Działania prokuratury zostały niezwłocznie podane do publicznej wiadomości ze wskazaniem, że musi ona wkroczyć do SN w obronie praworządności, by zapobiegać naruszeniom podstawowych praw i wolności obywateli. Ten przekaz ukierunkowany jest na pozyskanie społecznej akceptacji. Wszak opiera się na akcentowaniu, że także sędziowie SN podlegają prawu, zaś po jego naruszeniu ponoszą odpowiedzialność. Jeśli jednak przyjrzeć się mu nieco bliżej, łatwo dostrzec, że jest zwodniczy i bałamutny. W istocie wyraża buńczuczne przeświadczenie, że o ile Sąd Najwyższy może się mylić, w tym działać wbrew prawu, o tyle prokuratura odkryła kamień filozoficzny. Ma nadzwyczajną zdolność właściwego odczytania prawa i określania sposobów jego stosowania. Potrafi właściwie rozwiązać spory kompetencyjne, relacje między regulacjami ustawowymi a konstytucją, określić znaczenie i funkcję zasady pierwszeństwa i bezpośredniego stosowania ustawy zasadniczej, rozwiązać problem relacji prawa wewnętrznego do prawa Unii Europejskiej. Uczyni to wszystko, prowadząc postępowanie karne przeciwko sędziom SN oraz badając akta prowadzonych przed tym sądem spraw. Gdy już to wszystko skrupulatnie ustali i rozwiąże, objawi swój werdykt i zażąda ukarania winnych sędziów SN. Winnych z tego powodu, że przyjmują odmienną od prokuratorskiej koncepcję wykładni, czy w inny sposób określają relacje w multicentrycznym systemie prawa.
W tym podejściu nie ma znaczenia, że kwestia, która izba SN jest właściwa do rozpoznania spraw dyscyplinarnych sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych, jest przedmiotem sporów kompetencyjnych oraz wykładniczych rozbieżności. Nic nie znaczy to, że rozstrzygnięciu powyższych kwestii służą już prowadzone, z oczywistych powodów długotrwałe postępowania, w tym przed TSUE, najważniejszym sądem Unii Europejskiej. Nie ma znaczenia postanowienie zabezpieczające, wydane przez najważniejszy organ sądowy Unii Europejskiej. Wszystko to przecież można i należy rozwiązać sprawnie w postępowaniu karnym prowadzonym przez prokuraturę. Ta uczyni to nie tylko właściwie, ale i skutecznie. Wszak prokuratura, przesądzając o treści prawa, swój pogląd oprze na motywującej funkcji kary. Każdy myślący inaczej, nawet sędzia SN, musi pamiętać, że swobodne rozumienie prawa spotka się z konsekwentną sankcyjną reakcją. W ten sposób zagwarantowane zostanie nie tylko to, by prawo było rozumiane właściwe, ale i to, by było rozumiane jednolicie. Wedle wizji wypracowanej przez prokuraturę. Później pozostanie już tylko proste stosowanie przez sądy prawa odpowiadającego wizji prokuratury.
W ten sposób dokonuje się niepostrzeżenie twórcza rekonstrukcja zasady rządów prawa. To już nie sąd, ale prokuratura stanie się gwarantem tego, że każdy podlega prawu, a organy państwa działają na jego podstawie i w wyznaczonych przez prawo granicach. Fundamentem i strażnikiem rządów prawa stanie się (nie)zależna prokuratura.
Jeśli tak, to być może warto rozważyć udoskonalenie tej koncepcji. Skoro zwornikiem systemu prawnego i jego ostateczną instancją ma być prokuratura, to być może sądy w ogóle nie są nam potrzebne. Wszak można wszelkie sprawy oddać w ręce prokuratorów, wymierzanie sprawiedliwości powierzyć prokuraturze, ta zaś szybko, sprawnie i właściwie odczyta prawo i zastosuje je w każdej sprawie. Likwidując sądy, unikniemy sporów o ich obsadę, przeniesiemy do historii kontrowersje dotyczące neo-KRS. Usprawnimy i przyspieszmy postępowania, z pożytkiem dla efektywności i ochrony praw obywatelskich. Unikniemy błędów, sporów kompetencyjnych, imposybilizmu sądów. Dziwić musi tylko, że na tę skądinąd oryginalną myśl nie wpadł wcześniej w cywilizowanym świecie nikt.
Autorzy są profesorami prawa i adwokatami