Prawo do sprzeciwu sumienia w prawie polskim przewidziane zostało w art. 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty z 5 grudnia 1996 r., w myśl którego lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30, a więc z wyjątkiem bezwzględnego obowiązku udzielania pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia, oraz w innych przypadkach niecierpiących zwłoki.
Powołując się na swoje sumienie, lekarz zobowiązany jest wskazać realne możliwości uzyskania przedmiotowego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej. Co więcej, lekarz wykonujący swój zawód na podstawie stosunku pracy lub w ramach służby ma ponadto obowiązek uprzedniego powiadomienia na piśmie przełożonego. Klauzula sumienia znajduje potwierdzenie również w kodeksie etyki lekarskiej, którego art. 4 stanowi, iż dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną.
Istota problemu tkwi w przyjętej przez Radę Ministrów 14 lutego 2017 r. nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, na podstawie której hormonalne leki antykoncepcyjne do stosowania wewnętrznego (a więc również środki tzw. antykoncepcji awaryjnej) będzie można otrzymać wyłącznie na podstawie recepty.
Inkwizytor mile widziany
Obecny minister zdrowia jednoznacznie stwierdził, iż odmówiłby przepisania przedmiotowej recepty nawet pacjentce będącej ofiarą gwałtu. Stwierdzenie to stanowiło punkt zapalny dyskusji, która ma dwie płaszczyzny. Pierwsza ma charakter moralno-religijny i właśnie przede wszystkim tutaj jaskrawo widać, jak dotkliwie kobieta pozbawiona zostaje swojej autonomii, godności oraz prawa do samostanowienia o własnym życiu i własnym ciele. W tym miejscu zwolennicy klauzuli sumienia – ze stricte instrumentalnie używanymi dogmatami „wiary" na ustach – wskazują na poronne działanie tabletki „po", które jest niczym innym jak zabiciem dziecka, zakończeniem życia ludzkiego. Jej stosowanie uważają zaś za przejaw zalewającej Polskę ideologii Zachodu, odznaczającej się degeneracją oraz destrukcją moralną i kulturową.
Decydujący głos jako największy ekspert w całej dyskusji zabiera również oczywiście Kościół w osobie abp Hosera, który dumnie grzmi, że tabletka „po" posiada właściwości poronne. Lekarz – zamiast kierować się przysięgą Hipokratesa i dobrem pacjentki – powinien więc być bezwzględnym inkwizytorem, misjonarzem i jako strażnik moralności narzucać innym własny światopogląd oraz propagować swoje przekonania religijne, oczywiście jedyne słuszne, a więc podyktowane doktryną Kościoła katolickiego.
Niech zmienią specjalizację
Obecny rząd byłby z pewnością przeszczęśliwy z powodu takiego obrotu sprawy, jednak omawiany temat przełożyć należy teraz na płaszczyznę prawną. Przełożenie to burzy misterny plan partii rządzącej, mający na celu nawracanie. Całkowicie nie do zaakceptowania we współczesnych warunkach demokratycznego państwa prawnego jest bowiem, aby klauzula sumienia była instrumentem zapewniającym wyłącznie jednostronny kult sumienia lekarza oraz bezwzględną nadrzędność jego praw i wolności nad prawami i wolnościami pacjenta, tworząc tym samym asymetryczne prawnie uprzywilejowanie lekarza, który przy użyciu klauzuli sumienia może arbitralnie sytuować własne przekonania ponad dobrem pacjenta, a także autorytarnie decydować o jego dalszym losie i życiu.