W 1984 roku Bernard Arnault kupił podupadającego, ale prestiżowego Diora. Potem przejął kontrolę nad firmą Louis Vuitton. Do pakietu dołączyły Celine i Givenchy. W 2013 roku grupa Arnaulta zanotowała sprzedaż wysokości 36 mld dolarów.
Na jednym z witraży katedry Notre Dame przedstawiona jest dama, która stroi się przed lustrem.
To alegoria luksusu – piętnowanego przez Kościół uosobienia zła, moralnej zgnilizny i zepsucia. Pisze o tym Christopher J. Berry w książce „The idea of Luxury" (Cambridge University Press 1994). Autor pokazuje historyczną ewolucję pojęcia luksusu. Nabywcy ekskluzywnych dóbr istnieli we wszystkich cywilizacjach – w starożytnym Egipcie, Babilonii, u Azteków. O luksusie jest mowa w Biblii i u Homera. Do historii przeszedł wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu 27 listopada 1633 roku. Okryte drogim suknem wozy z herbami, kozacy, dworzanie, wielbłądy, przystrojone rubinami, diamentami i turkusami konie, które gubiły złote podkowy, ponoć specjalnie źle przymocowane...
Historycznie zmieniało się tylko postrzeganie zbytku. Od potępianego, zagrażającego wartościom w średniowieczu aż do współczesnego – niewinnego usprawiedliwienia zachcianek konsumpcyjnych podsycanych przez kapitalizm.
Społeczeństwo konsumpcyjne zaczęło się kształtować w XVII-wiecznej Anglii i rozwijało się w XVIII i XIX wieku. Cenne dobra sprowadzane z dalekich krajów – porcelana, dywany, kawa, herbata, jedwab – znajdowały nabywców wśród arystokracji oraz rosnącej klasy średniej.
Przez stulecia karawany wielbłądów przemierzały kontynenty od Chin przez Azję, wioząc do Europy drogocenny jedwab. Nie był przeznaczony dla ludu. Jedwabne szaty mogli nosić tylko panujący. „Jedwab tchnie luksusem dawnego rzemiosła", pisze angielski podróżnik Colin Thubron w książce „Cień Jedwabnego Szlaku". „Jest niezwykle odporny, wchłania barwniki, jest prawie niezniszczalny. Kiedy człowiek go nosi, nie jest mu ani za zimno, ani za gorąco. (...) W czasach dynastii Han, przed dwoma tysiącami lat, cały dwór cesarski migotał hierarchią skomplikowanych stopni: jedwabnych jednorożców, piwonii i koni. Ociekających jedwabiem cesarzy Tang portretowano w naturalnej wielkości na jedwabiu albo jadących powozem z jedwabnymi zasłonami, na których powiewały jedwabne proporce".
Elity broniły dostępu do zbytkownych dóbr. Drakońskie cła miały utrzymać ich elitarność: w Wenecji policja provveditori delle pompe pilnowała, aby nie dostały się w niepowołane ręce. W Japonii w okresie Edo (1603–1868) specjalne prawo określało, jakie rodzaje zabawek rodzice mogą dawać dzieciom.
Potencjał zarobkowy w drogocennych towarach dostrzegli francuscy władcy epoki oświecenia. Drogę do współczesnego pojmowania luksusu utorował Jean-Baptiste Colbert, minister finansów Ludwika XIV, patron Comité Colbert zrzeszającego producentów luksusu, głównie z Francji (jego członkinią jest m.in. Irena Eris). Promując francuskie rzemiosło – jedwabnictwo, złotnictwo i koronczarstwo – minister obłożył cłami import tych towarów. Colbertowi Francja zawdzięcza sławę w modzie: „Moda jest dla Francji tym, czym kopalnie złota w Peru dla Hiszpanii", mawiał proroczy ekspert Króla Słońce. Przewidział, że moda stanie się kiedyś głównym francuskim towarem eksportowym.
Sto lat później, w surowych czasach wiktoriańskich, karta odwróciła się: zbytek znowu potępiono. Thorstein Veblen, amerykański ekonomista i socjolog z przełomu XIX i XX wieku, twierdził, że potrzeba luksusu tłumaczy się wyłącznie chęcią zademonstrowania statusu społecznego. Przypisywał ją „klasie próżniaczej", choć marksistą nie był. Veblen twierdził także, że im towar będzie droższy, tym bardziej będzie pożądany. Nie omylił się.