Nieszczęśliwi z dobrobytu

Jeśli któregoś dnia trzeba będzie sprowadzić gospodarkę na drogę rozwoju niezależnego od innych krajów, Dubaj, z ugruntowanym wizerunkiem państwa „tax-free", będzie miał kłopoty z nałożeniem podatków na przyzwyczajonych do opiekuńczości i niesamodzielnych obywateli.

Publikacja: 19.05.2016 15:00

Dubaj – miasto ekskluzywnych hoteli, biurowców, apartamentowców i... biernych mieszkańców

Dubaj – miasto ekskluzywnych hoteli, biurowców, apartamentowców i... biernych mieszkańców

Foto: 123RF

Niemal każda rozmowa z mieszkającymi tu ludźmi utwierdza mnie w przekonaniu o specyficznej postawie Dubajczyków i ich roszczeniowym nastawieniu do świata.

„Zwykle dochód państwa pochodzi z nadwyżek produkcyjnych, ale w Dubaju nie zależy on od wydajności wytwórczej obywateli – notuję. – Tu dzieje się wręcz odwrotnie: państwo, które niczego nie produkuje i nie wytwarza, stało się ich źródłem przychodu. Ogromne dochody wygenerowane z rynku nieruchomości, turystyki, usług czy z pośredniczenia w gigantycznej wymianie handlowej wyzwoliły fenomen państwowego beneficjum. Takie państwo, które rozdziela przychody, zapewniając powszechnie wysoki dobrobyt i dostatni standard życia rodowitym obywatelom, ekonomiści nazywają rentierskim, czyli dystrybucyjnym".

Czytaj także

Ta nierealna wprost opiekuńczość państwa, postrzegana jako dar niebios czy szczęśliwy zbieg wydarzeń, przyczyniła się do rozkwitu niezdrowej mentalności rentierskiej. Społeczeństwo, od którego nie wymaga się żadnego zaangażowania czy wysiłku, żyjące na koszt państwa i nieproduktywne, umocniło się w złudnym przekonaniu, że przywileje oraz korzyści materialne i finansowe należą mu się z urzędu.

Oczywiście do takiej pasożytniczej postawy społecznej przyczynił się rząd, rozdzielając gratyfikacje i przyjmując rolę „państwowej niani". Ale nie robi tego bezinteresownie. Władca emiratu wie, że taka moralna „korupcja" zapewnia mu polityczną legitymizację elity rządzącej. Życzliwość i lojalność poddanych związana jest z przeszłością plemienną tego społeczeństwa, dla którego książę zawsze był sprawcą ich dobrobytu.

Perspektywa „pełnego żołądka"

Z wysokości pięćdziesięciu pięter patrzę na roziskrzone światłami połacie, które przed półwieczem stały w mroku, co najwyżej punktowo oznaczone ogniskami nomadów. Dziś tętni tu życie i wszyscy wierzą w stabilność i trwałość gospodarki, która ich żywi.

Stabilna sytuacja polityczna kraju, brak konfliktów społecznych wynikających z etnicznych czy wyznaniowych podziałów sprawiają, że społeczeństwo plemienne, osadzone w tradycyjnej kulturze, opierające się na zależnościach rodzinnych, klanowych i partyjnych oplatających całe państwo oraz na poparciu możnowładcy, nigdy nie będzie krytykować wprowadzanych reform. Dlatego w Dubaju nie powiodła się Arabska Wiosna 2012 roku. Emiraty też, broniąc się przed wszelkimi konfliktami społecznymi, nie chcą za żadne skarby wpuścić swoich współwyznawców z Syrii. Wolą, żeby bałagan robili w Europie.

Poparcie dla wszelakich działań szejka wynika jeszcze z dwóch powodów: baya, czyli uznania przez obywateli władzy emira, tak z punktu widzenia politycznego, jak i religijnego, oraz baraka – „mocy uzdrawiającej boskiego pochodzenia".

