Spór o karę śmierci w debacie publicznej jest nierozstrzygalny. A jeżeli przyjrzelibyśmy się badaniom opinii społecznej na przestrzeni lat, poparcie kształtuje się mniej więcej po równo. Choć ulega gwałtownym wahnięciom na korzyść zwolenników kary śmierci, gdy dochodzi do okrutnego przestępstwa, zabójstwa, gwałtu etc. Od lat mistrzem podpinania się pod takie społeczne emocje jest Zbigniew Ziobro, permanentnie zaostrzający przepisy karne. Nigdy nie ukrywał też, że chętnie wprowadziłby karę śmierci, „gdyby to od niego zależało”.
Premier Mateusz Morawiecki nigdy nie był radykałem. Oświadczając nagle, że jest zwolennikiem kary śmierci, nie tylko wszedł w nie swoje buty, ale wręcz podbił stawkę po tym, jak w grudniu zostały podpisane przez prezydenta radykalne zmiany w kodeksie karnym. Odczytuję w słowach premiera bardziej wyrachowanie niż nieroztropną wypowiedź rzuconą pod wpływem emocji. Pomysł licytowania się ze swoim ministrem, który lubi przedstawiać się jako szeryf, wydaje się jednak głęboko nietrafiony. Bo umiarkowany Morawiecki do tej pory dobrze wypadał na tle radykalnego Ziobry. Dla wielu wydawał się gwarancją, że mimo obecności w rządzie różnych radykałów PiS będzie trzymać się umiarkowanej ścieżki. Cena zmiany tej taktyki może się okazać wysoka.
Czytaj więcej
Przywrócenie najwyższej kary w kodeksie karnym naruszałoby europejską konwencję.
A co, jeżeli premier na serio popiera przywrócenie kary śmierci? W pierwszej kolejności powinien więc złożyć wniosek o wystąpienie z Rady Europy oraz wypowiedzieć europejską konwencję praw człowieka, bo przyjęte tam standardy powrót do kary śmierci wykluczają. Jest jeszcze coś, co nakazuje podchodzić do sprawy ostrożnie. Likwidując karę śmierci Polska ostatecznie zerwała ze spuścizną komunistycznego reżimu. Mordy sądowe, tępienie przeciwników politycznych, pokazowe stosowanie kary śmierci jako straszaka, jak np. w tzw. aferze mięsnej z lat 60. – to wszystko tworzyło totalitarny system, rozbijało wspólnotę. W 1989 r. udało nam się od niego uciec.
Absolutnie nie zarzucam premierowi ciągot totalitarnych, zalecam po prostu ostrożność w formułowaniu takich opinii, właśnie z uwagi na historię. Nawet jeżeli Mateusz Morawiecki jest zwolennikiem kary śmierci, powinno to pozostać wyłącznie jego osobistym przekonaniem, nie zaś stanowiskiem szefa rządu, bo w ten sposób wkroczylibyśmy na ścieżkę prowadzącą w egzotycznym kierunku.