Ułatwiają sobie oni w ten sposób życie, nazywając w ten sposób wszystkie odmienne poglądy. Owszem, istnieje w naszym świecie prawdziwy irracjonalizm, rozumiany jako odrzucenie rozumowego poznawania rzeczywistości, a więc – z definicji – zamknięty na racjonalną debatę. Jest on zawsze niebezpieczny i szkodliwy, a jeśli jest rozpowszechniony w zbiorowości, to prowadzi wręcz do szaleństwa. Historia aż nadto konkretnie i wielokrotnie potwierdziła prawdziwość słów Francisca de Goi: „gdy rozum śpi, budzą się upiory".
Prawdziwym przeciwnikiem „racjonalizmu zamkniętego" jest „racjonalizm otwarty", który z irracjonalizmem nie ma nic wspólnego. Ta forma racjonalizmu szanuje wszelkie osiągnięcia nauki, ale nie jest wobec niej bezkrytyczna, bo przecież całkowicie racjonalnie można dowieść, że mnóstwo dokonań uznanych ongiś za „naukowe" z czasem okazało się błędnych, a niekiedy zostały wręcz osiągnięte tendencyjnie dobranymi metodami, by udowodnić założoną z góry, lecz fałszywą, tezę. Ta forma racjonalizmu niezmiernie szanuje ludzki rozum jako niezrównane narzędzie poznania i opisu rzeczywistości. Ale uznaje też, że istnieją granice ściśle rozumowego dochodzenia do prawdy. Dlatego pozostaje otwarta na transcendencję – na obiektywne istnienie innych wymiarów rzeczywistości: piękna, miłości czy etyki, o których można bardzo wiele powiedzieć, używając rozumu, ale ich istnienia nie da się w sposób ściśle naukowy dowieść ani opisać.
Można bowiem całkowicie racjonalnie pokazać, że pojęcie piękna nie da się zamknąć w ściśle rozumowych kategoriach, że całkowicie racjonalna miłość przestaje już być miłością, a etyka w granicach czystego rozumu jest arbitralnym wyborem, a nie racjonalnym systemem.
Czy twierdzenie, że „Koncerty branderburskie" są jedynie sumą zapisanych nutami dźwięków wywołujących poruszenie emocjonalne u pewnej części ludzkiej populacji, jest naukowe? Natomiast przekonanie, że swoją harmonią docierają one do jakiejś niewyrażalnej inaczej części rzeczywistości, jest całkowicie irracjonalne? Czy przekonanie, że poezja Miłosza, Szymborskiej lub Brodskiego to jedynie zestaw wyrazów tak zręcznie dobranych, by podrażnić korę mózgową czytelnika i uruchomić w nim uczuciowe poruszenia, jest naukowe? Natomiast pogląd, że poezja opowiada nam taką część prawdy o człowieku i ludzkim losie, których nie sposób inaczej opowiedzieć, to zwykły irracjonalizm?
Podobnie jest z miłością. Czy pogląd, że wszelkie głębsze relacje pomiędzy ludźmi to jedynie świadoma lub nieuświadomiona erotyka, w którą wyposażyła nas natura, aby zapewnić przetrwanie gatunku, czego jednak w żaden sposób nie można dowieść, jest racjonalny, a irracjonalne jest przekonanie, że ludzie są zdolni transcendować swój egoizm, aby wzajemnie się obdarowywać? A etyka? Jak słusznie pokazał Leszek Kołakowski, równie racjonalny jak kantowski imperatyw kategoryczny, aby czynić jedynie to, co mogłoby zostać prawem powszechnym, może być pogląd, że np. pragnę, aby inni ludzie zawsze mówili prawdę, ale abym ja sam czynił to jedynie wtedy, kiedy jest to dla mnie korzystne. A prawa człowieka? Są całkowicie arbitralną konstrukcją, której rozumowo w żaden sposób wywieść się nie da, co wielokrotnie podkreślali przedstawiciele kultur odmiennych od zachodniej. Nie istnieje bowiem ani racjonalny dowód, ani też empiryczna metoda, by dowieść tak fundamentalnych zasad, jak równość kobiet oraz mężczyzn, zakaz tortur czy poszanowanie różnorakich mniejszości.
Całkowicie racjonalnie można natomiast pokazać, że „racjonalizm zamknięty" roszczący sobie prawa do monopolu na rozumność, jest równie racjonalną i równie arbitralną konstrukcją co „racjonalizm otwarty".