W czerwcu Krajowa Rada Sądownictwa przedstawiła prezydentowi kandydatury na stanowisko asesora sądowego – 150 osób, które zdały egzamin i czekają już tylko na nominację Andrzeja Dudy, by móc orzekać. Wszystko wskazuje jednak na to, że podobnie jak ich poprzednicy jeszcze poczekają. Jak długo? Nie wiadomo, bo prezydenta nie obowiązuje konkretny termin. A wiadomo, obowiązków dużo. Tak dużo, że to już trzeci rok z rzędu kolejni absolwenci krakowskiej Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury czekają miesiącami na nominacje.
Przypomnę tylko: we wrześniu ubiegłego roku było podobnie, w sprawie interweniował nawet rzecznik praw obywatelskich. Tak samo było na początku 2021 r., gdy 97 osób czekało prawie trzy miesiące na wręczenie im przez prezydenta aktów mianowania. Podobnie jest i tym razem. 150 osób nie ma już prawa do stypendium przysługującego aplikantom, a wynagrodzenia dostawać nie mogą, bo nie pracują (choć są przydzieleni do konkretnych sądów, nie dostali nominacji). Od lipca nie mają też prawa do ubezpieczenia zdrowotnego. A są wśród nich różne osoby: z małymi dziećmi, w ciąży. Ktoś może przecież też mieć wypadek czy choćby złamać nogę. Co wtedy? Pozostanie jedno: umiesz liczyć, licz na siebie.
Czytaj więcej
Brak szybkiej nominacji zabrał absolwentom krakowskiej szkoły ubezpieczenie, a sądom szansę na zmniejszenie zaległości.
Zachowanie prezydenta jest oburzające. Stale słyszymy o przeciążonych polskich sądach, obywatele coraz dłużej czekają na sprawiedliwość, a ludzie, którzy mogliby choć trochę poprawić sytuację, nie mogą orzekać. Nie mogą, bo prezydent nie wręcza im aktów mianowania. Czy to aż tak skomplikowane? Nie wspomnę już o tym, że za szkolenie absolwentów krakowskiej szkoły płacimy my, podatnicy. I to my mamy prawo oczekiwać, że ludzie ci zaczną jak najszybciej orzekać. Do tego jednak trzeba „łaski” prezydenckiej. A ta, jak widać, na pstrym koniu jeździ.