Za to Beskid Niski to dzicz i tajga, Syberia po prostu, ale zapaleńcy udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych i zakładają na tych 500 metrach z okładem winnicę. Widok zatyka dech w piersiach nie tylko dlatego, że tam ładnie, ale dlatego właśnie, że to ostatnie miejsce, w którym spodziewalibyśmy się winnicy. Łatwiej tam nadal o niedźwiedzia niż o winiarza, o rysia niż o winorośle, stąd Winnica Nowicka budzi we mnie tak ciepłe uczucia.
Tu odwołać się muszę do winiarza prof. Wojciecha Włodarczyka, który głosząc prymat kultury nad naturą, zwykł mówić, że w winie wcale nie chodzi o tajemniczą, abstrakcyjną doskonałość smaku, ale o całą otoczkę – ludzi, kościoły z ich Madonnami, sztukę wokół. No bo pomyślcie tylko – łemkowska wieś Nowica z dwiema drewnianymi cerkiewkami, surowy klimat, absolutne odludzie, aż tu nagle wino. I to jakie!
Muller Thurgau 2020 to efekt współpracy polsko-morawskiej, bo to na Morawach kupiono grona (w Nowicy straszliwa klęska nieurodzaju), a u nas zrobiono z nich cytrusowe, świeżutkie wino, bardzo, bardzo pijalne. Będzie się podobać, choć nie podejmuję się orzec, które bardziej, bo Cuvee też prezentuje się nadzwyczaj zachęcająco. Rześkie, kusi bukietem, nutami kwiatów i łąk. Szczerze? Są to wina o niebo lepsze niż rok temu i mój zachwyt przybrałby teraz zupełnie inny wymiar, byłby gromki, hałaśliwy i pełen przymiotników, ale... Ale otworzyłem Pomarańczowe 2019 i przyklęknąłem. Odebrało mnie mowę. Wygląda jak sherry o barwie dojrzałej mandarynki i gdzieś tam nuta mandarynki się pojawia, ale czuć przede wszystkim renetę, renklody i mnóstwo ziół. Owszem, temu winu przydałoby się więcej ciała, ale smakuje cudnie i świeżo. Wykupiono na pniu, zostało kilka butelek i trzeba nam czekać na kolejny rocznik.
Winnica Nowicka (znajdziecie ją na Facebooku) nie sprzedaje oficjalnie swych win, ale można je tam wyprosić za równowartość trzech egzemplarzy „Plusa Minusa". Tak, to najtańsze polskie wino!