PiS od lat, jeszcze przed pandemią, miał tezę, że jest w stanie wygrać kolejne wybory, jeśli zmobilizuje nowych wyborców.
AgroUnia może im to zabrać. Ale co do obecnych wyborców PiS, to tutaj, jeżeli oczywiście będzie chciała ich pozyskać, a na razie wszystko o tym świadczy, będzie miała wielki problem. Barierą dla niej jest Polski Ład.
Czy Polski Ład udał się tak, jak zakładali politycy PiS? Chyba nawet w tej partii panuje co do tego sceptycyzm.
Przeprowadzałem dla PiS badania jakościowe przed 2015 rokiem, testowałem odbiór pomysłu na program 500+. I nikt w niego nie wierzył. Ludzie wychowani i przetrenowani w III RP, w neoliberalnym dyskursie, nie potrafili sobie wyobrazić, że coś takiego w ogóle można skonstruować i dać Polakom. Chcieli tego bardzo – ale nie wierzyli, że to jest możliwe. Tak było to w owym czasie nieszablonowe i niebanalne. Otrzymali 500+ i okazało się to sukcesem. Dokładnie tak będzie z Polskim Ładem.
Śmiała teza. Polski Ład jak 500+?
Mało kto zdaje sobie sprawę, jak będzie się przekładał na życie efekt wyższej kwoty wolnej od podatku. Co miesiąc będą odciągane mniejsze zaliczki na podatek, więc ludzie każdego miesiąca realnie będą dostawali kasę, ekstrapieniądze od rządu. Polski Ład może się stać sukcesem, jeśli ludzie poczują jego efekty. A poczują je.
Wiemy z różnych badań, że komunikacja polityczna jest coraz trudniejsza, że na przykład reklamy polityczne już tak nie działają jak kiedyś. Pamiętajmy jeszcze o jednym: jest coraz więcej nośników komunikacji, więc coraz trudniej skontaktować się z wyborcą. To jest problem przy wdrażaniu Polskiego Ładu. Druga rzecz to pandemia. Ludzie nie planują tak dalekosiężnie, myślą w bardzo krótkich odcinkach czasu, więc dla nich wielki projekt zaplanowany na lata jest czymś nierealnym. Ale jeśli te wielkie zapowiedzi, o których wszyscy mówią, przełożą się właśnie na te ekstrapieniądze każdego miesiąca...
Jeszcze raz wróćmy do lat 2013–2014. Jarosław Kaczyński wychodzi z pomysłem 500+ i nikt nie umie tego – po neoliberalnym praniu mózgów – pojąć. Sam widziałem, że nikt tego nie pojmuje. Zresztą ja też nie wierzyłem, że PiS tę obietnicę zrealizuje – dowiezie, jak się to potocznie mówi.
Z tego punktu widzenia opozycja, która właśnie głosowała przeciwko Polskiemu Ładowi, zwłaszcza Lewica, robi błąd, tak jak z krytyką 500+ wiele lat temu?
To prawda. Ale zakładam, że część Lewicy – mimo że odrzucając Polski Ład, głosowała z niezrozumiałego przez wielu socjalnie nastawionych wyborców powodu przeciwko podniesieniu kwoty wolnej od podatku oraz progu podatkowego – wypunktuje teraz zbyt mały radykalizm w zmianach podatkowych wprowadzanych przez PiS i będzie chciała zdekomponować wizerunek tej partii jako wrażliwej socjalnie. PiS zmiękczył Polski Ład z powodu sprzeciwu Jarosława Gowina, który tak naprawdę zakwestionował jego główne założenia, co odbiło się na odbiorze tego programu.
Czy Gowin rzeczywiście był tak ważny? A może to był tylko pretekst dla PiS, by pewnych rozwiązań nie forsować?
Jarosław Gowin – kiedy jeszcze miał jakiekolwiek znaczenie jako sprawczy polityk i nie oddał tej pozycji Pawłowi Kukizowi – wiosną 2021 roku zasiał wątpliwość, czy Polski Ład będzie wdrożony w formie przedstawionej przez PiS. Polacy postanowili więc poczekać na jego ostateczną wersję. Stąd przede wszystkim brało się niskie zainteresowanie tym programem w chwilę po ogłoszeniu. Ale jak już mówiłem, to się zmieni wraz z przełożeniem się propozycji w nim przedstawionych na zasobność budżetów domowych, szczególnie mniej majętnych wyborców.
Gowin: Skutkiem "Polskiego ładu" PiS będzie jeszcze większa drożyzna
- Jako społeczeństwo wyłożyliśmy ok. 200 mld zł na ratowanie polskich firm, a teraz te ledwo zipiące polskie małe firmy dostaną obuchem w głowę podwyżką podatków - powiedział lider Porozumienia Jarosław Gowin, były wicepremier w rządzie PiS, krytykując w Polsat News program "Polski ład" PiS.
Ton swoich wypowiedzi zaczyna zmieniać lider największej partii opozycyjnej Donald Tusk. Na przykład jeśli chodzi o granice i ich ochronę, poszedł wbrew części swojego środowiska. Na głośnej konwencji PO w Płońsku mówił też o szacunku dla katolików.
Pierwszy krok na drodze do symetryzmu próbował zrobić Rafał Trzaskowski w wyborach prezydenckich. Na finiszu kampanii notabene też pojechał do Płońska. Próbował rozmawiać z wyborcami PiS, pokazać, że nie ma tej wyrwy, „rowów zalanych benzyną i podpalonych", że mogą do niego spokojnie przepłynąć. I zrezygnował z tego. Sama końcówka kampanii to już było przesłanie totalnie anty-PiS.
Osiem gwiazdek.
I do Końskich na debatę Trzaskowski nie pojechał. Mówi się, że wybory wygrywa się w Końskich, w Płońsku, Przysusze czy Plutyczach, ale to może dla Platformy okazać się zbyt dużym wyzwaniem. PO będzie więc najpewniej na koniec zawsze grać to, co zna najlepiej, to znaczy integrować swój elektorat jako anty-PiS. Pytanie, czy wchodząc na inne, typowo pisowskie obszary, będzie wiarygodna. Trzaskowski próbował to robić w kampanii prezydenckiej. Nie wyszło.
Samo to, iż Platforma pojechała do Płońska, jest sygnałem, że Tusk już widzi, iż osiem gwiazdek nie wystarczy. Całuje chleb, krytykuje Sławomira Nitrasa za słowa o opiłowywaniu katolików z przywilejów i Franciszka Sterczewskiego za jego zachowanie na granicy.
Tak, ale żeby pojechać na prowincję, trzeba zdjąć inteligenckie okulary. Trzeba zobaczyć świnię, krowę, gnój, a nie tylko folklor i pawie pióra. Umówmy się: polska inteligencja nie chce tak myśleć. To nie jest Norwegia, w której kultura wyższa ma w znacznej mierze korzenie chłopskie. To nie jest Szwecja, gdzie szefowie partii, którzy tworzyli koncepcję „domu ludu", państwa opiekuńczego, byli synami szewców, sklepikarzy. Z tego doświadczenia wyprowadzali model państwa, dla nich wyznaczało ono kierunek myślenia.
Tam nie było zaborów, przynajmniej takich jak w Polsce.
Akurat w Norwegii były. Są też inne podobieństwa. Skandynawia doświadczyła totalnej biedy i olbrzymiej emigracji za chlebem – od lat 40. XIX w. do roku 1910 może nawet jedna czwarta ówczesnej populacji Szwecji, milion osób, w tym głównie dawni mieszkańcy wsi, zdecydowała się wyjechać, przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych. Nie było tam natomiast tego inteligenckiego podejścia do świata i polityki, w którym chłop, mieszkaniec prowincji, do końca się nie mieści. To jest właśnie jeden z ważniejszych problemów Michała Kołodziejczaka: jak sprawić, żeby nie być egzotyką, ciekawostką, lecz stałym elementem sceny politycznej, kimś, kto definiuje problemy, umie je rozwiązywać i na równi z politykami wywodzącymi się z inteligencji potrafi wziąć odpowiedzialność za państwo. To jest jedna bariera, druga to PiS i wyborcy tej partii, którzy w sytuacji, gdy Polski Ład „zaskoczy", a tak się stanie, nie będą tak łatwo przerzucali sympatii na inne ugrupowanie.
Oczywiście, Michał Kołodziejczak i AgroUnia mają sporo rezerw. Wśród nich warto wymienić wyborców Konfederacji, PSL (lecz nie sympatyków Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy są zupełnie inni – bardziej miastowi). W mniejszym stopniu ma szanse być atrakcyjny dla wyborców Lewicy (a jeśli już, to raczej SLD), choć i jej narzucił czytelną oś podziału: „lewica laicka vs. lewica społeczna". Tak więc Kołodziejczak, stając się symbolem protestu i spraw niezałatwionych, może być ciekawy dla różnego typu wyborców – zarówno konserwatywnych, jak i lewicowych. On mówi o sobie jako o facecie, dla którego pojęcie „naród" jest ważne, ale też jako o polityku, który jest wrażliwy społecznie i uważa, że sprawy społeczne w kraju Solidarności powinny być rozwiązywane.
Czyli wszyscy na scenie politycznej mają się czego bać?
Tak, chociaż powtórzę: jeśli Polski Ład „zaskoczy", to dla AgroUnii i Michała Kołodziejczaka największym wyzwaniem będzie PiS.
O rozmówcy:
Tomasz Karoń
Strateg polityczny, badacz rynku (PBS TrendsLab). Pracował dla SLD (Lewica i Demokraci) w 2007 r., Platformy oraz PiS w latach 2007–2015. Przygotował założenia strategii Nowoczesnej przed wyborami w 2015 r. oraz kampanię Katarzyny Lubnauer w wyborach na szefa partii. Przeprowadzał badania dla PSL oraz współtworzył koncept „Trzech pokoleń Lewicy" dla komitetu wyborczego SLD (Lewica) w kampanii parlamentarnej 2019 r. Od 1996 r. pracował też dla wielu marek komercyjnych