Australijczycy potrafią opowiadać ponuro. Jedna– –dwie sceny im wystarczą, by przeniknąć widza mrokiem i niepokojem. Spójrzmy tylko na pierwszy szereg reżyserów rekrutujących się z tego kontynentu do Hollywood w ostatnich dwóch dekadach: Andrew Dominik („Chopper”, 2000), John Hillcoat („Propozycja”, 2005) oraz David Michôd („Królestwo zwierząt”, 2010). Cała trójka weszła do globalnego mainstreamu filmowego, zachwycając widownię i krytyków kinem o przestępcach – surowym, pełnym przemocy, niepokoju i zagrożenia. Kiedyś powiedzielibyśmy męskim, dziś określimy go raczej mianem swoistego australijskiego noiru. Zresztą także aktorzy z tego kraju wyspecjalizowali się w rolach czarnych charakterów i postaciach mrocznych. Guy Pearce, Jason Clarke, Ben Mendelsohn, Joel Edgerton. Coś musi być posępnego w tej krainie będącej częścią Zachodu, a jednocześnie od tego Zachodu bardzo oddalonej, do której niegdyś wysyłano skazańców.
W ten wzorzec idealnie wpisuje się Thomas M. Wright, twórca thrillera „Nieznajomy”, który pokazywano w maju na festiwalu w Cannes, a teraz wreszcie trafił w ręce widzów Netfliksa. Ten australijski aktor, a od debiutu pełnometrażowego w 2019 r. („Acute Misfortune”) także reżyser, jako kanwę scenariusza swojego drugiego filmu wybrał zdarzenie, które wstrząsnęło Australią na początku XXI wieku.
Czytaj więcej
Autobiograficzna powieść estońskiej pisarki znakomicie oddaje strach rodziców, którzy w czasach terroru wychowują rozgadane dziecko.
Historia nie jest wyłożona kawa na ławę. Za sprawą nielinearnego montażu Wright wykłada karty nie po kolei, na dodatek niektóre przez długą część seansu pozostawia zakryte.
Bohaterów jest dwóch. Pierwszy to Henry (świetny Sean Harris, na zdjęciu z prawej), zmierzający znikąd donikąd włóczęga z kryminalną przeszłością. Za sprawą ciągu przypadkowych spotkań Henry poznaje Marka (równie znakomity Joel Edgerton). Ten drugi jest członkiem grupy przestępczej, jakby mafii, organizacji, która może wszystko. Choćby wyposażyć samotnego mężczyznę w pieniądze, przydzielić mu zadania, uporządkować życie i wreszcie – co szczególnie interesuje Henry'ego – zmienić tożsamość. Bo Henry przed czymś ucieka, a Mark i „organizacja” jakby mu spadli z nieba.