Stabilna sytuacja polityczna kraju, brak konfliktów społecznych wynikających z etnicznych czy wyznaniowych podziałów sprawiają, że społeczeństwo plemienne, osadzone w tradycyjnej kulturze, opierające się na zależnościach rodzinnych, klanowych i partyjnych oplatających całe państwo oraz na poparciu możnowładcy, nigdy nie będzie krytykować wprowadzanych reform. Dlatego w Dubaju nie powiodła się Arabska Wiosna 2012 roku. Emiraty też, broniąc się przed wszelkimi konfliktami społecznymi, nie chcą za żadne skarby wpuścić swoich współwyznawców z Syrii. Wolą, żeby bałagan robili w Europie.
Poparcie dla wszelakich działań szejka wynika jeszcze z dwóch powodów: baya, czyli uznania przez obywateli władzy emira, tak z punktu widzenia politycznego, jak i religijnego, oraz baraka – „mocy uzdrawiającej boskiego pochodzenia".
Szejk dla umocnienia swojej pozycji sięga też do narodowych symboli kultury. Odświeżył zakorzenioną w przeszłości Beduinów tradycję wyścigu wielbłądów, odrestaurował stary fort, historyczną dzielnicę oraz słynne wieże wiatrowe – niegdyś symbol bogatego domostwa. A przede wszystkim podkreślił status prawa opierającego się na szariacie, budując przy tym nowe meczety i ośrodki islamskiej kultury. Zwrócił większą uwagę na niektóre symbole: flagę, hymn czy święto niepodległości przypadające 2 grudnia. Tego dnia miasto pokrywa się oznakami narodowymi, samochody są dosłownie wytapetowane portretami szejka. Taką manifestację kultu widziałem tylko raz, w Moskwie, gdzie w mroźny dzień niekończąca się kolejka powoli przesuwała się do mauzoleum, aby oddać hołd wielkiemu Iljiczowi Leninowi. Ludzie bardzo spontanicznie wyrażają swoją patriotyczną postawę. To manifest dumy z bycia Dubajczykiem. Osadzeni w namacalnych realiach ekonomicznych miejscowi nie skrywają poczucia przynależności do lepszej, bogatej kategorii społecznej.
„Monarchowie regionu poświęcili dużo czasu i zasobów, aby ukazać siebie jako naturalnych mandatariuszy swych kultur, podkreślając ścisły związek z historią swojego kraju, z islamem i plemiennymi tradycjami" – twierdzi F. Gregory Gause, profesor Harvardu.
Perspektywa „pełnego żołądka" to jeszcze nie wszystko: społeczeństwo właściwie nie domaga się uczestnictwa w życiu politycznym. Szejk musi dbać raczej o swoje bliższe i dalsze kręgi rodzinne, często spełniające rolę pośrednika między obywatelami i władzą. Ich apetyt na wysokie stanowiska publiczne nieraz bywa nienasycony. Dlatego cały czas trzeba czuwać nad lojalnością tej elity, wspierając ją w różny sposób i wspaniałomyślnie obdzielając istotnymi funkcjami politycznymi, administracyjnymi oraz uprawnieniami gospodarczymi. Podłożem tych oczekiwań jest tradycja pochodząca z czasów, kiedy plemiona pasterskie żyły według opiekuńczego „kodeksu rycerskiego", zgodnie z którym przywódcy rodów zapewniali kręgom rodzinnym wyższą pozycję socjalną. I tak pozostało do dziś.
Mentalność rentierska
Bezpieczeństwo ekonomiczne zagwarantowane przez państwowe beneficjum, w każdym przypadku zapewnienie obywatelom korzyści, ma dostrzegalne konsekwencje natury socjalnej i gospodarczej, by nie powiedzieć, że wyciska piętno pasożytnictwa na całym kraju. Młode, przesiąknięte „mentalnością rentierską" pokolenie przyjęło postawę pasywną i głęboko apatyczną. Nie ma stymulacji do podjęcia pracy, bo większość ma od kołyski do grobu niemalże całkowicie zapewniony przez państwo byt. Brak ambicji, wynikający też w pewnym sensie z nieistniejącej w społecznościach beduińskich tradycji przedsiębiorczości i jakiejś szczególnej etyki pracy, sprawia, że trudno namówić młodych do nauki, do zaangażowania się w gospodarkę czy karierę zawodową. Bogactwo zdobyte ciężką pracą to tutaj przeżytek. No bo po co się wysilać, skoro skazanego na „dobrowolne" bezrobocie stać na zaspokojenie pragnień materialnych i nabycie luksusowych produktów konsumpcyjnych? Logicznie biorąc, pozbawieni wszelkich trosk Emiratczycy, którzy osiągnęli punkt nasycenia dobrobytem, powinni być szczęśliwi. Jednak w większości tacy nie są, gdyż ich życie jest puste.