Temperaturę prezydenckiej kampanii rozgrzała ujawniona w „Rzeczpospolitej" informacja o ułaskawieniu (w marcu) przez Andrzeja Dudę skazanego za molestowanie małoletniego krewnego.
Kancelaria Prezydenta od razu podała, że od czynu minęło wiele lat, a decyzję poprzedziła wnikliwa analiza sytuacji osób, których sprawa dotyczy, za ułaskawieniem byli kurator sądowy, prokurator generalny i sądy skazujące sprawcę, a same pokrzywdzone – osoby już pełnoletnie – prosiły o to, by w ramach aktu łaski skrócić czas wykonywania orzeczonego przez sąd zakazu kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych.
Dowiedz się więcej: Ułaskawienie skazanego za gwałt na nieletnim. Minister wyjaśnia
W środę sam Andrzej Duda ujawnił, że to „sprawa rodzinna", w której „nie było gwałtu" i że w praktyce skazany po odbytej karze mieszka pod jednym dachem ze swą dorosłą już córką i jej matką.
Więcej szczegółów pewnie już nie poznamy. A szkoda. Trudno bowiem wytłumaczyć, czemu właściwie nagradzany jest skazany, który – jak z tego wynika – już złamał sądowy zakaz zbliżania się do ofiary, skoro mieszkał z nią pod wspólnym dachem. Przydałoby się więcej jawności w tej sferze działań głowy państwa, która przecież mocno ingeruje w wymiar sprawiedliwości.