Pierwszy kazus dotyczył zabójstwa w Linköping. Podejrzany zadźgał nożem 8-letniego chłopca w drodze do szkoły, a natychmiast po tym 56-letnią kobietę. Na miejscu zbrodni morderca zostawił zakrwawiony nóż i czapkę, co umożliwiło zabezpieczenie DNA i odcisków. Próbki materiału genetycznego wysłano do laboratorium w Nederlandach. I mimo gigantycznego śledztwa, zeznań świadków, którzy widzieli sprawcę z bliska i byli w stanie opisać jego wygląd, oraz wyznaczonej nagrody miliona koron za zidentyfikowanie winnego, przez wiele lat policji nie udało się wpaść na jego ślad. Aż do czasu, gdy zmiana prawa pozwoliła na użycie rejestru genetycznej genealogii, by odszukiwać osoby blisko spokrewnione z podejrzanymi. Agencja Medycyny Sądowej wydobyła profil DNA ze śladów z miejsca morderstwa, który skonfrontowano z testami DNA będącymi w dyspozycji amerykańskiej firmy Family tree. Manewr wygenerował różne konstelacje osób daleko spokrewnionych z podejrzanym. Na ich podstawie oraz po prześledzeniu ksiąg kościelnych z XVIII i XIX w. szwedzki genetyk Peter Sjölund zbudował drzewo historii rodziny sięgające dwóch wieków wstecz i odnalazł potencjalnego napastnika z 2004 r. Po 16 latach policja mogła w końcu zatrzymać mordercę i zbadać jego DNA. Zgadzało się w zupełności z próbkami materiału genetycznego z narzędzia zbrodni i zatrzymany przyznał się do zabójstwa. Śledztwo w sprawie dwóch morderstw w Linköping liczyło 40 tys. dokumentów i należało do największych po zabójstwie premiera Szwecji. Zakończyło się aresztowaniem sprawcy, czego nie można powiedzieć o dochodzeniu w sprawie zabójstwa Olofa Palmego. Śledczy z tzw. grupy Palmego próbowali rozwiązać zagadkę śmierci od 28 lutego 1986 r., kiedy to premier został zabity na sztokholmskiej ulicy.
Kiedy jednak po 34 latach różnych tropów, spekulacji i teorii spiskowych prokurator generalny ujawnił, że podejrzewa o zabójstwo Palmego Stiga Engströma, było to wielkim rozczarowaniem. Engström nie żyje już od 20 lat i prokurator nie może go przesłuchać ani wnieść przeciw niemu aktu oskarżenia.
Czytaj także: Hołyst: identyczne DNA bliźniaków uniemożliwia wykrycie sprawcy
Na „tego nieprawdopodobnego mordercę" wskazywał dziennikarz Thomas Pettersson już dwa lata temu. Nie o to tu jednak chodzi. Ekspertom od broni palnej nie udało się bowiem przedstawić żadnych nowych dowodów technicznych, połączyć narzędzia zbrodni, prawdopodobnie rewolweru Smith & Wesson 357 Magnum z kulami, które odnaleziono na miejscu zbrodni. W późniejszej fazie dochodzenia w sprawie zabójstwa Palmego śledczy zainteresowali się listem do policji. Kierujący dochodzeniem Hans Melander miał nadzieję, że list będzie miał związek ze Stigiem Engströmem. Dlatego pobrano w DNA od czterech członków rodziny podejrzanego na południu Szwecji. Skończyło się to jednak fiaskiem.
– Uważaliśmy, że pasowało to do wizerunku Engströma i nie wykluczaliśmy, że list pochodzi od niego. Badaliśmy różne możliwości, ale nie ma powodu sądzić, że on ma coś z nim wspólnego – tłumaczył Melander.