Szejk dla umocnienia swojej pozycji sięga też do narodowych symboli kultury. Odświeżył zakorzenioną w przeszłości Beduinów tradycję wyścigu wielbłądów, odrestaurował stary fort, historyczną dzielnicę oraz słynne wieże wiatrowe – niegdyś symbol bogatego domostwa. A przede wszystkim podkreślił status prawa opierającego się na szariacie, budując przy tym nowe meczety i ośrodki islamskiej kultury. Zwrócił większą uwagę na niektóre symbole: flagę, hymn czy święto niepodległości przypadające 2 grudnia. Tego dnia miasto pokrywa się oznakami narodowymi, samochody są dosłownie wytapetowane portretami szejka. Taką manifestację kultu widziałem tylko raz, w Moskwie, gdzie w mroźny dzień niekończąca się kolejka powoli przesuwała się do mauzoleum, aby oddać hołd wielkiemu Iljiczowi Leninowi. Ludzie bardzo spontanicznie wyrażają swoją patriotyczną postawę. To manifest dumy z bycia Dubajczykiem. Osadzeni w namacalnych realiach ekonomicznych miejscowi nie skrywają poczucia przynależności do lepszej, bogatej kategorii społecznej.

„Monarchowie regionu poświęcili dużo czasu i zasobów, aby ukazać siebie jako naturalnych mandatariuszy swych kultur, podkreślając ścisły związek z historią swojego kraju, z islamem i plemiennymi tradycjami" – twierdzi F. Gregory Gause, profesor Harvardu.

Perspektywa „pełnego żołądka" to jeszcze nie wszystko: społeczeństwo właściwie nie domaga się uczestnictwa w życiu politycznym. Szejk musi dbać raczej o swoje bliższe i dalsze kręgi rodzinne, często spełniające rolę pośrednika między obywatelami i władzą. Ich apetyt na wysokie stanowiska publiczne nieraz bywa nienasycony. Dlatego cały czas trzeba czuwać nad lojalnością tej elity, wspierając ją w różny sposób i wspaniałomyślnie obdzielając istotnymi funkcjami politycznymi, administracyjnymi oraz uprawnieniami gospodarczymi. Podłożem tych oczekiwań jest tradycja pochodząca z czasów, kiedy plemiona pasterskie żyły według opiekuńczego „kodeksu rycerskiego", zgodnie z którym przywódcy rodów zapewniali kręgom rodzinnym wyższą pozycję socjalną. I tak pozostało do dziś.

Mentalność rentierska

Bezpieczeństwo ekonomiczne zagwarantowane przez państwowe beneficjum, w każdym przypadku zapewnienie obywatelom korzyści, ma dostrzegalne konsekwencje natury socjalnej i gospodarczej, by nie powiedzieć, że wyciska piętno pasożytnictwa na całym kraju. Młode, przesiąknięte „mentalnością rentierską" pokolenie przyjęło postawę pasywną i głęboko apatyczną. Nie ma stymulacji do podjęcia pracy, bo większość ma od kołyski do grobu niemalże całkowicie zapewniony przez państwo byt. Brak ambicji, wynikający też w pewnym sensie z nieistniejącej w społecznościach beduińskich tradycji przedsiębiorczości i jakiejś szczególnej etyki pracy, sprawia, że trudno namówić młodych do nauki, do zaangażowania się w gospodarkę czy karierę zawodową. Bogactwo zdobyte ciężką pracą to tutaj przeżytek. No bo po co się wysilać, skoro skazanego na „dobrowolne" bezrobocie stać na zaspokojenie pragnień materialnych i nabycie luksusowych produktów konsumpcyjnych? Logicznie biorąc, pozbawieni wszelkich trosk Emiratczycy, którzy osiągnęli punkt nasycenia dobrobytem, powinni być szczęśliwi. Jednak w większości tacy nie są, gdyż ich życie jest puste.

Pieniądze czynią ludzi szczęśliwszymi w niewielkim stopniu. W zasadzie, gdy dobra materialne zaspokoją podstawowe potrzeby życiowe, zadowolenie z życia zależy od innych, pozafinansowych czynników. Otaczający świat nie ułatwia zadania. Państwo jest jak nadopiekuńczy rodzice, którzy bezkrytycznie wyręczają dzieci w wielu czynnościach, kontrolują każdy krok. Taki parasol ochronny, edukowanie pod kloszem, zaburza rozwój samodzielności i decydowania o sobie lub, gorzej, prowadzi do upośledzenia funkcji społecznych.

Do tej pory przychody emiratu pozwalały uniknąć nakładania podatków, lecz ciągły jego rozwój i coraz bardziej kosztowne usługi publiczne wymagają pewnych form opodatkowania. Jeśli któregoś dnia trzeba będzie sprowadzić gospodarkę na drogę rozwoju niezależnego od innych krajów, Dubaj, z ugruntowanym wizerunkiem państwa „tax-free", będzie miał kłopoty z nałożeniem podatków na przyzwyczajonych do opiekuńczości i niesamodzielnych obywateli. Na razie czyni to, uciekając się do „ukrytych" form fiskalnych, takich jak opłata za autostradę, za szeroki system parkingów czy podatek od legalizacji dokumentów w instytucjach państwowych.

