Robert Mazurek: Rezun na posła

Pani z wojennym ausweisem, pan z książeczką wojskową od Śmigłego-Rydza, starsi państwo bez dokumentów – głosowali wszyscy. I dobrze, ale już wystarczy. Powinno się zakazać głosowania emigrantom, już wolałbym, by głosowali Ukraińcy.

Publikacja: 16.09.2022 17:00

Robert Mazurek: Rezun na posła

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Pisanie o ordynacji wyborczej lajków nie przysparza, bo kogo to w końcu obchodzi, zwłaszcza gdy do wyborów rok z okładem. Gdyby jeszcze chcieli kogoś oszukać, sprytną sztuczką czy ordynarną gerrymanderką szanse swoje poprawić, to można by liczyć na rytualne oburzonko, ale tak? Ziew i nuda. Daje to jednak szanse felietoniście, by napisać coś serio, bez oskarżeń, iż realizacja jego pomysłów przyniosłaby głosy tym lub owym.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Traktat o mieszaniu kisielu

Zacząłem od przypomnienia autentycznie wzruszających scen z 4 czerwca 1989 r. Wtedy to do krajowych lokali wyborczych po raz pierwszy od wojny, jeśli nie po raz pierwszy w historii, pofatygowały się tabuny zakonnic, a do polskich ambasad – tłumy starych emigrantów, ściskających pożółkłe, dawno już nieważne dowody tożsamości, w zasadzie cokolwiek, co mogłoby poświadczać związki z ojczyzną. Ale to było głosowanie symboliczne, pierwsze i nawet jeśli nie całkiem wolne, to jego znaczenia – także emocjonalnego – nie sposób przecenić. A potem już zostało po staremu, emigracja głosowała.

Satyryk Michał Kempa żartował sobie niedawno – lojalnie uprzedzam, że to dość gruby żart – ze średniej wieku „Szkła kontaktowego”, w którym występuje, mówiąc, że po każdym programie przybywa mu pięciu widzów, ale ubywa ośmiu. Tak jest i z polską emigracją. Świat się zmienił i zmieniła się Polonia. Nie ma już emigracji wojennej, ale są za to tłumy młodych. Nie są to już górale w Ameryce na azbeście, lecz rodacy zewsząd w Anglii, Holandii czy Norwegii na normalnych etatach. Co charakterystyczne, wielu z tych ludzi łudzi się wciąż, że to pobyt czasowy, że zaraz wrócą, niech się tylko dorobią, niech się sprawy ułożą, niech dzieci szkoły pokończą. Dla niektórych, bądźmy uczciwi, to nie złudzenia i ktoś tam do Polski wrócił. Ale za to nowy dojechał, zupełnie jak z widzami „Szkła kontaktowego”.

Nie ma już emigracji wojennej, ale są za to tłumy młodych. Nie są to już górale w Ameryce na azbeście, lecz rodacy zewsząd w Anglii, Holandii czy Norwegii na normalnych etatach.

Większość jednak jak na obczyźnie siedziała, tak i siedzi. Mają nie tylko prawo pobytu, niektórzy nawet drugie obywatelstwo, ale i kredyty, biznesy, rodziny. Związki z Polską realizują przez zakupy kiełbasy oraz ptasiego mleczka w polskich delikatesach i wyjazdy na co drugie święta. Co drugie, bo teraz to rodzice do nas przyjeżdżają. A teściowa? Mamusia przyjedzie na Wielkanoc. Bądźmy szczerzy – ci ludzie nie mają pojęcia o tym, co się w kraju dzieje, nie ma to zresztą żadnego wpływu na ich życie. Mówią po polsku, ich dzieci czasem też, wpadają z rzadka do kościoła i już. Naturalna kolej rzeczy, ale dlaczego w takim razie mieliby mieć prawo głosu?

Tak, wiem, obywatelstwo. Nie można ich go pozbawiać, to jasne, ale jeśli chcesz mieć wpływ na rządy w Polsce, to głosuj w Polsce. Nie możesz, bo akurat wtedy wyjeżdżasz? Weź zaświadczenie z kraju, w końcu masz z nim związki, prawda? Dlaczego człowiek, który od 20 lat mieszka gdzie indziej, który tu nie zagląda i nie płaci podatków, miałby meblować mi życie? Bo co, bo zapisał się w konsulacie? Jemu w końcu ostatecznie wszystko jedno, kto nad Wisłą rządzi – mnie nie.

To już wolałbym, by głosowali ci, którzy od lat są z Polską związani, którzy tu mieszkają, pracują, posyłają dzieci do polskich szkół. Są tu zbyt długo, by ich podejrzewać, że traktują nas jako przystanek w drodze na Zachód. Zainwestowali w Polskę pieniądze i emocje, mają związane z nią swoje plany, a i my potrzebujemy ich jak kania dżdżu, wszak bez nich nie miałby tu kto pracować. Przyjechali 20 lat temu z Afryki i zostali po studiach albo są Ukraińcami, którzy najpierw wpadali na trochę, by po latach osiąść na dobre. Nie mówię – powtórzę – o uchodźcach, lecz o tych, którzy żyją dokładnie tak jak my, tylko nie mają prawa głosu.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Pigment po polsku

Tak, wiem, to dlatego, że nie mają obywatelstwa, które w polskich realiach bardzo trudno dostać. Ale właściwie dlaczego? Nie dowiedli związków z Polską, podejrzewamy ich o coś? Raczej nie, bo wtedy odebrano by im prawo pobytu, prawda? Są potrzebni naszej gospodarce, mówią, a często i myślą po polsku, więc może byśmy ich zintegrowali z nami? Wyjdzie taniej niż powoływanie ministra od społecznej integracji, a pani Ścigaj znajdzie się uczciwą robotę.

Pisanie o ordynacji wyborczej lajków nie przysparza, bo kogo to w końcu obchodzi, zwłaszcza gdy do wyborów rok z okładem. Gdyby jeszcze chcieli kogoś oszukać, sprytną sztuczką czy ordynarną gerrymanderką szanse swoje poprawić, to można by liczyć na rytualne oburzonko, ale tak? Ziew i nuda. Daje to jednak szanse felietoniście, by napisać coś serio, bez oskarżeń, iż realizacja jego pomysłów przyniosłaby głosy tym lub owym.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich