysk olimpijskich na podstawach oraz warunkach odpowiadających potrzebom doczesnego życia powodowałoby w odstępach czteroletnich obecność reprezentantów narodów świata, co pozwala wierzyć, że te pokojowe i rycerskie zmagania stanowić będą internacjonalizm najlepszy z wyobrażalnych. Podejmując inicjatywę, której rezultaty mogą mieć tak istotne znaczenie, Unia nie dąży do uzurpowania sobie prawa pierwszeństwa, które w republice mięśni nie należy ani do jakiegokolwiek kraju, ani też jakiejś społeczności. Przyświecała jej jedynie myśl, że jasność jej zasad, jej postawa, również wysokie więzi przyjaźni, którymi szczyci się tak we Francji, jak i za granicą, upoważniają ją do zasygnalizowania ruchu reformy, której potrzeba staje się z każdym dniem i w coraz większej mierze odczuwalna. Działa ona zatem w interesie ogólnym i bez ukrytych małostkowych ambicji".
Mógł być Budapeszt
Podczas wspomnianego kongresu w Paryżu ustalono, że igrzyska będą przeprowadzane co cztery lata i że te pierwsze zostaną zorganizowane w 1896 roku w Atenach. Władze greckie nie były entuzjastycznie nastawione do tego pomysłu. Premier Charilaos Trikupis miał jeden mocny argument: brak funduszy. De Coubertin jeździł do Aten, negocjował, namawiał. Bez skutku. Wtedy pojawiła się propozycja przeniesienia igrzysk do Budapesztu. Węgrzy szykowali się akurat do obchodów 1000-lecia istnienia państwa. Gotowi byli wziąć organizację imprezy z pocałowaniem ręki. I dopiero wówczas nastąpił gwałtowny przypływ dobrych chęci w Grecji, gdzie na dodatek zmienił się rząd. Od tego jednak pieniędzy nie przybyło. Zbiórka funduszy zorganizowana przed de Coubertina też niewiele dała, deficyt w kasie wciąż był ogromny.
Igrzyska uratował grecki przedsiębiorca Georgios Averoff, który wyłożył prawie milion drachm na odbudowę stadionu olimpijskiego. Na jego polecenie użyto białego marmuru z góry Pentelikon. Averoff był pierwszym wielkim sponsorem w historii nowożytnego sportu. Ogromnych pieniędzy dorobił się w Egipcie, gdzie dzięki flocie kursującej po Nilu zdominował handel wewnętrzny i zagraniczny. Gdy przekazywał ze skarbca ów milion drachm, miał 80 lat. Zmarł trzy lata po zakończeniu igrzysk.