W świetle wydarzeń politycznych, do których w ostatnich czasach doszło na Bliskim Wschodzie, poczynając od upadku rządu Saddama Husajna w Iraku po bezowocne powstanie Arabskiej Wiosny, rodzi się pytanie: jak cieszącym się długowiecznością, w porównaniu z republikami arabskimi, systemom monarchicznym emiratów udaje się zachować kontrolę i, przede wszystkim, cieszyć się aprobatą społeczeństwa, podczas gdy ich sąsiedzi mają z tym problem? Kluczowy element ich stabilności politycznej zależy od strategii, głównie od wzmocnienia sojuszy bazujących na połączeniu legitymizacji kulturalnej, represji oraz zachęt ekonomicznych mających na celu zażegnanie niezadowolenia. Rząd musi liczyć się z tym, że społeczeństwo jest coraz młodsze i bardziej światłe, ma szeroki dostęp do środków informacyjnych, internetu czy telewizji satelitarnej. Jest bardziej świadome politycznie i potencjalnie gotowe do roszczeń odnośnie do udziału w życiu państwa. Przykładem wstrząsu politycznego może być Bahrajn, który w 2011 i 2012 roku był świadkiem kilku faz protestów. Rozpoczęły się one spokojnie pod kierownictwem studenckiej organizacji „Ruch 14 lutego" i zostały natychmiast stłumione przez policję. Demonstranci domagali się stworzenia nowego rządu, upowszechnienia nowej konstytucji, zmniejszenia bezrobocia i większej integracji politycznej ludności szyickiej, która stanowi aż 70 procent obywateli, a jest formalnie wykluczona z rządu, ponieważ rodzina panująca jest wyznania sunnickiego. W kontekście politycznym Zatoki protesty w Bahrajnie są przykładem ważnego dysonansu, który jeszcze stanowi odosobniony przypadek i nie wywołał w sąsiednich krajach efektu domina, jak to miało miejsce w krajach Maghrebu, czyli Afryki Północno-Zachodniej.

Państwo rentierskie, niemal w całości oparte na usługach i pozbawione przemysłu, uzależnione od kapitału zagranicznego, jest narażone na to, że będzie musiało podporządkować się trendom panującym w światowej gospodarce i handlu. Jakakolwiek zawierucha polityczna czy gospodarcza odbija się na gospodarce kraju, zwłaszcza na sektorze turystycznym i nieruchomościach. Jako pierwszy boleśnie odczuł globalną niepewność zrodzoną po zamachu w Nowym Jorku 11 września 2001 roku hotel Burdż al-Arab, który przez wiele miesięcy stał pusty. Ten zamach ukazał, jak bardzo komplikuje się sytuacja w mieście czy nawet w całym regionie, które zostają postrzegane jako miejsca ryzykowne. Gdyby w Dubaju doszło do napiętej sytuacji politycznej czy pojawiłyby się tu jakieś poważne problemy, wiele firm zagranicznych przeniosłyby się do innych, bezpieczniejszych krajów Bliskiego Wschodu.

Fragment książki Jacka Pałkiewicza „Dubaj. Prawdziwe oblicze", która ukaże się nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwo

Śródtytuły od redakcji

23 maja rozdamy trzy egzemplarze książki w konkursie na profilu „Rzeczpospolitej" na Facebooku: https://www.facebook.com/dziennikrzeczpospolita/

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Niemal każda rozmowa z mieszkającymi tu ludźmi utwierdza mnie w przekonaniu o specyficznej postawie Dubajczyków i ich roszczeniowym nastawieniu do świata.

„Zwykle dochód państwa pochodzi z nadwyżek produkcyjnych, ale w Dubaju nie zależy on od wydajności wytwórczej obywateli – notuję. – Tu dzieje się wręcz odwrotnie: państwo, które niczego nie produkuje i nie wytwarza, stało się ich źródłem przychodu. Ogromne dochody wygenerowane z rynku nieruchomości, turystyki, usług czy z pośredniczenia w gigantycznej wymianie handlowej wyzwoliły fenomen państwowego beneficjum. Takie państwo, które rozdziela przychody, zapewniając powszechnie wysoki dobrobyt i dostatni standard życia rodowitym obywatelom, ekonomiści nazywają rentierskim, czyli dystrybucyjnym".

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem