Po wschodniej stronie pałacu Kensington w Londynie, wciśnięta między High Street Kensington i Notting Hill Gate, znajduje się cicha, urocza alejka. Ewenement w centrum miasta, ale na tym polega jego piękno: zieleń i pusta przestrzeń są takim samym budulcem tkanki Londynu jak cegły, beton i asfalt. Spacerowicze i rowerzyści mogą się tu poruszać swobodnie, ale wjazd dla samochodów jest ograniczony: wyloty obu stron kontroluje policja, która wpuszcza tylko niektóre pojazdy, zwykle na dyplomatycznej rejestracji. Kensington Palace Gardens – tak nazywa się aleja – jest własnością Korony, powstała w latach czterdziestych XIX wieku w miejscu kuchennych ogrodów pałacu Kensington. Wzdłuż alei stoją imponujące wille projektowane przez największych brytyjskich architektów i urbanistów, między innymi twórcę najsłynniejszych londyńskich parków Decimusa Burtona i Sydneya Smirke'a, projektanta British Museum. Większość domów przy Kensington Palace Gardens to zabytki wpisane do rejestru, od początku istnienia alei zajmowali je bogaci brytyjscy arystokraci, a od lat trzydziestych XX wieku sprowadzały się tu ambasady. Dziś przy KPG, jak skrótowo określają nazwę alei londyńczycy, mają przedstawicielstwa Izrael, Nepal, Liban, Kuwejt, Japonia, Arabia Saudyjska. Rezydują tu ambasadorowie Francji i Finlandii. W skromnym jak na okoliczne standardy betonowym budynku mieści się ambasada Czech, a trzy okazałe pałace przy Kensington Palace Gardens zajmuje ambasada Rosji – placówka Związku Radzieckiego była tutaj już od lat trzydziestych.
Jeszcze na początku XXI wieku wydawało się, że prywatne rezydencje znikną z KPG – ceny nieruchomości były kosmiczne, agenci uważali, że nie da się ich sprzedać, a władze poważnie rozważały przekształcenie ich w kamienice z mieszkaniami, które będą generowały regularne zyski dla dzielnicy Kensington. W Londynie niedobór mieszkań rośnie w tempie stu tysięcy rocznie. Między innymi dlatego zwykli ludzie nie mają szans kupić żadnej nieruchomości w stolicy.
W pierwszej dekadzie XX wieku zmieniono zdanie. W 2004 roku hinduski potentat metalurgiczny Lakshmi Mittal kupił dom należący wcześniej do barona de Reutera (założyciela znanej agencji) ponoć za 57 milionów funtów. Chyba specjalnie nie nadwyrężył budżetu – w tym samym roku wydał 31 milionów na sześciodniowe wesele swojej córki w Paryżu (tysiąc gości bawiło się w Wersalu, prywatny koncert dała Kylie Minogue, wypito pięć tysięcy butelek najlepszego szampana). W ciągu kilku lat kupił kolejne dwa domy przy alei dla swoich dzieci.
Rok później dom sąsiadujący z posesją Mittala, a wcześniej należący do ambasady Rosji, kupił za 41 milionów urodzony w Odessie rosyjsko-amerykański finansista Leonard Bławatnik. Dziś Bławatnik, z majątkiem wycenianym na ponad 21 miliardów dolarów, jest najbogatszym człowiekiem w Wielkiej Brytanii. W 2017 roku za działalność charytatywną otrzymał tytuł szlachecki.
Naprzeciwko nich od 2009 roku w piętnastopokojowej wiktoriańskiej willi pod numerem szesnastym mieszka właściciel londyńskiego klubu piłkarskiego Chelsea Roman Abramowicz, który kupił swój dom w 2009 roku za niecałe sto milionów funtów. W marcu 2018 roku dostał od konserwatora zabytków zezwolenie na drobny remont, po którym powierzchnia pałacu wzrośnie o jedną czwartą, do prawie dwóch tysięcy metrów kwadratowych, i dobudowany zostanie basen. Według dokumentów złożonych w ratuszu dzielnicy Kensington „nowa konstrukcja będzie znaczącym architektonicznie dodatkiem do oryginalnego budynku, odnosząc się aktywnie do szerszego kulturowego i urbanistycznego dziedzictwa miasta i jego języka podziemnych przestrzeni pokrytych dachówką". Według ekspertów od londyńskiego rynku nieruchomości po rekonstrukcji dom Abramowicza będzie wart około 125 milionów funtów. Rosjanin nie deklaruje gotowości sprzedaży, ale gdyby zmienił zdanie, to chętnych nie zabraknie.