Dawno temu, w czasach przed pandemią, ludzie jeździli po świecie. Jeździli, latali, pływali – po prostu podróżowali. Nie tylko po Europie, nie tylko po jej Schengeńskiej części, ale po całym świecie.
Na wyjazd nieco dalej lub poza kraje, do których jeździmy „na dowód", potrzebny jest paszport (to skądinąd oczywiste przypomnienie może się przydać, proszę mi wierzyć). Mój wkrótce miał stracić ważność (wiosną 2022 r.), dlatego postanowiłem wyrobić nowy. Przypadało to na czas wakacyjny. Już wcześniej widziałem i czytałem informacje, że to nie jest łatwe, że są kolejki i problemy. No i przecież pandemia.
Czytaj też:
Wnioski o paszport z ułatwieniami od 26 czerwca
Na dodatek na pewnym portalu przeczytałem o kimś, kto miał odbierać dowód osobisty po upływie kwartału od złożenia wniosku. Nieważne, że pozostali dyskutanci twierdzili, że to niemożliwe. Ten ktoś wiedział lepiej. Skoro miało być bez szans, postanowiłem i ja spróbować. Zupełnie jak ten, kto widząc uliczny korek, wjeżdża doń, żeby móc pomstować na miejski ruch.