Jeśli ktoś się spodziewał, że 20 grudnia, gdy według wielu prawników zakończyć się powinna kadencja prezes Julii Przyłębskiej, coś przełomowego zadzieje się w Trybunale Konstytucyjnym, to… się nie zawiódł. Ten dzień zapisze się w historii sądownictwa konstytucyjnego ostatnich lat. TK wydał bowiem dwa orzeczenia, co jest niecodziennym wydarzeniem, biorąc pod uwagę niespieszne tempo pracy tego organu pod kierownictwem prezes Przyłębskiej.
Pierwsze z rozstrzygnięć ma niebagatelne znaczenie dla adwokatów, którzy od dawna biją na alarm, że płacenie obrońcom z urzędu mniej niż obrońcom z wyboru jest co najmniej niesprawiedliwe. I Trybunał – zapewne ku sporemu zaskoczeniu prawników, którzy są przyzwyczajeni, że ich postulaty dotyczące wynagrodzeń zwykle trafiają w próżnię – rzeczywiście uznał częściową niekonstytucyjność rozporządzenia ministra sprawiedliwości o tzw. kosztach. W kolejnym orzeczeniu TK zakwestionował niektóre przepisy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
Czytaj więcej
Według wielu konstytucjonalistów kadencja Julii Przyłębskiej kończy się 20 grudnia br., ale w TK na ten temat cisza, tak samo w pałacu prezydenckim.
To naprawdę szokujące: Trybunał Konstytucyjny, który jednego dnia stwierdza niekonstytucyjność dwóch aktów prawnych? Choć w końcu mamy grudzień, warto więc rzutem na taśmę poprawić kiepskie statystyki. Ale żarty na bok, bo rzeczywiście we wtorek mogło – i być może powinno – wydarzyć się coś dużo ważniejszego.
Skąd w ogóle pomysł, że w Trybunale Konstytucyjnym miałaby nastąpić zmiana warty, a Julia Przyłębska zwolni fotel prezesa? Wielu znakomitych prawników, w tym były wiceprezes TK prof. Stanisław Biernat czy grono ekspertów Fundacji Batorego, nie ma wątpliwości, że kadencja Julii Przyłębskiej za sterami Trybunału we wtorek dobiegła końca. Ich argumenty są przekonujące, zgodnie bowiem z obowiązującą ustawą o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem prezesem można być tylko przez sześć lat, a w przypadku Julii Przyłębskiej termin ów właśnie upłynął.