Wieczór niespełnionych kuglarzy

U nas nikogo nie obchodzi, kim jesteś i co zrobiłeś" – mówi Clem (Willem Dafoe), jeden z cyrkowych wyjadaczy, do Stantona Carlisle'a (Bradley Cooper), który właśnie dostał fuchę nawoływacza w żebraczej operze, jak ktoś nazywa cyrkową branżę zaludnioną przez „dziwolągi", „kurioza" i „osobliwości". Mężczyzna trafia do jarmarcznego światka, uciekając przed przeznaczeniem i wymiarem sprawiedliwości. Nie ma zielonego pojęcia, że jego los i tak został już przypieczętowany w kartach tarota.

Publikacja: 28.01.2022 17:00

Wieczór niespełnionych kuglarzy

Foto: Kerry Hayes/20th Century Studios/Disney Polska

W członkach wędrownej trupy Stanton odnajduje bratnie dusze, tak samo jak on doświadczone przez życie i zmagające się z problemami. Pierwsze kroki w kuglarstwie pomagają mu stawiać Zeena (Toni Collette) i Pete (David Strathairn). Gdy Stan poznaje sekret ich specjalnego numeru, postanawia wykorzystać nabytą wiedzę tam, gdzie są prawdziwe pieniądze, a więc w mieście, wśród socjety. Scenę dzieli z Molly (Rooney Mara), dziewczyną, która w swych dłoniach potrafi okiełznać prąd.

Chłopak ma talent. Na występy przychodzą tłumy. Rzecz w tym, że wciąż mu mało. Spotkanie z pozbawioną skrupułów psycholożką doktor Lilith Ritter (Cate Blanchett) zaostrza jego nieposkromiony apetyt. Z nią może wreszcie do perfekcji opanować magiczną sztuczkę polegającą w istocie na oszustwie.

Czytaj więcej

Autoryzowane wykłady króla

„Być może wszyscy jesteśmy świrami" – przekonywał William Lindsay Gresham, walczący z depresją i alkoholizmem autor, który, usłyszawszy historię człowieka atrakcji odgryzającego głowy żywym kurczakom i wężom w zamian za butelkę gorzały, opisał ją i wydał w formie książki. Jego „Zaułek koszmarów", dobrze przyjęty, choć wnet cenzurowany i zakazywany, zekranizował w 1947 roku Edmund Goulding. Motorem napędowym tamtego projektu i zarazem odtwórcą głównej roli był Tyrone Power, wtedy ulubieniec Ameryki. Dzieło, pomimo znakomicie poprowadzonej anegdoty skupionej na szaleństwie i wręcz maniakalnym dążeniu do spełnienia amerykańskiego snu, okazało się klapą. Dziś do tematu powraca Guillermo del Toro, zdobywca Oscara za „Kształt wody" (2017).

Meksykański reżyser nosił się ponoć z zamiarem zrobienia tego obrazu od 1998 roku. Mając dzieje kina w małym palcu, zręcznie ilustruje Stany Zjednoczone z końcówki wielkiego kryzysu, u progu nowej wojny, sięgając po tropy znane z wypchanych po brzegi freudyzmem filmów noir i łącząc je z elementami charakterystycznymi dla jego wcześniejszej twórczości. W skąpanej w zgniliźnie warstwie wizualnej można zatem odnaleźć zarówno długie, acz klaustrofobiczne korytarze, przesiąknięte papierosowym dymem gabinety oraz mroczne przejścia oraz ekscentryczne bibeloty, na czele z zakonserwowanym w słoiku płodem. Koła i spirale – w stylu choćby górującego nad jarmarkiem diabelskiego młyna – przyprawiają o zawrót głowy. Raz wchodząc do piekła, nie ma się szans, by znaleźć zeń wyjście.

Czytaj więcej

"Pleasure": Pornowariant amerykańskiego snu

Gwiazdy pierwszej klasy (w rolach momentami zakrawającymi na pastisz) oraz stylowa scenografia nierozerwalnie połączona z pracą kamery stanowią jedynie elegancką fasadę. A to, niestety, nie wystarcza, by „Zaułek koszmarów" AD 2021 uznać za kino spełnione. Del Toro pogłębia wprawdzie tak motywacje postaci, jak i ich egzystencjalne perturbacje, ale kosztem pewnej dosłowności. Całość zostaje odarta z aury tajemniczości. Brak tu przede wszystkim atmosfery niepokoju, która u Gouldinga korespondowała z tym, co niewysłowione i przedstawione aluzyjnie, wręcz eufemistycznie, zwłaszcza z postacią cyrkowego świra żywiącego się kurczakami i wężami. Ekranizacja „pulpowej" powieści Greshama od meksykańskiego reżysera jest z kolei aż nadto czytelna, może nawet jednowymiarowa. Del Toro nic praktycznie nie ograniczało. Jest w tym, zdaje się, coś niesamowitego, że choć miał tyle asów w rękawie jego „Zaułek koszmarów" wypada znacznie gorzej niż odważna, wielowarstwowa i obłąkańcza wersja z 1947 roku, a więc z okresu, gdy w Hollywood panowała cenzura.

„Zaułek koszmarów", reż. Guillermo del Toro, dystr. Disney

W członkach wędrownej trupy Stanton odnajduje bratnie dusze, tak samo jak on doświadczone przez życie i zmagające się z problemami. Pierwsze kroki w kuglarstwie pomagają mu stawiać Zeena (Toni Collette) i Pete (David Strathairn). Gdy Stan poznaje sekret ich specjalnego numeru, postanawia wykorzystać nabytą wiedzę tam, gdzie są prawdziwe pieniądze, a więc w mieście, wśród socjety. Scenę dzieli z Molly (Rooney Mara), dziewczyną, która w swych dłoniach potrafi okiełznać prąd.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS