Twórcy netfliksowego serialu z 2019 r. wręcz go pominęli. Teraz jednak postanowili przyjrzeć się mu bliżej i właśnie z jego perspektywy opowiedzieć o wydarzeniach ważnych dla wiedźminów. Obraz nie jest jednak próbą przypomnienia fanom o produkcji, której drugi sezon wkrótce pojawi się na platformie cyfrowej. „Zmora Wilka" to niezależna, wciągająca historia mająca zdobyć dla Geralta nowych fanów. Przede wszystkim zadeklarowanych miłośników anime.
Reżyser Kwang Il Han przygląda się najważniejszym fragmentom życia bohatera. Zaprasza widzów w czasy jego dzieciństwa, kiedy to Vesemir podejmował decyzję o wyrwaniu się z ubogiej wioski i wstąpieniu w szeregi łowców potworów. Wiąże się to z porzuceniem ukochanej dziewczyny oraz domu, w którym znalazł schronienie i bezpieczną przystań. Najwyraźniej także w jego świecie brak perspektyw zmuszał ludzi do rozstania się z bliskimi i zaryzykowania swojego życia po to, żeby również mieć, a nie tylko być. Choć, jak wiadomo, na to być też potrzeba pieniędzy.
Druga nić narracyjna toczy się kilkadziesiąt lat później, kiedy bohater musi bronić wiedźmińskiego siedliszcza zwanego Kaer Morhen przed niechęcią ludzi i zagrożeniem ze strony potworów. Dojrzały Vesemir okazuje się pyszałkowatym bawidamkiem zabiegającym przede wszystkim o pieniądze, co w kontekście jego dzieciństwa zupełnie nie dziwi. Wydarzenia, których widzowie będą świadkami, zmienią go jednak i zrobią z niego człowieka, którego pamiętają miłośnicy serii Sapkowskiego.
Kwang Il Han we współpracy z koreańskim studiem animacji Mir opowiada historię w klimacie dark fantasy, a więc mroczną i niepokojącą, pełną potworów, zdrajców, morderców i szubrawców. Dba o odpowiedni rytm, o liczne bitwy i pojedynki na miecze oraz o efektowne popisy czarodziejów. Kiedy trzeba, zwalnia tempo wydarzeń, a nawet próbuje wzruszyć widza scenami lirycznymi. Przede wszystkim jednak – podobnie jak Andrzej Sapkowski – tworzy świat niebanalny, pozbawiony łatwych wyborów i prostych definicji. Tu każda postać ma swoje racje i motywacje, które pchają ją w określoną stronę. Czasem złą, wręcz upiorną, ale z jej perspektywy będącą jedynym logicznym wyborem.
Reżyser sięga po elementy typowe dla dalekowschodnich animacji, charakterystyczną stylistykę i kompozycję kadrów, bohaterów wzbijających się w powietrze, lejącą się krew i odcinane łby. Pokazuje tę historię w tonacji szarości, unikając nadmiernie soczystych kolorów i ciepłych, słonecznych kadrów. Cała ta wizja czasami mija się zarówno z serialową, jak i „sapkowską". Otwiera jednak świat Geralta na zupełnie nowe, nieopowiedziane dotąd wątki. Niektórzy już żałują, że „Wiedźmin: Zmora Wilka" nie jest serialem, a jedynie 80-minutowym filmem.