Części samorządowców, którzy przed tzw. wyborami kopertowymi zdecydowali się przekazać spisy wyborców Poczcie Polskiej, stawiane są zarzuty przekroczenia uprawnień. Przeciwko niektórym zostały skierowane nawet zawiadomienia do prokuratury. PiS znów usiłuje sprawę uciąć, tyle że ten polityczno-prawny slalom wygląda karkołomnie. Partia Jarosława Kaczyńskiego na rok przed wyborami daje sygnał wyborcom, że obawia się utraty władzy i stara się zabezpieczyć przed odpowiedzialnością za błędy. W takim rozrachunku może tylko stracić, popadając ze skrajności w skrajność. Próbując uciekać od zarzutu przekroczenia uprawnień, naraża się na zarzut nadużywania władzy.
Czytaj więcej
Lider PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że do Sejmu ponownie trafi ustawa dotycząca abolicji za wybory kopertowe z 2020 roku. Poprzedni projekt w czwartek został wycofany.
Abolicja jest rozwiązaniem wyjątkowym, dość problematycznym prawnie, gdyż robi wyłom w obowiązujących zasadach i normach. Ustala czyjąś niewinność bez zagłębiania się w fakty.
Proces decyzyjny organizacji wyborów kopertowych był wielopiętrowy, ale jeżeli prawo tworzy się na polityczne potrzeby, to źle nie tylko dla prawa, ale i całego państwa. W takiej sytuacji abolicja staje się sposobem wyjścia z politycznych tarapatów.
Wybory kopertowe to pomysł na sytuację nadzwyczajną, jaką była pandemia. Trudno temu zaprzeczyć. Wiele decyzji podejmowano po omacku. Jednak system prawny jest na tyle elastyczny, że daje szanse na znalezienie okoliczności łagodzących, uniewinniających – bez konieczności uciekania się do nadzwyczajnych ingerencji.