Ustawodawca w ramach tzw. ulgi meldunkowej zwolnił z podatku dochodowego osoby, które sprzedały mieszkanie nabyte w latach 2007-2008, a byli w nich przez ponad 1 rok zameldowani. Jednak w ustawie zmieniającej ustawę o podatku dochodowym w 2006 roku, a nie w ustawie podatkowej obowiązującej w roku w którym obywatele dokonywali sprzedaży mieszkania znajdował się dodatkowy warunek o konieczności złożeniu oświadczenia do Naczelnika Urzędu Skarbowego o fakcie zameldowania w tym mieszkaniu. Nie było jednak żadnych wymogów co do formy i treści tego oświadczenia. MF nie przygotował wzoru dokumentu - oświadczenia oraz nie było stosownej rubryki w deklaracjach podatkowych PIT. Oświadczenie o stanie wiedzy obywatela a nie o jego woli niczemu nie służyło i do niczego nie było potrzebne. Było więc całkowicie zbędne, ale ukrycie tego obowiązku przed obywatelami było ewidentną pułapką, w którą wpadło prawie 19 tysięcy obywateli, a w tym profesor Bolesław Kuc. Z pomocą Fundacji Praw Podatnika walczy już od 5 lat o stwierdzenie nieważności decyzji nakładającej podatek, z którego państwo go zwolniło w ramach tej ulgi meldunkowej.
Czytaj więcej:
Z punktu widzenia sędziów nie doszło do rażącego naruszenia prawa. Z punktu widzenia podatników doszło do wyjątkowo drastycznego rażącego naruszenia prawa. Z punktu widzenia sędziów interpretacja jasnego przepisu była na tyle złożona, iż nie tylko na poziomie decyzji administracyjnej ale i przy najlepszych wieloletnich staraniach wybitnych sędziów administracyjnych najwyższego szczebla i przy ich najszczerszych i najlepszych chęciach nie była możliwa jednoznaczna odpowiedź na pytanie czy podatek się państwu należał czy nie - w związku z czym nie można mówić o rażącym naruszeniu prawa. Bo rażące to tylko oczywiste, a to nie było oczywiste, skoro tyle o tym myśleli i to rozbieżnie. Sędziowie do dzisiaj nie dają słynnej jednej właściwej odpowiedzi Ronalda Dworkina. Z punktu widzenia podatników państwo ich okradło, nazywając to podatkiem, co oczywiście było i jest dla nich ekstremalnie rażącym naruszeniem prawa. Z punktu widzenia filozofii prawa trudno o bardziej pomnikowy przykład rażącego naruszenia prawa.
Czy te punkty widzenia, jak rozbieżne linie orzecznicze w prawidłowo funkcjonującym systemie prawa, mogą się zejść ? Tak, jeśli ten pozorny spór uporządkujemy na poziomie filozofii i teorii praktyki prawa – również za pomocą znakomitych osiągnięć polskiej teorii prawa. Wspomnieć jednak nie tylko prawniczo ale i obywatelsko należy, iż proponowana poniżej droga rozumowania może pomóc nie tylko w sprawie ulgowiczów i nie tylko w ramach rażącego naruszenia prawa, ale można postawić tezę, że bez jej przyjęcia sądownictwo administracyjne w Polsce po prostu się załamie, jeśli wejdzie w czekające nas nieuchronnie gigantyczne ilościowo i jakościowo procesy w związku z tak zwanym nowym ładem i wszystkim co się z nim dzieje.
Najpierw skrótowo przypomnijmy ugruntowane dogmatycznie i orzeczniczo stanowisko sędziowskie, całkowicie współgrające z obecną doktryną: WSA w Łodzi w wyroku z dnia 17 października 2014 r., sygn. akt: II SAB/Łd 124/14 (LEX nr 1534558): „rażącym naruszeniem prawa będzie stan, w którym wyraźnie, ewidentnie, bezdyskusyjnie i drastycznie naruszono treść obowiązku wynikającego z przepisu prawa.”. Czyli rażącym naruszeniem prawa, nie jest każde naruszenie prawa, ale takie naruszenie prawa, które jest oczywiste, bezdyskusyjne. Wyrok NSA z dnia 1 października 2009 r. sygn. akt II FSK 667/08: „Rażące naruszenie prawa zachodzi wtedy, gdy istnieje oczywista sprzeczność pomiędzy treścią przepisu a rozstrzygnięciem objętym decyzją. Naruszenie prawa tylko wtedy powoduje nieważność aktu administracyjnego, gdy ma ono charakter rażący, tzn. gdy decyzja została wydana wbrew nakazowi lub zdarzeniu ustanowionemu w przepisie prawa, gdy wbrew wszystkim przesłankom przepisu nadano prawa lub ich odmówiono albo też wbrew tym przesłankom obarczono stronę obowiązkiem lub uchylono obowiązek.”