Parafrazując słowa starej piosenki, chciałoby się napisać wesoły felieton. Trudno jednak powstrzymać uśmiech, czytając prezentowane na łamach prasy wyjaśnienia komendanta głównego policji, informującego, że otrzymał w prezencie od komendanta głównego Narodowej Policji Ukrainy zużytą, pustą i bezpieczną tubę po granatniku, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Drugą taką „bezpieczną” tubę – wedle relacji prasowych – miał otrzymać od zastępcy szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Obaj panowie zapewnić mieli, że sprzęt można przewieźć bez zgłoszeń, co komendant główny policji skwapliwie uczynił. Do wystrzału dojść miało samoistnie podczas przestawiania „bezpiecznych” granatników. Eksperci twierdzą zaś, że granatnik nie mógł wystrzelić sam, chyba że generał odblokował zabezpieczenia.
Po ironicznych doniesieniach mediów sprawa straciła walor newsa. Jej prawne konsekwencje zostaną jednak z nami dłuższy czas. Zrozumiałe, że w sprawie eksplozji w budynku KGP wszczęto śledztwo, gdyż gołym okiem dostrzegalne jest morze naruszeń. Do już przywołanych można dodać, że granatniki nie zostały sprawdzone przez ochronę generała (funkcjonariuszy z wydziału antyterrorystycznego) ani przez inne właściwe służby. Nie były też właściwie przechowywane, choć można było używać ich w zamkniętych pomieszczeniach. Komendant zaś beztrosko miał wyjaśnić: „Gdybyśmy mieli je sprawdzać pirotechnicznie, popadlibyśmy w obłęd”.
Umyślnie i nieumyślnie
Przepis art. 163 k.k. przewiduje przestępstwo spowodowania zagrażającej życiu lub zdrowiu ludzi eksplozji materiałów wybuchowych zarówno w postaci umyślnej, jak i nieumyślnej. Skala naruszeń procedur jest naprawdę poważna. Ewentualna obrona przed zarzutami poprzez eksponowanie własnej niekompetencji i nieudolności bywa stosowana, a nawet skuteczna w praktyce procesów karnych, jednak raczej w zarzutach opartych na umyślności. Przy przestępstwach nieumyślnych jest natomiast zwykle równoznaczna z przyznaniem winy.
W każdym razie jest oczywistą podstawą do natychmiastowej dymisji. Zaniechania w tej mierze niosą poważne skutki.
Po pierwsze, brak dymisji w zestawieniu z tak naiwnym tłumaczeniem naraża Polskę na śmieszność na arenie międzynarodowej. Już samych ukraińskich darczyńców tłumaczenie to musiało rozbawić do rozpuku. I dla nas byłoby ono całkiem zabawne, gdyby pół komendy nie wyleciało w powietrze, obrazując całkowity rozkład służb państwowych. Choć w ostatnich latach sukcesywnie i na własne życzenie tracimy status poważnego państwa, to tym razem wyjątkowo spektakularnie. Wskazujemy bowiem, że obsadzanie ludzi niekompetentnych na eksponowanych stanowiskach państwowych nie jest u nas wynikiem przypadku czy niedopatrzenia. Jest to wynik świadomej decyzji na najwyższych szczeblach, której efektem jest utrzymanie na stanowisku komendanta głównego policji, pomimo podnoszonych zastrzeżeń, że stwarza zagrożenie dla siebie i innych, nie przestrzega procedur, nie potrafi wyegzekwować ich przestrzegania u podwładnych, tłumaczy się w sposób absurdalny, publicznie demonstruje swoją indolencję co do podstawowej umiejętności policjanta, czyli zasad posługiwania się bronią.