Utrata milionów złotych państwowych dotacji i subwencji stawia partię Jarosława Kaczyńskiego w trudnej, acz nie beznadziejnej sytuacji. Po pierwsze, od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej przysługuje odwołanie do Izby Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, zdominowanej przez tzw. neosędziów, co daje prawicy nadzieję na uchylenie decyzji. Sąd Najwyższy ma na to 60 dni i od jego werdyktu nie ma już odwołania.
Po drugie, bez finansowania z budżetu da się żyć. Pieniędzy na najważniejsze polityczne aktywności na pewno nie zabraknie. Prawo i Sprawiedliwość jest największą liczebnie partią w Polsce, z zaangażowanymi członkami i sympatykami. Po trzecie, czwartkowa decyzja PKW może wywołać też korzystny politycznie syndrom oblężonej twierdzy.
Czytaj więcej
Państwowa Komisja Wyborcza podjęła decyzję w sprawie sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości. Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak poinformował, że PKW przyjęła uchwałę o odrzuceniu rozliczenia wyborczego tej partii. PiS głosem Mariusza Błaszczaka zapowiada, że będzie się domagać zadośćuczynienia.
Bez pieniędzy z budżetu, PiS będzie słabszy, ale przetrwa
Zarzut chęci zlikwidowania opozycji przez Donalda Tuska sformułować łatwo z uwagi na skład PKW, który jest zdominowany przez nominatów koalicji rządzącej. Nietrudno mu przypisać polityczne, a niekoniecznie merytoryczne motywacje. I bez znaczenia jest fakt, że to sam PiS w 2018 r. zmienił zasady wyboru członków PKW, likwidując sędziowskie komisje i zastępując po blisko 30 latach składem z politycznej nominacji. Liczył chyba, że nigdy nie straci władzy, a dziś musi się zmierzyć z własnym dziełem upartyjniania państwa.
Ta sytuacja pokazuje jednak, że stara konstrukcja PKW i dawne zasady formułowania składu powinny zostać przywrócone. Polska miała jeden z najbardziej niezależnych organów wyborczych w Europie, którego skład był odizolowany od polityków.