Jeśli Putin zniszczy Memoriał

Kreml postanowił zniszczyć stowarzyszenie Memoriał. Jeśli do tego dojdzie, zniknie jedna z ostatnich rosyjskich organizacji broniących praw człowieka i przypominających o stalinowskich zbrodniach, a władzy jeszcze łatwiej będzie narzucać swoją interpretację historii.

Publikacja: 10.12.2021 10:00

Jednym z pierwszych działań działaczy Memoriału było odwiedzenie Wysp Sołowieckich, miejsca narodzin

Jednym z pierwszych działań działaczy Memoriału było odwiedzenie Wysp Sołowieckich, miejsca narodzin sowieckiego systemu łagrów. Przywieźli stamtąd kamień, który ustawili na placu Łubiańskim przed siedzibą KGB. Pomnik odsłonięto 30 października 1990 r.

Foto: EAST NEWS, Wojtek Łaski

W obronie Memoriału stanęły dziesiątki polityków, organizacji międzynarodowych, naukowców i pisarzy z całego świata. We wspólnym oświadczeniu laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow oraz redaktor naczelny „Nowej Gaziety" Dmitrij Muratow, podkreślili, że istnienie stowarzyszenia jest „zgodne z interesami społeczeństwa i państwa rosyjskiego". W podobnym tonie wypowiedziało się m.in. ponad 60 uczonych Rosyjskiej Akademii Nauk, członkowie Rady Praw Człowieka przy prezydencie Rosji, Centrum Jelcyna oraz rosyjski PEN Club. Światowej sławy prozaiczka Ludmiła Pietruszewska stwierdziła, że władze odbierają obywatelom pamięć o ofiarach Łubianki i Kołymy. Ogłosiła też, że zrzeka się przyznanej jej przez Putina nagrody państwowej.

Pod internetową petycją „Ręce precz od Memoriału" podpisało się już ponad 118 tys. osób. Próbę likwidacji potępił amerykański sekretarz stanu Antony Blinken oraz ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Czech. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell uznał, że zamknięcie organizacji byłoby „niepowetowaną stratą". Prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii wspólnie skrytykowali „dokonujący się w Rosji rewizjonizm historyczny". Mimo tak dużego wsparcia dla stowarzyszenia Kreml pozostaje głuchy na jakiekolwiek apele. Wygląda na to, że raz na zawsze postanowił rozwiązać „kłopot", jaki przez lata miał z Memoriałem i jego walką o pamięć oraz prawa obywatelskie.

Czytaj więcej

Hipokryzja Izraela. Czyje prawo własności jest ważniejsze?

Decyzja polityczna

Rozprawę ze Stowarzyszeniem Historyczno-Oświatowym, Dobroczynnym i Obrony Praw Człowieka Memoriał rosyjskie władze postanowiły przeprowadzić rękami prokuratury. Na początku listopada prokurator generalny Igor Krasnow poinformował o złożeniu do Sądu Najwyższego wniosku o likwidację Memoriału, który oskarżono o łamanie ustawy o „zagranicznych agentach". Zgodnie z jej zapisami organizacje pozarządowe korzystające z zagranicznego wsparcia muszą we wszystkich swoich materiałach i publikacjach informować, że posiadają taki status.

Równolegle moskiewscy śledczy skierowali do stołecznego sądu wniosek o zamknięcie Centrum Praw Człowieka, wchodzącego w skład stowarzyszenia, zarzucając mu usprawiedliwianie terroryzmu i ekstremizmu. W specjalnym oświadczeniu Memoriał odrzucił te oskarżenia, podkreślając, że są one motywowane politycznie.

Pod koniec listopada przed Sądem Najwyższym, gdzie rozpoczęła się rozprawa przeciwko stowarzyszeniu, kilkaset osób wzięło udział w pikiecie w jego obronie. Protestujący nosili maseczki z logo Memoriału. Część miała transparenty, na których napisano m.in. „Nie można zabić pamięci narodu". Posiedzeniu przewodziła sędzia Ałła Nazarowa, która zasłynęła tym, że trzy lata temu zdecydowała o zamknięciu Ruchu Praw Człowieka, kierowanego przez znanego obrońcę praw człowieka Lwa Ponomariowa.

W akcie oskarżenia prokuratura stwierdziła, że Memoriał w 2019 roku 19 razy naruszył prawo o „zagranicznych agentach". Według śledczych w ten sposób „pogwałcił prawo obywateli do swobodnego dostępu do informacji". Obrońcy przedstawili dowody na to, że organizacja na czas płaciła kary nakładane za brak adnotacji. Stąd, jak podkreślali, nie powinna być karana dwa razy za to samo. Przypomnieli też, że od tego czasu stowarzyszenie i podległe mu oddziały odpowiednio oznaczają wszystkie swoje 35 stron internetowych, ponad 21 kont w mediach społecznościowych oraz ulotki, artykuły i książki.

W trakcie rozprawy członkowie Memoriału wielokrotnie zwracali uwagę na absurdalność stawianych im zarzutów. Jedna z założycielek stowarzyszenia 87-letnia Jelena Żemkowa, podając sędzi swoją wizytówkę, na której napisano „zagraniczny agent", powiedziała, że ustawa nie precyzuje, gdzie powinny znajdować się te napisy. – Następnym razem prokuratorom nie spodoba się, że nie mam ich nadrukowanych na ubraniu – powiedziała. Śledczy z kolei nie potrafili udzielić odpowiedzi na pytanie, komu i w jaki sposób Memoriał wyrządził szkody, nie publikując informacji o „zagranicznym agencie".

Ostatecznie Ałła Nazarowa zarządziła przerwę

w rozprawie do 14 grudnia. Kilka dni później moskiewski sąd ma zdecydować o losie Centrum Praw Człowieka. Wśród stawianych mu zarzutów również znalazł się ten o łamaniu ustawy o „agentach zagranicznych". Dodatkowo prokuratorzy oskarżyli organizację o „usprawiedliwianie ekstremizmu" oraz łamanie rosyjskiej konstytucji. – W pozwie wprost stwierdzono, że jednym z powodów, dla których śledczy domagają się likwidacji, jest prowadzenie przez nas listy więźniów politycznych. Są na niej członkowie grup uznanych przez władze za terrorystyczne – mówi „Plusowi Minusowi" Tatiana Głuszkowa, prawniczka z Centrum. Chodzi o świadków Jehowy, ugrupowanie polityczne Artpodgotowka oraz islamski ruch Hizb ut-Tahrir.

W trakcie rozprawy prawnicy Memoriału chcieli przesłuchać dwójkę „ekspertów", którzy analizowali materiały stowarzyszenia pod kątem promocji ekstremizmu. To na podstawie ich opinii prokuratura sformowała swoje oskarżenia. Warto w tym miejscu dodać, że kompetencje tych „ekspertów" od lat podważają aktywiści zajmujący się obroną praw człowieka oraz środowisko akademickie. Sąd nie wydał jednak zgody na przesłuchanie. Rozprawa została przełożona na 16 grudnia.

Oba procesy to tylko zwieńczenie nacisków i ataków, jakie Kreml od lat stosuje przeciwko jednej z najbardziej znanych i cenionych niezależnych rosyjskich organizacji.

Czytaj więcej

Zboże. Nowe narzędzie rosyjskiego szantażu

Likwidacja białych plam

Memoriał narodził się z głasnosti i pierestrojki, reform systemu ZSRR wprowadzonych przez Michaiła Gorbaczowa w drugiej połowie lat 80. – W 1987 roku rozpoczął się proces rehabilitacji ofiar stalinizmu. Zaczęto stawiać pytania o ich upamiętnienie. W głowach ówczesnych działaczy społecznych i dysydentów narodził się pomysł założenia organizacji, która by się tym zajęła. Pojawiła się potrzeba stworzenia pewnej hierarchii i struktur. Do inicjatywy dołączyły znane nazwiska, w tym pokojowy noblista Andriej Sacharow. Dzięki temu zyskała ona większy impuls do działania – przypomina w rozmowie z „Plusem Minusem" Aleksiej Makarkin, rosyjski politolog i publicysta.

W styczniu 1989 roku w Moskwie zorganizowano konferencję założycielską Memoriału. Na czele stowarzyszenia stanął Sacharow. – Jego twórcy uznali, że skoro pojawiła się taka możliwość, trzeba wreszcie dać Rosjanom szansę poznania prawdy historycznej i zlikwidowania białych plam – mówi „Plusowi Minusowi" dr Agnieszka Bryc, ekspertka ds. Rosji i Izraela z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Jednym z pierwszych działań było odwiedzenie Wysp Sołowieckich, miejsca narodzin sowieckiego systemu łagrów, przez który przewinęło się niemal 30 mln ludzi. Członkowie Memoriału przywieźli stamtąd kamień, który ustawili na placu Łubiańskim przed siedzibą KGB. Wkrótce stał się w stolicy ważnym miejscem upamiętniania ofiar stalinowskiego terroru.

W 1991 roku z inicjatywy stowarzyszenia w Rosji uchwalono ustawę o rehabilitacji ofiar represji politycznych. W kolejnych latach po upadku Związku Radzieckiego organizacja zaczęła się rozrastać. W całym kraju założono ponad 50 regionalnych oddziałów, a jej działacze stali się główną siłą przywracającą pamięć o sowieckich zbrodniach. Stowarzyszenie stworzyło ogromne archiwum, w którym zebrano miliony dokumentów, zdjęć, świadectw i historii, zarówno osób represjonowanych, jak i ich katów z NKWD. Historycy przeszukiwali otwarte wreszcie archiwa sowieckiej bezpieki. Swoje zbiory przynosiły też rodziny ofiar. Wiele z nich wreszcie mogło poznać prawdę o bliskich. Aktywiści upamiętniali zapomniane miejsca kaźni, jak np. to na wyspie Nazino. Memoriał zaczął też wydawać książki, organizować wystawy, wykłady i pokazy filmowe. Dzięki jego staraniom na terenie obozu pracy Perm-36 otwarto muzeum. Od 2007 roku każdego 29 października pod kamieniem z Wysp Sołowieckich stowarzyszenie organizuje tzw. przywracanie nazwisk, czyli odczytywanie nazwisk ofiar Wielkiego Terroru z lat 1937–1938.

Organizacja nawiązała także współpracę z badaczami z zagranicy. Już w latach 90. ubiegłego wieku Memoriał, w którym działa Komisja Polska, podpisał z Ośrodkiem KARTA porozumienie, na mocy którego bierze udział w tworzeniu listy osobowej polskich ofiar reżimu sowieckiego, w tym zbrodni katyńskiej. W listopadzie 2021 roku stowarzyszenie nawiązało współpracę z Muzeum Auschwitz. Jej celem są m.in. badania nad losem sowieckich jeńców, którzy trafili do obozu.

Memoriał od początku promuje demokratyczne wartości i swobody obywatelskie. W tym celu powołano do życia wspomniane już Centrum Praw Człowieka. Jednym z pierwszych zadań jego członków było zbieranie informacji o zbrodniach przeciwko cywilom podczas wojny w Górskim Karabachu na początku lat 90. – Działacze, wiele ryzykując, dokumentują naruszenia praw człowieka w całej Rosji. Robili to m.in. podczas obu wojen w Czeczenii – mówi „Plusowi Minusowi" Tania Lokszina, szefowa programu Rosja w Human Rights Watch (HRW). By monitorować sytuację w regionie Kaukazu, Centrum uruchomiło niezależny portal Kaukaski Węzeł.

Co roku organizacja publikuje też listę więźniów politycznych. W tym roku znalazło się na niej 419 osób, w tym Aleksiej Nawalny. Dla porównania, pięć lat temu było to tylko 45 nazwisk. W obronie represjonowanych Memoriał składa skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Obecnie toczą się postępowania w sprawie ponad 1,5 tys. z nich. Duża część dotyczy osób karanych za udział w antyrządowych demonstracjach. W 2015 roku Centrum zaskarżyło do Strasburga ustawę o „zagranicznych agentach".

Dzięki tym wszystkim działaniom i ciężkiej pracy historyków, aktywistów i prawników, Memoriał jest często nazywany „sumieniem Rosji". Zyskał także ogromne uznanie na całym świecie. – Dzięki stowarzyszeniu nasz kraj ruszył w inną stronę. Przez 30 lat chroniło ono zbiór pewnych wartości. Głośno mówiło o godności człowieka. Pod tym względem jest fenomenem i trochę przypomina polską Solidarność – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem" Robert Łatypow, przewodniczący Memoriału w Permie. Podobnie o roli stowarzyszenia mówi Głuszkowa. – Praca organizacji broniących praw człowieka nie jest ważna tylko dla obywateli danego kraju, ale także dla utrzymania ogólnych standardów na całym świecie. Pamięć historyczna o aktach terroru również nie jest sprawą wewnętrzną jednego państwa. Nie tylko obywatele Rosji powinni wiedzieć o wydarzeniach z tamtych czasów. To jedyny sposób, aby zapobiec powtórzeniu się takich wydarzeń – mówi prawniczka. Niestety, inne zdanie w tej sprawie ma Kreml.

Ostatni sprawiedliwi

Wraz z dojściem do władzy Władimira Putina na początku XXI wieku, Memoriał znalazł się na celowniku władz, a praca jego działaczy stała się trudniejsza i bardziej niebezpieczna. W 2007 roku w Inguszetii, uprowadzony i pobity został członek stowarzyszenia Oleg Orłow. Pojechał na Kaukaz, by obserwować antyrządowe protesty w Nazraniu. Dwa lata później w Groznym porwano dziennikarkę i działaczkę Memoriału Natalię Estemirową. Kilkanaście godzin później jej ciało z raną po pocisku w głowie znaleziono w Inguszetii.

W 2014 roku Centrum Praw Człowieka wpisano na listę „zagranicznych agentów". Zostało także oskarżone o podważanie porządku konstytucyjnego. Chodziło o krytykę rosyjskich działań na Ukrainie. Dwa lata później za „zagranicznego agenta" został uznany Memoriał. W tym samym mniej więcej czasie władze podjęły pierwszą próbę zamknięcia organizacji. Wówczas jednak pod presją środowisk naukowych oraz komisarz ds. praw człowieka Rosji, Ministerstwo Sprawiedliwości wycofało się z tych planów.

Trzy lata temu czeczeńskie władze aresztowały Ojuba Titiewa, szefa czeczeńskiego oddziału stowarzyszenia. Oskarżono go o posiadanie narkotyków i skazano na rok więzienia. Titiew nie przyznał się do winy, twierdząc, że nielegalne substancje podrzucili mu policjanci.

W tym samym roku nieznani sprawcy podpalili biuro Memoriału w Inguszetii. W 2020 roku sąd w Karelii skazał historyka Jurija Dmitrijewa, który od lat zajmował się poszukiwaniem miejsc pochówku ofiar stalinowskich represji, na karę więzienia za rzekome molestowanie pasierbicy. Według obrońców praw człowieka te oskarżenia są fałszywe.

W połowie października 2021 roku kilkudziesięciu zamaskowanych mężczyzn wdarło się do moskiewskiej siedziby Memoriału na pokaz filmu Agnieszki Holland „Obywatel Jones", opowiadającego o Wielkim Głodzie na Ukrainie. Napastnicy uciekli, gdy zorientowali się, że wezwano policję. W tym samym miesiącu wydział bezpieczeństwa gospodarczego i walki z korupcją moskiewskiego MSW wezwał organizację do przedstawienia dokumentacji dotyczącej jej funkcjonowania począwszy od 1989 roku.

Eksperci zgodnie podkreślają, że stowarzyszenie stało się dla Kremla niewygodne z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, stoi na przeszkodzie w fałszowaniu i przepisywaniu na nowo historii, którą Moskwa wykorzystuje jako broń w politycznej walce. – Nasz system wartości, w którym jednostka jest na pierwszym miejscu, jest obcy obecnym władzom.

Dla nich najwyższą wartością jest państwo. Dla jego wzrostu usprawiedliwione są wszelkie podejmowane środki, a podważanie jego autorytetu jest niedopuszczalne. Dlatego dzisiaj mówi się, że pakt z Hitlerem był triumfem sowieckiej dyplomacji. Ogrom sowieckich zbrodni, nie tylko za czasów Stalina, ale także przed i po nim dowodzi zbrodniczości państwa, a to burzy mit wielkiego mocarstwa – tłumaczy „Plusowi Minusowi" Jan Raczyński, dyrektor Memoriału.

W manipulowaniu prawdą historyczną Kremlowi przeszkadza wpływ, jaki stowarzyszenie ma na młodzież. – Starsi ludzie uważają często, że Stalin był bohaterem, bo dowodził zwycięską armią. Wielu uznaje też argument, że represjonowanych może trzeba było represjonować, bo byli winni. Dla młodego pokolenia wojna ojczyźniana to wyłącznie historia. Praca stowarzyszenia wśród młodzieży jest bardzo efektywna. Dzięki niemu rośnie wiedza, czym było ZSRR. Dla władzy to problem. Moskwa nie uważa Stalina za ideał, ale twierdzi, że do represji trzeba się odnosić jak do czegoś historycznego. Według Kremla Stalin jest figurą niejednoznaczną, ani czarną, ani białą. Tak samo jest z NKWD. Może i zabijało, ale jego żołnierze też walczyli za ojczyznę i ginęli. Dlatego nie powinno się ich oskarżać i nazywać przestępcami – wyjaśnia Makarkin.

Po drugie, Memoriał naraził się putinowskim władzom swoją walką o prawa człowieka i obroną więźniów politycznych. – Stowarzyszenie przypomina, że Rosja nie jest cudownym państwem, jak przedstawia je sam Kreml. Jest ostatnią instytucją, która pokazuje, że w kraju są jeszcze sprawiedliwi, którzy walczą o prawdę historyczną i przypominają, co jest przyzwoite, a co nie. Ostatnie wybory do Dumy pokazały, że w opinii władz nadszedł czas, by rozłożyć opozycję na łopatki do końca. Stłumić nie tylko protesty, ale nawet wolę protestowania. Zastosowano daleko idące represje i rozszerzono listę „zagranicznych agentów". To dobry moment, by zlikwidować też Memoriał – zauważa dr Bryc.

Niszcząc stowarzyszenie, władze chcą też osłabić całe środowisko niezależnych obrońców praw człowieka i aktywistów. – Memoriał pomaga i asystuje dziesiątkom mniejszych organizacji pozarządowych, zapewniając im infrastrukturę niezbędną do działania – podkreśla dr Iwan Preobrażeński, rosyjski analityk polityczny.

Czytaj więcej

Syndrom hawański. Tajemnicza choroba dyplomatów

Koniec ochrony praw człowieka

Mimo że nad Memoriałem wiszą czarne chmury i najpewniej zostanie zniszczony, jego członkowie zapewniają, że nie zamierzają się poddawać. – Jest wiele organizacji związanych z naszym stowarzyszeniem, które nie zostały wpisane na listę „zagranicznych agentów". Dlatego Memoriał będzie kontynuował swoją pracę tak długo, jak będzie to możliwe. Jest na to zapotrzebowanie społeczne, będziemy działać bez względu na rozstrzygnięcia sądowe – przekonuje Raczyński.

Jego słowa potwierdza najnowszy sondaż niezależnego Centrum Lewady. Wynika z niego, że działalność organizacji zna jedna trzecia Rosjan, a niemal 60 proc. z nich ją popiera. Tania Lokszina zwraca z kolei uwagę, że misja stowarzyszenia będzie trwać, dopóki będą ci, którzy chcą ją dalej realizować – To nie tylko organizacja, ale ludzie i wartości. Tego nie można zlikwidować. Cokolwiek by się działo, pozostaną ludzie i pewien zestaw wartości. Ochrona pamięci będzie trwać – mówi ekspertka HRW.

Praca nie będzie łatwa. Najważniejszym pytaniem pozostaje, co stanie się z bezcennym archiwum Memoriału, w tym dokumentami dotyczącymi zbrodni katyńskiej. – Archiwa to jest ogromny kapitał. Kremlowi zależy na tym, żeby je przejąć i pisać swoje historyczne bajki. Memoriał zapewne pozostanie organizacją nieformalną, ale to narazi indywidualne osoby na represje, np. na uznanie za „zagranicznego agenta" – mówi dr Bryc.

Nawet jeśli historycy i aktywiści będą w stanie w jakiejś formie kontynuować walkę o prawdę historyczną i prawa człowieka, to zdaniem ekspertów wraz z likwidacją Memoriału w Rosji coś się bezpowrotnie skończy. – To będzie potężny cios dla społeczeństwa obywatelskiego. Myślę, że zmieni się cały system ochrony praw człowieka w Rosji. System, który został stworzony na początku lat 90., zostanie zniszczony. Trudniej będzie zachować pamięć o represjach z przeszłości, co z kolei ułatwi nowe represje – podkreśla dr Preobrażeński.

Jeszcze smutniejszą konkluzję ma Robert Łatypow – W ten sposób Kreml pokaże, że przestaje już nawet symulować istnienie demokracji. Za chwilę może rozwiązać działającą przy prezydencie Radę Praw Człowieka, a później zlikwidować wybory. Można się spodziewać tylko kolejnych prześladowań – wieszczy członek Memoriału.

Czytaj więcej

Zagłębie najemników czyli kolumbijskie psy wojny

W obronie Memoriału stanęły dziesiątki polityków, organizacji międzynarodowych, naukowców i pisarzy z całego świata. We wspólnym oświadczeniu laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow oraz redaktor naczelny „Nowej Gaziety" Dmitrij Muratow, podkreślili, że istnienie stowarzyszenia jest „zgodne z interesami społeczeństwa i państwa rosyjskiego". W podobnym tonie wypowiedziało się m.in. ponad 60 uczonych Rosyjskiej Akademii Nauk, członkowie Rady Praw Człowieka przy prezydencie Rosji, Centrum Jelcyna oraz rosyjski PEN Club. Światowej sławy prozaiczka Ludmiła Pietruszewska stwierdziła, że władze odbierają obywatelom pamięć o ofiarach Łubianki i Kołymy. Ogłosiła też, że zrzeka się przyznanej jej przez Putina nagrody państwowej.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi