Transpłciowość – polityczne złoto radykałów

Sprawa transpłciowości jest zbyt poważna, by pozostawić ją w rękach radykałów. Zarówno ci z prawa, jak i ci z lewa traktują ją jak polityczne złoto, bo zapewnia im to, że są słyszani i że nie muszą zajmować się innymi kwestiami.

Publikacja: 14.08.2024 04:30

O osobach transpłciowych prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił często podczas kampanii wyborczej

O osobach transpłciowych prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił często podczas kampanii wyborczej

Foto: PAP/Adam Warżawa

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że kulturowa wojna wokół płci na stałe weszła do politycznej debaty, to zakończone właśnie igrzyska olimpijskie powinny go ostatecznie przekonać, że tak właśnie jest. Dzieje się to z inspiracji i ku uciesze radykałów z lewa i z prawa.

Transpłciowość jest bardzo poważnym problemem bardzo małej grupy ludzi. Tej pierwszej prawdy nie chcą uznać prawicowi ekstremiści, tej drugiej lewicowi. Tak, istnieją wśród nas osoby, które urodziły się nie w swoim ciele i nauka zna oraz opisuje te przypadki. One istnieją realnie i powodują realne problemy konkretnych ludzi. Czas, by uznali to prawicowi radykałowie. Z kolei ich lewicowi koledzy i koleżanki powinni zauważyć, że rozszerzenie tej kwestii na każdego, kto ma problemy ze swoją seksualnością (zwłaszcza w młodym wieku), może prowadzić do tragedii i dramatów osobistych setek tysięcy nastolatków (i nie tylko) oraz do fatalnych politycznych i społecznych konsekwencji. O tych pierwszych mówi i pisze się coraz częściej, ale mnie, jako politologa, bardziej interesują te drugie.

Jak definiować płeć człowieka?

W definiowaniu płci człowieka trzeba brać kilka kryteriów – gonadoforyczne (najważniejsze), metaboliczne, chromosonalne, hormonalne, ale także mózgowe. Natomiast dla ideologów prawicowych liczą się jedynie cechy fenotypowe, a dla lewicowych społeczne. 

Jeśli przyjmiemy prawicową perspektywę, czyli że cała ta kwestia to dziwactwo goszystów i atak na tradycyjne wartości rodzinne, zafundujemy sobie system, w którym pewna część obywateli nie ma zapewnionej pełni praw i żyje w stanie głębokiego cierpienia. To całkowicie sprzeczne z tym, jak powinien działać system polityczny. Jeśli pewna część wyborców żyje w nim w stanie stałej opresji i dyskomfortu, trudno nazwać go demokratycznym, a już na pewno nie liberalno-demokratycznym.

Czytaj więcej

Warzecha: Przemysł przykrywkowy, kolejna odsłona. Czyli o co chodzi Tuskowi ze 100 mld PiS

Konsekwencje uległości wobec postulatów lewicy, która mówi, że o tym, czy jest się kobietą czy mężczyzną (bez decyzji odpowiednich ciał złożonych z lekarzy, psychologów, prawników itp.), decyduje wola osoby zainteresowanej, są równie fatalne. I nie chodzi tu tylko o sport.

Jeśli o tym, czy jest się mężczyzną czy kobietą, rozstrzyga akt woli osoby zainteresowanej, to będzie dochodzić do przypadków już notowanych w USA, gdzie męscy przestępcy deklarują, że są innej płci i trafiają do żeńskich więzień, w których krzywdzą kolejne kobiety. To nie domysły i spekulacje – takie przypadki były już opisywane w mediach.

Podobnie jest z kwestiami obecności z toaletach czy szatniach. Mężczyzna deklarujący, że jest kobietą, będzie mógł – po zaakceptowaniu lewicowej perspektywy – wchodzić do przebieralni, gdzie rozbierają się kobiety ze swoimi córkami. Będzie także mógł przebywać w przeznaczonych dla nich toaletach. Czy nie budzi to w entuzjastach jak najszerszego otwarcia się na transpłciowość pewnego niepokoju?

A co z obowiązkiem obrony kraju? Widzieliśmy na własne oczy masową ucieczkę ukraińskich kobiet i dzieci przed rosyjskimi wojskami – mężczyznom władze w Kijowie odmówiły prawa do emigracji i w każdym momencie mogą oni być wysłani na front. Czy tak trudno sobie wyobrazić, że w obliczu zagrożenie mobilizacją ogromna część mężczyzn będzie deklarować się jako kobiety właśnie po to, by uniknąć konieczności obrony kraju? Jeśli wystarczy deklaracja woli,  co będzie stać na drodze do tego typu nadużyć? 

Czytaj więcej

Prekiel: Czas na panią prezydent. Lewica może mieć idealną kandydatkę

Wreszcie kwestia emerytur. Polska jest jedynym krajem UE, w którym wiek emerytalny mężczyzn i kobiet jest zróżnicowany. Jedynym! Jeśli decyzja o tym, jakiej jest się płci ma być tylko uzależniona od przekonania samej zainteresowanej osoby, to co się stanie, jeśli miliony mężczyzn po ukończeniu 60. roku życia zadeklarują, że są kobietami i zażądają należnych im uposażeń emerytalnych już teraz, a nie za następne pięć lat? Czy ktoś o tym pomyślał? Czy ktoś przeliczył skutki finansowe takich rozwiązań prawnych?

Tę kwestię muszą rozwiązać ludzie środka

Sprawa transpłciowości jest zbyt poważna, by pozostawić ją w rękach radykałów. Zarówno ci z prawa, jak i ci z lewa traktują ją jak polityczne złoto, bo zapewnia im to, że są słyszani i że nie muszą zajmować się innymi kwestiami. Wystarczy w tej materii mieć skrajny i jednoznaczny pogląd i głosić go bez względu na to, jak bardzo jest on jednostronny, nienaukowy i ideologicznie zabarwiony, a uwagę mediów i sympatię części wyborców ma się zapewnioną.

Problemy osób transpłciowych należy jednak załatwić – wbrew interesom politycznym radykałów z obu stron, dla których stała debata (a raczej wojna) wokół nich jest politycznym paliwem. Należy je załatwić dlatego, że czeka na to co prawda mała grupa obywateli, ale za to mająca duży kłopot. I muszą to zrobić ludzie środka – umiarkowani i bezbarwni (zwłaszcza na tle swoich pstrokatych intelektualnie konkurentów z lewicy i prawicy) liberałowie. Inaczej spór będzie trwał ku zmartwieniu osób transpłciowych, a ku uciesze ideologów i ekstremistów z obu stron.

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że kulturowa wojna wokół płci na stałe weszła do politycznej debaty, to zakończone właśnie igrzyska olimpijskie powinny go ostatecznie przekonać, że tak właśnie jest. Dzieje się to z inspiracji i ku uciesze radykałów z lewa i z prawa.

Transpłciowość jest bardzo poważnym problemem bardzo małej grupy ludzi. Tej pierwszej prawdy nie chcą uznać prawicowi ekstremiści, tej drugiej lewicowi. Tak, istnieją wśród nas osoby, które urodziły się nie w swoim ciele i nauka zna oraz opisuje te przypadki. One istnieją realnie i powodują realne problemy konkretnych ludzi. Czas, by uznali to prawicowi radykałowie. Z kolei ich lewicowi koledzy i koleżanki powinni zauważyć, że rozszerzenie tej kwestii na każdego, kto ma problemy ze swoją seksualnością (zwłaszcza w młodym wieku), może prowadzić do tragedii i dramatów osobistych setek tysięcy nastolatków (i nie tylko) oraz do fatalnych politycznych i społecznych konsekwencji. O tych pierwszych mówi i pisze się coraz częściej, ale mnie, jako politologa, bardziej interesują te drugie.

Pozostało 81% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego trzeba bić na alarm
Opinie polityczno - społeczne
Jan Nowina-Witkowski: Reset sceny politycznej po upadku PiS to szansa dla polskiej prawicy
Opinie polityczno - społeczne
Jan Skoumal: Sezon na Polę Matysiak w sejmowym lesie
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Debata wiceprezydencka w USA daje nadzieję na powrót dobrych obyczajów politycznych
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Dlaczego Polska nie chce ekshumacji na Wołyniu?