Jest teraz 28 tenisistek, które prowadziły w światowym rankingu. Jak na prawie pół wieku – chyba niedużo. Być w tym towarzystwie to coś więcej niż powód do wysokiego rozstawienia i szacunku w szatni każdego turnieju. Rankingi sprawa poważna, w tenisie wyznaczają sposób traktowania grających, ich pozycję marketingową i dostęp do turniejów. I opowiadają, na swój szczególny sposób, historię tenisa.
Tenisistki i tenisistów klasyfikowano w sposób subiektywny niemal od początku tej gry. Oczywiście oceny w XIX wieku były tylko wrażeniem dziennikarzy wyniesionym z pierwszych turniejów, bardziej specjalistyczne, choć wciąż subiektywne listy pojawiły się w latach 20. minionego wieku. Tworzyli je – głównie na koniec roku w rubrykach sportowych amerykańskich i brytyjskich gazet – redaktorzy, działacze, eksperci i miłośnicy tenisa.
Mieliśmy zatem rankingi w „The Daily Telegraph", „American Lawn Tennis", „Daily Mail". Swoją klasyfikację podawał w latach 30. szef Francuskiej Federacji Tenisowej Pierre Gillou, w Australii Harry Hopman, w latach 50. dołączyli uznani autorzy „World Tennis" i „L'Equipe", pojawiały się panele eksperckie, ale rewolucję w tej sprawie wywołały zmiany organizacyjne w erze open, od 1968 roku, gdy tenis stał się także sposobem na zarabianie dużych pieniędzy.
Kobiety, które stworzyły w 1973 roku Women's Tennis Association, miały wziętą od mężczyzn wiedzę (ranking ATP powstał wcześniej), że klasyfikacja grających sprzyja organizacji turniejów, pomaga wyłonić gwiazdy i wzmocnić promocję dyscypliny. Pierwszy oficjalny, wyliczany przez komputery ranking WTA pojawił się zatem 3 listopada 1975 roku. Pierwszą liderką została Amerykanka Chris Evert, mistrzyni czterech z siedmiu turniejów Wielkiego Szlema poprzedzających dzień ogłoszenia klasyfikacji.
Czytaj więcej
Poturbowany przez życie Boris Becker znów stanął przed londyńskim sądem, tym razem z powodu zbyt silnej wiary, że ogłoszenie upadłości to dobry sposób na zachowanie majątku.