Pustynna fortuna Kataru

Niespełna sto lat temu na arabskim wybrzeżu Zatoki Perskiej hulał wiatr, a Doha była biedną rybacką wioską. W ciągu pół wieku niepodległości Katar stał się supernowoczesnym miastem-państwem.

Publikacja: 25.11.2022 17:00

Pustynna fortuna Kataru

Foto: Paul Popper/Popperfoto/Getty Images

W październiku Kraków odwiedził dostojny gość. Turki Al Faisal, prominentny książę Arabii Saudyjskiej. Przybył wziąć udział w sympozjum naukowym na Uniwersytecie Jagiellońskim związanym z 90. rocznicą wizyty w Polsce swojego ojca, księcia Faisala Al Sauda, późniejszego króla, która uznawana jest za początek bilateralnych stosunków pomiędzy Polską i Arabią Saudyjską. Książę Faisal Al Saud przybył do Warszawy w maju 1932 r. jako minister spraw zagranicznych i przewodniczący Szury, czyli królewskiego Zgromadzenia Doradczego. Został przyjęty przez marszałka Józefa Piłsudskiego, a na Zamku Królewskim prezydent Ignacy Mościcki odznaczył go orderem „Polonia Restituta” I klasy.

– Ten order można dzisiaj oglądać w Muzeum Fundacji Króla Faisala w Rijadzie – wyjaśnia prof. Jerzy Zdanowski, arabista z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. – Wizyta księcia Faisala w Warszawie była wielkim wydarzeniem, rozpisywały się o niej gazety. Ojciec Faisala, król Abdulaziz (Ibn Saud), starał się uzyskać uznanie międzynarodowe dla nowego, stopniowo budowanego państwa. Nie uznawali go Brytyjczycy, bo Saudowie, traktowani przez nich jak plebejusze, walczyli z Haszymidami, bardzo szanowanym rodem, pochodzącym od proroka Mahometa, któremu odebrali władzę. Ibn Saud wysłał więc swojego syna emira do kilku państw Europy, m.in. do Polski, w poszukiwaniu poparcia dla legitymizacji Królestwa. Polska uznała wówczas Arabię Saudyjską. Nawiązano nawet stosunki gospodarcze i handlowe, ale ich kontynuację przerwała wojna 1939 r.

Czytaj więcej

„Alicja w Krainie Snów”: Pudełko ciastek ze wspomnieniami

Uśmiech losu

Arabskie wybrzeże Zatoki Perskiej, czy jak nazywają ją Arabowie – Zatoki Arabskiej, to przynajmniej od 8 tys. lat obszar pustynny, bardzo niekorzystny do zamieszkiwania – mówi dr Robert Czulda, adiunkt w Katedrze Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego. – Żyły na nim plemiona koczownicze przenoszące się z miejsca na miejsce, a w nielicznych oazach ludność osiadła. Potem przybyły plemiona nomadów arabskich. W XVI wieku obszar ten podbiło imperium osmańskie, a na początku XX wieku kontrolę nad nim przejęła Wielka Brytania.

– Brytyjczycy próbowali zmienić układ sił w regionie, odbierając Osmanom Kuwejt, a potem Bahrajn – tłumaczy prof. Zdanowski. – Najpóźniej, dopiero w 1916 r., pod ich zwierzchnictwem znalazł się Katar. Brytyjczycy mieli oczywiście swoje interesy. Ich strategia opierała się na zabezpieczeniu szlaku handlowego do Indii. Zatoka Perska była jednym z kluczowych szlaków komunikacyjnych, szczególnie do otwarcia Kanału Sueskiego. Towary transportowano lądem do Eufratu i stamtąd Zatoką do Indii.

Gospodarka regionu przez lata opierała się w znacznej części – obok uprawy palmy daktylowej i prymitywnego rolnictwa – na połowach perłopławów. Głównym punktem ich połowów był Bahrajn, ale istotne były również Katar i Oman Traktatowy, czyli dzisiejsze Zjednoczone Emiraty Arabskie. – Pozwalało to na odtwarzanie i funkcjonowanie rdzennych struktur plemiennych, ale na tym samym, niskim poziomie – kontynuuje prof. Zdanowski. – Były one dobrze zorganizowane, miały swoje tradycje i arystokratyczne dynastie. Były jednak izolowane przez siły zewnętrzne, głównie Brytyjczyków, którym chodziło o spokój. Dlatego wpływy cywilizacyjne docierały do nich z Indii, Paryżem dla Zatoki był brytyjski Bombaj. Stamtąd przyszły samochody, zegarki czy marynarki.

