Patriarcha z misją. Jürgen Habermas świętuje 95. urodziny

Jeśli na podium miałaby stanąć trójka najwybitniejszych myślicieli współczesnej Europy, to po śmierci Jacquesa Derridy (2004), Umberta Eco (2017) i Josepha Ratzingera (2022) obok Slavoja Žižka i Petera Sloterdijka spoglądałby na nas Jürgen Habermas.

Publikacja: 21.06.2024 13:38

Jürgen Habermas

Jürgen Habermas

Foto: PAP/DPA

Z Ratzingerem, zmarłym papieżem Benedyktem XVI, musiałby jednak Habermas dzielić miejsce ex aequo. Także dlatego, że życiorysy tych dwóch niemieckich profesorów, watykańskiego krytyka „cywilizacji śmierci” i strażnika wiary w komunikacyjną racjonalność z Frankfurtu nad Menem, układały się równolegle. 

Obydwaj doczekali patriarchalnego wieku. Jako nastolatkowie w latach III Rzeszy wpadli w młyny nazistowskiej młodzieżówki Hitlerjugend. W latach dojrzałych, kiedy zaczęli reprezentować przeciwstawne bieguny europejskiej myśli, charakteryzowali się nie tylko tą samą fryzurą rzymskiego legionisty. Ich osobowości łączyły w sobie elegancję z nieśmiałością. Rękę swoim rozmówcom ściskali, nie, nie ściskali, podawali, tak delikatnie, że ci odnosili wrażenie trzepnięcie skrzydeł motyla. 

Obydwaj doktoraty obronili równocześnie, by przez długi czas uchodzić za epigonów swoich mistrzów; Ratzinger – kolońskiego kardynała Josepha Fringsa, Habermas – współtwórcy szkoły frankfurckiej Maksa Horkheimera. Akurat podczas wielkiej rebelii studenckiej młodzieży Zachodu w1968 roku wydali swoje pierwsze dzieła. Zarazem, Ratzinger w Tybindze z przerażeniem przyglądał się, jak studentki na jego wykładach skaczą na stoły, ściągają staniki i obrzucają nimi wykładowców, w tym i jego samego. Habermas, we Frankfurcie nad Menem, z pokorą przypatrywał się, jak długowłosi studenci okupują jego instytut i dobierają się do jego profesorskiej lodówki. Choć należał do duchowych prekursorów studenckiej rebelii, to jej guru w Niemczech, Rudiego Dutschke, określił  jako „lewicowego faszystę”. 

Studenci podpalali samochody, rząd wprowadził stan wyjątkowy, w powietrzu unosił się rewolucyjny swąd. Dutschke twierdził, że rewoltę dotyka swoimi rękami. Wydawał dyspozycje na czas po zwycięstwie. Ot, usunie się policję i sędziów z aparatu państwa, a nieprzystosowanych ludzi ze społeczeństwa. Habermas ostrzegał: „To pozorna rewolucja”. Zbyt odległa od wzorca komunikacji, które ukuł przy biurku.

Język i komunikacja jako najważniejsze doświadczenie. Jürgen Habermas wyprowadził szkołę frankfurcką z wieży z kości słoniowej

Nic dziwnego, że on i Ratzinger schronienie znaleźli w bukolicznej Bawarii. Finalnie, jeden i drugi został papieżem, a to Kościoła katolickiego, a to swojego naukowego środowiska. Jako autorytety o światowym zasięgu obydwaj wywarli ogromny wpływ na losy zachodniej umysłowościbronili międzynarodowego porządku, a pod koniec życia krytykowali militarny islam, sprzeciwili się krucjacie prezydenta George’a Busha juniora w Iraku (2003) i badaniom nad komórkami macierzystymi. 

Pomimo że obydwaj niemieccy profesorowie nie potrafili w języku angielskim wypowiedzieć dźwięcznego „th”,  mowę i język uczynili osią swoich przemyśleń: Ratzinger – boski „logos” (osobowego Boga, który słowem wyjawia ludzkości swoje Objawienie), Habermas – „komunikacyjną racjonalność”. Fakt, że dwukrotnie przechodził operację zajęczej wargi, co spowodowało wadę wymowy, skierowało jego zainteresowanie na to, jak komunikacja, a w jej ramach język, wpływają na relacje międzyludzkie. W mikrospołecznościach i całych społeczeństwach. 

Oceniając już z innej perspektywy dokonanie Habermasa, to wyprowadził on teorię „szkoły frankfurckiej” z uniwersyteckiej wieży z kości słoniowej na szerokie obszary społeczne.

Jako apologeta myśli oświeceniowej podniósł język i komunikację do najważniejszego doświadczenia kształtującego jednostkę i społeczeństwo. Skoro dzięki relacji z innymi stajemy się tym, kim jesteśmy, to wzajemne zrozumienie osiągamy na drodze dyskusji. 

Habermas zakreślił warunki, kiedy może ona być efektywna. Wprawdzie język, sam z siebie, nakierowany jest na porozumienie, to osiąga je tylko wtedy, gdy użytkownik języka spełni kryteria zrozumiałości, wiarygodności, prawdziwości, a sam w dyskusji z kontrahentem posiada to samo, co on prawo do przedstawienia własnej argumentacji, krytyki i obrony swoich racji. 

Nie każdy prawicowiec jest rasistą, a ekolog szaleńcem. Dlaczego Habermas postulował otwarcie sfery publicznej na wszelkie odmienności i mniejszości

Dalsza synteza przystosowania teorii komunikacji do politycznej rzeczywistości brzmiałaby następująco:

W wymiarze społecznym, dialog w przestrzeni publicznej zakreśla kontury naszej liberalnej demokracji. W niej koncyliacyjna komunikacja powinna tworzyć sam rdzeń polityki. Jeśli jest inaczej, kryzys komunikacji skutkuje kryzysem społecznym, a nawet delegitymizacją władzy. 

Oczywiste, że kłamstwa, manipulacje i oszustwa wykluczają racjonalną komunikację. Równie oczywiste, teoria Habermasa przedstawia model, nie codzienną praktykę. Dzięki amerykańskiej historyk Barbarze Tuchman („Szaleństwo władzy”), a pewnie już Eurypidysowi, wiadomo wszak, że politycy i ich społeczeństwa nagminnie prowadzą politykę sprzeczną z ich własnymi interesami. Ulegają złowieszczym emocjom, nie kantowsko-habermasowskim podszeptom rozumu.

Mimo to w zderzeniu z „Realpolitik” Habermas pozostawał konsekwentny. Zaprotestował przeciwko zrównaniu Holocaustu ze zbrodniami Stalina i pozbawieniu ludobójstwa Żydów statusu wyjątkowości w ludzkich dziejach. Replika Habermasa na postulat niemieckiego historyka Ernesta Nolte dała początek największej debacie publicznej w Niemczech po II wojnie światowej. Do annałów weszła jak „Historikerstreit” (1986). Bronił Habermas interwencji NATO w Kosowie, tłumacząc ją jako  „przeniesienie klasycznego prawa społeczności obywatelskiej w państwie narodowym na poziom kosmopolitycznego prawa obywatelskiego społeczeństwa międzynarodowego. W czambuł za to potępił odwet USA za terrorystyczne ataki 11 września 2001 i za wywołanie wojny w Iraku (2003). 

Habermas skonkludował, że Izrael ma prawo do odwetu po ataku Hamasu 7 października 2023 r., o ile akcja odwetowa nie celuje w ludność cywilną, a jej horyzont działań ogarnia zawarcie pokoju

W dobie „wojny kultur” optował za dialogiem międzykulturowym i postulował otwarcie sfery publicznej na wszelkie odmienności i mniejszości: polityczne, społeczne, kulturowe czy ekonomiczne. I to na równi, gejowsko-lesbijskie czy religijne. Te ostatnie, także w sekularyzujących się społeczeństwach, nie umierają – na szczęście (!) – gdyż potrzebne są do wykształcenia szerokiego horyzontu poznawczego. Nie każdy prawicowiec jest rasistą, a ekolog szaleńcem, perorował. Wykluczenie takich mniejszości, dziś cuchnące paliwo dla populistów wszelkiej maści, uniemożliwia osiągnięcie racjonalnej ugody. Garściami doświadczamy tego w dzisiejszej Polsce. 

Elementem, który ułatwiłby dialog międzykulturowy, byłoby zastąpienie koncepcji narodu, opartego na dominacji jednej nacji i wykluczającego inne etnie, narodem obywatelskim. Taką wspólnotę scalałby patriotyzm konstytucyjny. Nieuchronne zjawisko migracji nie naruszyłoby tożsamości takiej politycznej wspólnoty, gdyż ta zasadzałaby się na kulturowo osadzonych politycznych zasadach prawnych. Migranci musieliby jednak dopasować się do kultury politycznej nowej ojczyzny. 

Patriotyzm konstytucyjny dowartościowałby także obywateli UE i demokratyczny porządek w krajach członkowskich. Skoro w gabinetach brukselskich zapada coraz więcej decyzji, czyli poza sferą publiczną, to dziej się tak kosztem transparentności i z uszczerbkiem dla demokracji. Tymczasem dalsze pogłębianie europejskiej integracji możliwe jest tylko przy udziale unijnych obywateli.

Czy Izrael ma prawo do odwetu za atak Hamasu? Czy zakończenie wojny w Ukrainie to iluzja? Kontrowersyjne postulaty Jürgena Habermasa

Jako public intellectual należy niemiecki filozof do tych, którzy podpisali list do Rady Bezpieczeństwa ONZ, by wezwała prezydenta Syrii do zakończenia młócki swoich obywateli (2011). W szczycie kryzysu euro przestrzegał unijnych polityków przed „postdemokratycznymi podrygami”, kiedy ci zamiast zatroszczyć się o zaburzoną równowagę społeczną w swoich krajach, pierwszeństwo przyznawali interesom rynków finansowym (2012). 

Także w ostatnich tygodniach, na tle antysemickich afektów w Niemczech, upublicznił swoje stanowisko w kwestii toczącej się wojny na Bliskim Wschodzie. Skonkludował, że Izrael ma prawo do odwetu po ataku Hamasu 7 października 2023 r., o ile akcja odwetowa nie celuje w ludność cywilną, a jej horyzont działań ogarnia zawarcie pokoju. 

Jeszcze bardziej kontrowersyjnie jawi się postulat zakończenia wojny w Ukrainie. Jakkolwiek sam Habermas był świadom, że postulat zakończenia przelewu krwi w gąszczach „Realpolitik” zamienia się w iluzję. Bo zasady racjonalnej komunikacji tracą swoją przydatność, jeśli kontrahent myśli kategorią siły, żelaza i liczby dywizji.

Czytaj więcej

Maciej Strzembosz: Powrót barbarii

Przez dobrych sześć dekad niemiecki filozof wypowiadał się w najważniejszych kwestiach dotyczących Europy. Nierzadko prowokował, zawsze zachęcał niemieckie i europejskie społeczeństwo, by przyjęło ofertę podjęcia prawdziwej dyskusji. By w ten sposób zrozumiało perspektywę innego. 

On publicznie pojawiał się zawsze wtedy, kiedy polityczna codzienność i kaskada wydarzeń zatracały perspektywę długich linii. Kiedy spojrzenie politycznych decydentów stawało się krótkowzroczne. Przywołując wartości oświecenia: wolność, sprawiedliwość i prawa człowieka, wpisał je do demokratyczno-liberalnego dekalogu sprawowania władzy. Oczywiście, nawet filozof nie zawsze trafia w dziesiątkę i nie wie, co w danej chwili byłoby najsłuszniejsze. Ale Habermas wiedział, czego od niego oczekiwano: ogólnej orientacji i przedłożenia szczegółowej argumentacji swojej autorskiej opcji. A jeśli nie wszystkie propozycje konkretnego działania i po latach zyskałyby aprobatę, to niezmiennie inspirowały do konfrontacji z argumentacją filozofa.

Autor

Arkadiusz Stempin

Historyk, politolog, profesor w Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie Alberta-Ludwika we Fryburgu Bryzgowijskim

Z Ratzingerem, zmarłym papieżem Benedyktem XVI, musiałby jednak Habermas dzielić miejsce ex aequo. Także dlatego, że życiorysy tych dwóch niemieckich profesorów, watykańskiego krytyka „cywilizacji śmierci” i strażnika wiary w komunikacyjną racjonalność z Frankfurtu nad Menem, układały się równolegle. 

Obydwaj doczekali patriarchalnego wieku. Jako nastolatkowie w latach III Rzeszy wpadli w młyny nazistowskiej młodzieżówki Hitlerjugend. W latach dojrzałych, kiedy zaczęli reprezentować przeciwstawne bieguny europejskiej myśli, charakteryzowali się nie tylko tą samą fryzurą rzymskiego legionisty. Ich osobowości łączyły w sobie elegancję z nieśmiałością. Rękę swoim rozmówcom ściskali, nie, nie ściskali, podawali, tak delikatnie, że ci odnosili wrażenie trzepnięcie skrzydeł motyla. 

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę