W sierpniu odłożyłem pięciotygodniową wyprawę do RPA, a czas wreszcie ten fascynujący kraj poznać dokładniej. Byłem tam kilka razy, ale nigdy nie wyjechałem winiarsko poza dawny Kraj Przylądkowy, a przecież i na południu Afryki wiele się zmieniło.
A gdyby mnie jakimś cudem zaniosło do Tanzanii, to tym razem zjeździłbym również tamtejsze winnice. Nie dorównują one jakością swych win tym z RPA, ale przecież warto i im przyjrzeć się bliżej, tym bardziej że Tanzania to drugi producent w Afryce Subsaharyjskiej.
Czytaj więcej
Licznik wybił 500. Tak, wiem, że to przekłamanie, że moich felietonów o winie było więcej niż pół tysiąca, ale te kilkanaście czy kilkadziesiąt gdzieś zniknęło, zresztą, czy to ważne? Jedno jest pewne – zacząłem pisać je ponad dziesięć lat temu, a od tego czasu świat wina w Polsce zmienił się nie do poznania.
Państwa również namawiam do podróży, niekoniecznie tak dalekich. Z pewnością warto spenetrować winiarsko Niemcy, bo kraina rieslingów i pinot noir kusi. A Austria, winiarsko słabo u nas znana, ze swymi Gruner veltlinerami i rieslingami? No przecież to cudo! Mnie jednak pociągają też znacznie bliższe rewiry, bo – wstyd się przyznać – mam potężne zaległości w winnicach polskich. Można je odwiedzać w weekendy, można wpadać na imprezy winiarskie, zwłaszcza że polskie wina – nigdy dość powtarzania – nie są już tylko ciekawostkami.