Wielki światowy kryzys końca lat 20. ubiegłego wieku przyniósł ze sobą spadek zapotrzebowania na perły. Ludzie w Stanach Zjednoczonych i Europie nie mieli na nie pieniędzy. Na dodatek Japończycy wprowadzili do obrotu perłę hodowaną, co całkowicie załamało gospodarkę regionu. – Przyszedł totalny kryzys w Dosze, która była wtedy rybacką wioską. Łodzie stały na brzegu i hulał wiatr – tłumaczy obrazowo prof. Zdanowski. – Wówczas jednak do regionu uśmiechnął się los. I to zupełnie niezwykle. A pomógł mu w tym ojciec księcia Faisala. W tym samym 1932 r., w którym emir gościł w Polsce, Ibn Saud zaprosił do siebie geologów amerykańskich. Kilka lat później znaleźli na wybrzeżu wielkie złoża ropy, która wcześniej w regionie wydobywana była tylko w Iraku. Nastąpił nagły przypływ pieniędzy, z którymi miejscowi władcy początkowo zupełnie nie wiedzieli co robić. Przykładem jest sułtan Omanu, który pieniądze od brytyjskich spółek trzymał pod łóżkiem. Z czasem jednak zaczęło docierać do ludzi, że mając tak duże środki, można i należy coś zmieniać, podążać w kierunku, w jakim rozwija się świat.

Własna droga

Książę Faisal był drugim w kolejce do tronu synem króla Ibn Sauda. Ojciec uważał go za najzdolniejszego, ale zgodnie ze starszeństwem po jego śmierci na królewskim tronie zasiadł pierworodny Saud, bardzo tradycjonalistyczny. Faisal został ministrem spraw zagranicznych, a potem premierem. – Był człowiekiem znakomicie wykształconym, religijnie, ale i europejsko – tłumaczy prof. Zdanowski. – W 1957 r. zaproponował program dziesięciu punktów, ukierunkowany na rozwój, budowę infrastruktury, dróg, przemysłu. Łączący tradycyjne wartości konserwatywne, jak rodzina i religia, ze złagodzeniem dominacji tradycji plemienno-rodowych, przyznaniem prawa równości przed sądem, zmianami w szkolnictwie. To doprowadziło do konfliktu z bratem, z którym mieli inne wizje rozwoju. Rodzina stanęła po stronie Faisala i zmusiła Sauda do abdykacji. Faisal zaczął wdrażać swój program.

Tymczasem w Wielkiej Brytanii nastąpiły wewnętrzne zmiany polityczne. Do władzy doszła Partia Pracy głosząca hasła antykolonialne. W praktyce różnie bywało z ich realizacją, ale po utracie Indii system się załamał i imperium nie dało się już utrzymać. Niosło to za sobą cały łańcuch zmian, dotychczasowa układanka przewracała się niczym domino. Po zawarciu w 1945 r. paktu amerykańsko-saudyjskiego brytyjskie oddziaływanie na całym Półwyspie Arabskim zostało zmarginalizowane. Brytyjczycy się z niego wycofali, bo nie odgrywał on już dla nich żadnej większej roli. Zachowali jednak swoje wpływy. Z wojskowych, militarnych, politycznych przerodziły się w biznesowe. W dużym stopniu były to wzorce rozwoju cywilizacyjnego, które podobały się tamtejszym władcom.

Równolegle z wycofującymi się Brytyjczykami na całym półwyspie rozwinęły się procesy państwowotwórcze, w których zasadniczą rolę odegrali przywódcy poszczególnych klanów i plemion. W 1968 r. doszło do rozmów zjednoczeniowych emiratów wybrzeża zatoki, mających na celu powołanie wspólnego, niepodległego państwa. Po pewnym czasie wycofały się z nich Katar i Bahrajn, które postanowiły iść swoimi drogami. W skład Zjednoczonych Emiratów Arabskich weszło najpierw pięć, a ostatecznie siedem księstw.

– W świecie arabskim niezwykle ważne są osobiste ambicje przywódców, poza nimi bardzo ważną rolę odgrywają afiliacje plemienne – wyjaśnia prof. Zdanowski. – W tym regionie pochodzenie jest niezwykle istotne. Plemiona arabskie pochodzą jeszcze sprzed islamu. Istnieje pewna ich hierarchia. Katarczycy pochodzą z plemienia Banu Tamim, które występuje w narracji o pierwszej wspólnocie Mahometa. Nie można wykluczyć, że uważali się za lepszych niż ludzie z emiratów niewywodzący się z plemion uczestniczących w narodzinach islamu, do których nie należą także Saudowie. Stąd być może ich ostateczna decyzja o pójściu własną drogą.

– Przeciętny mieszkaniec państw regionu to Arab, muzułmanin wyznania sunnickiego, choć wciąż istnieje tam licząca się mniejszość szyicka. Język arabski oczywiście ma swoje dialekty, ale w obszarze Zatoki Perskiej są one bliskie, nie ma więc tu problemu komunikacyjnego. To, co ich odróżnia, to plemienność, przywiązanie do konkretnego rodu. Wszystkie starają się zbudować tożsamość narodową tak jak my ją rozumiemy, choć jest to proces daleki od zakończenia. Dla nas koncepcja narodu jest czymś oczywistym, ale taki na przykład Katar, który z racji mundialu jest teraz na ustach całego świata, jest państwem, które ma dopiero 51 lat. Dla jego obywateli czuć się Katarczykiem to coś nowego. Jednym z wyróżników czy elementów ich tożsamości ma być właśnie sport – podkreśla dr Czulda.

Czytaj więcej

Krzysztof Brożek: Kwaśniewski się spóźnia, Wałęsa podaje nogę

Wizja 2030

Program Faisala był modelem rozwoju dla kilku krajów Arabii Wschodniej, choć w każdym z nich kształtował się trochę inaczej. – Emiraty się zintegrowały i dzisiaj to jest właściwie przedsiębiorstwo wielobranżowe do zarabiania pieniędzy, z dominującą pozycją naftowego Abu Zabi i biznesowego Dubaju. Ciało dublujące rząd, złożone ze specjalistów, decyduje, gdzie i jak inwestować. Szejkowie tym nie zarządzają – ocenia prof. Zdanowski. – Katar ma z kolei model konserwatywno-postępowy. Połączenie dwóch podejść. Pieniędzy mieli tam tak dużo, że choć była korupcja, to nie tylko rządząca rodzina Al Sani się bardzo wzbogaciła, ale wystarczyło jeszcze na niesłychanie ambitne programy rozwojowe, podobnie jak w innych krajach regionu posiadających zasoby energetyczne.

Podstawą gospodarki i bogactwa Katarczyków, w przeciwieństwie do sąsiadów, jest bardziej gaz ziemny niż ropa naftowa. – Jeśli uwzględnić oba surowce łącznie, to Katar posiada 13 proc. zasobów globalnych – wyjaśnia Krzysztof Płomiński, pierwszy ambasador Polski w Arabii Saudyjskiej, po wznowieniu stosunków dyplomatycznych w 1995 r. – Ich eksport daje przychody, które w tym roku osiągną prawdopodobnie 200 mld dol. A mówimy o kraju, którego rdzenna populacja wynosi 350 tys. mieszkańców. Produkcję węglowodorów na większą skalę Katar rozpoczął po roku 1991, realizując jednocześnie innowacyjne projekty inwestycyjne i handlowe za granicą. Były one skierowane również od 1998 r. pod adresem Polski, co w marginalnym zakresie znalazło wyraz w związaniu się z Katarem długoletnią umową na dostawy gazu skroplonego. Muszę podkreślić, że Katarczycy do Polski przychodzili zawsze z głęboko przemyślanymi, przygotowanymi inicjatywami. Inne kraje regionu nie robiły tego na tym poziomie.

Ambasador Płomiński podkreśla, że ogromne zasoby finansowe Katar stara się rozsądnie wykorzystywać, finansując nie tylko bieżący rozwój, ale inwestując perspektywiczne, przede wszystkim w narodowy program rozwoju, tzw. Wizję 2030. Ma ona doprowadzić do gruntownej transformacji społeczeństwa oraz gospodarki, kultury, zdrowia, edukacji, rekreacji i wszystkich innych dziedzin. Z jednej strony rozbudowuje więc przemysł, z drugiej przygotowuje na czas, gdy ropa i gaz przestaną odgrywać tak znaczącą rolę lub ich złoża się wyczerpią. Katar posiada państwowy fundusz inwestycyjny, który w gotówce i papierach wartościowych dysponuje sumą około 500 mld dol. Do tego dochodzą wpływy z wysoko zyskownych inwestycji w całym świecie.

– Katar jest de facto państwem prywatnym, opartym na legitymizacji tradycyjnej, którym rządzi rodzina Al Sani – mówi dr Czulda. – Jak wiele państw w regionie jest to monarchia dziedziczna. Władca umiera, ewentualnie abdykuje i władzę przejmuje ktoś z rodziny. Oczywiście nie ma tam demokracji. Rdzenni Katarczycy stanowią niewielką grupę społeczną, której żyje się bardzo dobrze. W większości są to bogaci ludzie, inaczej niż w wielokrotnie liczniejszej Arabii Saudyjskiej, gdzie wciąż istnieją sfery ubóstwa. W Katarze nie ma widocznych wewnętrznych napięć. Emir nie musi obawiać się społeczeństwa. Ewentualnie kogoś z rodziny, bo to za jej sprawą można stracić władzę.

Błyskawiczny rozwój

W 1995 r., właśnie po bezkrwawym przewrocie pałacowym i obaleniu swego ojca, władzę w Katarze przejął emir Hamad ibn Chalifa Al Sani. Jego ambicją było sprawić, żeby niewielkie państewko, właściwie miasto-państwo, położone w regionie o ciężkich warunkach klimatycznych, które od uzyskania w 1971 r. niepodległości rozwijało się cicho i spokojnie, stało się powszechnie znane.

– W tamtym czasie Katar był kompletnie nieznany – wspomina dr Czulda. – Teraz chyba nie ma człowieka, który nie zna państwa Katar. Decydenci starali się o to od prawie 30 lat. Takim naturalnym, acz niejedynym elementem stał się sport. Nie tylko piłka nożna, która w tamtym okresie była dla Katarczyków mało dostępna, elitarna. Zaangażowano się w sporty o nieco mniejszej skali popularności, tenis, lekkoatletykę, piłkę ręczną. Ponadto stworzono telewizję Al-Dżazira, linie lotnicze Qatar Airways, potem kupiono klub Paris Saint Germain. To, by Katar stał się znany, miało być też elementem budowanej strategii jego bezpieczeństwa.

– Przy okazji tych działań Katar jest przedmiotem krytyki – dodaje Krzysztof Płomiński. – Trzeba jednak powiedzieć, że zabiegając o prawa organizacji mistrzostw świata i chcąc osiągnąć cel, Katarczycy dostosowali się do obowiązujących w międzynarodowej piłce reguł gry, o których wiemy, że nie były transparentne. Poza tym poddawany jest krytyce w związku ze sposobem wykorzystywania przyjezdnych pracowników najemnych, którzy budują bogactwo kraju. Oczywiście w zakresie prawa pracy Katar i jego sąsiedzi mają jeszcze wiele do zrobienia, ale jednak w ostatnich latach nastąpiła znacząca poprawa w tej dziedzinie we współdziałaniu z Międzynarodową Organizacją Pracy.

– Na zbudowanym wizerunku możemy mówić o pewnych rysach, ale mimo tych problemów stwierdziłbym, że ten wizerunek jest silny – podsumowuje dr Czulda. – Przez pryzmat moralny możemy podnieść negatywne elementy, ale w kategoriach biznesu Katar to bardzo wiarygodny partner. To się przełożyło na pozycję polityczną, turystów, ostatecznie także na to, że może teraz organizować mistrzostwa świata. Tego rodzaju imprezy organizuje się, żeby osiągnąć coś więcej niż tylko sukces sportowy. Chodzi przede wszystkim o kwestie polityczne i gospodarcze.

– Katarczycy starają się zwiększać udział w PKB innych, nieenergetycznych przychodów. Postawili m.in. na tworzenie turystyki, także poprzez sport, który ma pomóc przyciągnąć turystów. Przy okazji organizacji piłkarskich mistrzostw z pewnością więcej wydadzą, niż zarobią, ale powstały wielkie hotele, infrastruktura, rozbudowano lotnisko. W przyszłości mają na siebie zarabiać. Doha, podobnie jak nieodległy Dubaj, ma być miejscem turystyki luksusowej i centrum finansowym. Mundial to oczywiście jest też rywalizacja o prestiż w regionie, bo mówimy o niezwykle bogatych państwach i ludziach, którzy chcą pokazać swoją potęgę, to, że ich stać – dodaje.

Elementem rywalizacji jest też to, że skoro Katar ma klub piłkarski PSG, Zjednoczone Emiraty Manchester City, to Arabia Saudyjska zafundowała sobie niedawno Newcastle United. ZEA były także gospodarzem ostatniego EXPO, Arabia zabiega o jego organizację w roku 2030. Kilka tygodni temu pojawiła się szalona propozycja przeprowadzenia w tym kraju zimowych igrzysk azjatyckich.

Czytaj więcej

Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska: Elity polityczne są na równi pochyłej

Ukarani za niezależność

Ambitna polityka prowadzona przez Katar nieszczególnie podobała się jego arabskim sąsiadom, którzy zresztą próbowali wpłynąć na odebranie Katarczykom piłkarskich mistrzostw świata, a przynajmniej starali się, by został zmuszony podzielić się z nimi ich organizacją.

– Historia relacji Kataru z innymi krajami zatoki jest dość skomplikowana – wyjaśnia ambasador Płomiński. – W 2017 r. sąsiedzi Kataru i kilka innych państw, w tym Egipt, zastosowali blokadę tego niewielkiego państwa i zerwali z nim stosunki. Nawet wielbłądy pasące się po saudyjskiej stronie granicy deportowano do Kataru. Poszło głównie o odmienną politykę regionalną. Począwszy od Arabskiej Wiosny, Doha popierała w poszczególnych krajach regionu ruchy prodemokratyczne i ugrupowania o umiarkowanym profilu islamskim. Co więcej, utrzymywała poprawne relacje z Iranem, mimo regionalnych i międzynarodowych napięć związanych z polityką Teheranu. Dla Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników było to nie do przyjęcia. Doszło do poważnego kryzysu i ultimatum wystosowanego do Kataru. Jednym z punktów było żądanie zlikwidowania Al-Dżaziry, oskarżanej o pogłębianie problemów regionu i sprzyjanie ugrupowaniom uznawanych przez oponentów Kataru za terrorystyczne. Eskalacja doszła do krawędzi interwencji zbrojnej. Doha przetrwała najtrudniejszy okres, korzystając ze wsparcia Turcji i Iranu. Ostatecznie w 2021 r. konflikt zażegnano, przy wsparciu USA, które w Katarze posiadają największą w regionie bazę wojskową.

– Oczywiście nie wszyscy w regionie się kochają – dodaje Robert Czulda. – Trzeba pamiętać o dawnych zatargach, które występują, o rywalizacji rodów, które mają setki lat. Arabia jest największym państwem regionu i zawsze patrzyła na Katar jak starszy brat na młodszego. Siebie Saudyjczycy postrzegają jak liderów, bo są najwięksi i najliczniejsi. Katar, budując swoją samodzielność, de facto przeciwko nim występował, mówiąc: „my mamy swoją politykę i będziemy robić swoje, działać aktywnie, nie patrząc na Saudów”. To się nie podobało. Stąd próby osłabienia ambicji Kataru.

Normalizacja sąsiedzkich relacji arabskich monarchii zatoki, należących do regionalnej organizacji współpracy, nie znaczy, że nie mają one rozbieżnych interesów. Dzisiaj jednak największym zagrożeniem dla regionu jest eskalacja napięcia wokół Iranu, tradycyjnego rywala Arabii Saudyjskiej. Katar dzieli z Iranem część eksploatowanych złóż gazu. Wymusza to współpracę i skłania do ostrożności, jeśli chodzi o kontestowanie polityki Teheranu, traktowanej w Rijadzie jako zagrożenie własnego i regionalnego bezpieczeństwa.

Odkrycie gazu ziemnego i przemyślana polityka rozwojowa przeobraziły Dohę z niewielkiego rybackiego

Odkrycie gazu ziemnego i przemyślana polityka rozwojowa przeobraziły Dohę z niewielkiego rybackiego miasteczka w jedno z najdynamiczniejszych miast świata arabskiego. Na zdjęciach tradycyjne łodzie dhow w zatoce stolicy Kataru ok. 1960 i w 2022 r.

Giuseppe CACACE/AFP

W październiku Kraków odwiedził dostojny gość. Turki Al Faisal, prominentny książę Arabii Saudyjskiej. Przybył wziąć udział w sympozjum naukowym na Uniwersytecie Jagiellońskim związanym z 90. rocznicą wizyty w Polsce swojego ojca, księcia Faisala Al Sauda, późniejszego króla, która uznawana jest za początek bilateralnych stosunków pomiędzy Polską i Arabią Saudyjską. Książę Faisal Al Saud przybył do Warszawy w maju 1932 r. jako minister spraw zagranicznych i przewodniczący Szury, czyli królewskiego Zgromadzenia Doradczego. Został przyjęty przez marszałka Józefa Piłsudskiego, a na Zamku Królewskim prezydent Ignacy Mościcki odznaczył go orderem „Polonia Restituta” I klasy.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku