Eksperci zwracają uwagę na legislacyjną nieporadność ustawy, liczącej pięć artykułów oraz – a jakże – preambułę, uzasadniającą bezkarność władzy. Ustawą próbuje się zastąpić prokuratora i sąd, którzy prowadzą postępowania w sprawie popełnionych czynów, jakim było przekroczenie obowiązków ustawowych wójta, burmistrza czy prezydenta miasta, gdy udostępnili oni Poczcie Polskiej bazy danych wyborców na tzw. wybory kopertowe z 2020 roku. W projekcie zresztą się pomylono, że były one w 2022 r., ale to i tak nic w porównaniu z faktem, że one się po prostu nie odbyły – a publiczne pieniądze zostały wydane.
Tymczasem postępowania przeciw samorządowcom już trwają, są nawet prawomocne wyroki sądowe. Mocą tej ustawy skazania zostaną zatarte. Naprawdę nic się nie stało? Ustawodawca, dla niepoznaki zwany racjonalnym, miałby „wyręczyć” sąd w rozpoznawaniu spraw – których wynik nie był przecież przesądzony.
Czytaj więcej
To dopiero początek programu „bezkarność+”. W obozie władzy widać wielką wzajemną nieufność. Rozmaite frakcje świetnie rozumieją, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro w każdej chwili może uderzyć śledztwem w kogoś z frakcji mu przeciwnej.
Sąd już raz „wyręczył” prezydent Duda, ułaskawiając Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i jeszcze dwóch wysokich oficerów CBA skazanych nieprawomocnie, zanim jeszcze zapadł wyrok drugiej instancji. Teraz robimy krok naprzód. Co dalej? Glejty dla tych „lepszych” samorządowców, współdziałających z władzą? Listy żelazne in blanco?
Do uchwalenia ustawy tej treści jeszcze droga daleka. Jeśli Sejm ją przyjmie, trafi do Senatu, a potem na biurko prezydenta. Jeśli zostałaby jednak uchwalona, konstytucjonaliści nie powinni mieć problemu ze wskazaniem, które przepisy ustawy zasadniczej ona narusza. Mimo wszystko jednak osobnym spektaklem może się stać zaskarżenie jej do Trybunału Konstytucyjnego i rozprawa oraz wyrok, z prawniczym uzasadnieniem. Chciałbym to zobaczyć.