Irena Lasota: To, co niewyobrażalne już tu jest

Noc z 8 na 9 marca 2022. Ukraina budzi się (jeśli tam w ogóle ktoś śpi) do 14. dnia wojny. My, którzy obserwujemy tę wojnę z daleka, powoli się do niej przyzwyczajamy. Najpierw był horror, że Rosja otacza Ukrainę z wszystkich stron, w grudniu przyszło ultimatum Putina, potem byliśmy świadkami konsultacji wewnątrz NATO i wszelkich innych trójkątnych, ośmiokątnych i ośmiorniczych aliansów porozumień i organizacji. Nagle wszyscy zaczęli do wszystkich jeździć, spotykać się i wydawać oświadczenia, wszystkie w duchu: jeśli jeszcze raz włożysz palec do budyniu, to tym razem naprawdę dam ci w tyłek.

Aktualizacja: 20.03.2022 15:39 Publikacja: 11.03.2022 16:00

Irena Lasota: To, co niewyobrażalne już tu jest

Foto: AFP

I jak najbardziej symbolicznie, dokładnie gdy w Nowym Jorku obradowało specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ pod przewodnictwem (akurat była jego kolejka) ambasadora Rosji – ta sama Rosja, jeden z pięciu gwarantów pokoju międzynarodowego wedle naszego porządku międzynarodowego, napadła na Ukrainę. A sesja Rady Bezpieczeństwa trwała w najlepsze, tyle że ambasador Ukrainy był naprawdę zdenerwowany. Przewodniczący raz mówił coś jako prowadzący, raz jako delegat, inni delegaci potępiali, trochę bardziej, trochę mniej, a na Ukrainę padały już pociski.

W grudniu 1939 r. Liga Narodów usunęła Związek Sowiecki ze swego składu za napaść na Finlandię. Dziś jedyne, co można zrobić, to od czasu do czasu wyjść demonstracyjnie z jakiegoś telewizyjnego wystąpienia na przykład w Komisji (czy jak to się obecnie nazywa, a nie ma żadnego znaczenia) Praw Człowieka. Absurd tych układów politycznych wynegocjowanych w 1945 r. nie trafia jeszcze do wszystkich.

W ogóle wszystko staje na głowie, wydarzenia idą szybciej niż myślenie o nich. Dobry szlachetny Zachód zaoferował prezydentowi Zełeńskiemu – w pierwszym dniu wojny! – azyl, oczywiście z rodziną, a gdyby nawet zechciał, to z całym rządem. Boris Johnson nawet odwoływał się do tradycji, jakby nie wiedząc, że w 1940 r. generał de Gaulle nie był szefem rządu, który poddał Francję Niemcom. Przeciwnie. Gościnność wobec prezydenta Zełeńskiego brała się z przekonania, że Kijów padnie w ciągu kilkunastu godzin, że nie ma co sobie zawracać głowy jakąś tam wojenką, a jeśli Putin będzie wkładał wszystkie palce do budyniu, to zabierzemy mu Nord Stream 2 i coś tam jeszcze.

Gościnność wobec prezydenta Zełeńskiego brała się z przekonania, że Kijów padnie w ciągu kilkunastu godzin, że nie ma co sobie zawracać głowy jakąś tam wojenką, a jeśli Putin będzie wkładał wszystkie palce do budyniu, to zabierzemy mu Nord Stream 2 i coś tam jeszcze.

Jak wiemy, prezydent Zełeński nie skorzystał z zaproszenia, a Zachód, NATO i tutti frutti zaczęli walić w Putina, oligarchów i Rosję jako państwo sankcjami i podrzucać, trochę nieśmiało, pomoc wojskową. Może tej pomocy idzie więcej, niż wiemy (mam nadzieję), ale szczere oświadczenia prezydenta Bidena, że żaden amerykański żołnierz nie będzie ginął za Charków, brzmiały właściwie zachęcająco dla Putina.

Wojna trwa. Mamy dużo więcej komentarzy, przewidywań, politycznych manewrów niż dokładnej informacji o tym, co się dzieje na froncie, na frontach, pod pociskami. Kakofonia jest przerażająca i sama zastanawiałam się, czy przyłączać się do niej, pisząc ten felieton. Bo przecież wszystko zostało już powiedziane. Może my, którzy groziliśmy Putinem i Rosją, powinniśmy mieć do siebie pretensje, żeśmy mieli zbyt mały wpływ na polityków, na opinię społeczną. To moje mówienie „my" jest z pewnością nieskromne w zestawieniu z takimi książkami, jak „Putinism" Waltera Laqueura czy nadzwyczajnie mądry i przewidujący artykuł George'a Weigla „Lenin meets Corleone", napisany dokładnie siedem lat temu, w którym sugerował, że „Ojciec chrzestny" może być lepszym przewodnikiem po polityce rosyjskiej niż najbardziej skomplikowane analizy polityczne. W swojej bezsilności chciałam zamiast felietonu posłać zbiór artykułów o Czeczenii, o aneksji Krymu, o wojnie Rosji z Gruzją, o Białorusi, gdzie tysiące sprzeciwiły się putinizacji swego kraju. Chciałam posłać rysunki, które dzieci w Groznym rysowały w trakcie terapii, kiedy wciąż spadały bomby, dodać listę najlepszych filmów, książek i obrazów o tym, czym jest wojna. Ale to wszystko jest i było, wystarczy do tego sięgnąć. Cokolwiek przyniosą najbliższe dni czy tygodnie, nawet jeśli Ukraina powstrzyma Putina, to straszne już nastąpiło. To, co było niewyobrażalne, już jest.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Totalne załamanie światowego porządku

I jak najbardziej symbolicznie, dokładnie gdy w Nowym Jorku obradowało specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ pod przewodnictwem (akurat była jego kolejka) ambasadora Rosji – ta sama Rosja, jeden z pięciu gwarantów pokoju międzynarodowego wedle naszego porządku międzynarodowego, napadła na Ukrainę. A sesja Rady Bezpieczeństwa trwała w najlepsze, tyle że ambasador Ukrainy był naprawdę zdenerwowany. Przewodniczący raz mówił coś jako prowadzący, raz jako delegat, inni delegaci potępiali, trochę bardziej, trochę mniej, a na Ukrainę padały już pociski.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich