Cztery dni później jej profil przyozdobiło zdjęcie Chrystusa Króla Wszechświata z okazji obchodzonego tego dnia święta. Na początku listopada sędzia Pawłowicz oburzała się na abp. Stanisława Gądeckiego, który wezwał do pomocy migrantom na granicy, twierdząc, że trzeba się przede wszystkim modlić za polskich żołnierzy strzegących polskich granic i ich rodziny. „Wedle hierarchii miłosierdzia" – uzasadniała.
Postawa sędzi nie była odosobniona. Część tzw. obozu patriotycznego, tak działacze polityczni, jak publicyści, krytykowała abp. Gądeckiego za uleganie lewackim modom i płaszczenie się przed obozem liberalnym. Sam w jednym z podwarszawskich kościołów słyszałem, jak ksiądz mówił o zbiórce „na tak zwanych uchodźców", o którą apelował przewodniczący Episkopatu. Była to jasna deklaracja, że nie są to żadni uchodźcy, którzy wymagają od nas pomocy. To piętrowa manipulacja, bo abp Gądecki w komunikacie używał neutralnego sformułowania „migranci" i podkreślał obowiązek miłosierdzia wobec osób, które znalazły się już na terytorium Polski.
Czytaj więcej
W mediach społecznościowych na prawicy pojawił się nowy bohater. Niczym rycerz broniący godności nieskalanej królewny zamkniętej w wieży wyrósł samozwańczy Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu. Broni godności narodowej i świętości historii.
Oczywiście, można zamknąć oczy i udawać, że problem jest tylko po stronie białoruskiej. Ale faktem jest, że polską granicę nielegalnie przekraczają migranci. Błądzą w lasach, w błocie, przemoczeni, przemarznięci i głodni. Czy zdaniem wyznawców teorii o „hierarchii miłosierdzia" nie należy tym osobom w ogóle pomagać? Czy bardziej chrześcijańskie będzie pozwolić im umrzeć w lesie? Organizacje pomocowe, jak choćby Granica, Ocalenie, punkt interwencji kryzysowej Klubu Inteligencji Katolickiej, namioty nadziei stawiane przez Caritas, udzielają każdego miesiąca podstawowej opieki humanitarnej setkom osób. Nie pytają, czy legalnie przekroczyły granicę, lecz dają przemarzniętym ludziom gorącą herbatę, zupę, suche ubranie, koc czy śpiwór. Organizacje szacują, że 40 proc. osób, którym udzielono pomocy, to kobiety i dzieci.