„Ok. We’ll go”, powiedział generał Dwight Eisenhower. 6 czerwca 1944 roku pogoda miała być planom wojskowych przychylna. Alianci mogli rozpocząć największą operację desantową w historii. W Europie Zachodniej miał zostać otwarty nowy front przeciwko III Rzeszy. Na wschodzie Sowieci planowali równolegle gigantyczną ofensywę. Obie operacje – aliancka Overlord oraz radziecka Bagration – zakończyły się sukcesem.
Wołodymyr Zełenski zamiast Władimira Putina na rocznicy w Normandii
40 lat później rozpoczęto zapraszanie polityków koalicji antyhitlerowskiej do Normandii, by świętować okrągłe rocznice D-Day. Wówczas Ronald Reagan, owiewany morskim wiatrem, wygłosił płomienne przemówienie na rzecz pokoju. Nie były to czcze słowa. Emocje budziło rozmieszczanie w Europie radzieckich rakiet SS-20 naprzeciwko amerykańskich pershingów oraz cruise’ów. Wyścig nuklearnych zbrojeń trwał w najlepsze.
Po rozpadzie ZSRR Francuzi nadal zapraszali polityków na normandzkie wybrzeża. W latach 2004 oraz 2014 wśród gości znajdował się prezydent Władimir Putin. W tym roku jednak dojdzie do znamiennej roszady personalnej. Prezydent Rosji nie został zaproszony. Obecny będzie za to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Nawet Hollywood kłamało w sprawie stalinizmu
Teoretycznie nie jest to zaskoczeniem. A jednak takie gesty składają się na proces, który dokonuje się bardzo powoli. Oto na Zachodzie trwa rewizja obrazu Moskwy z czasów II wojny światowej. Nie chodzi o wiedzę naukowców czy pasjonatów historii. Oni mają ją od dawna. Chodzi o „zakrzywienia” popularnej wizji II wojny światowej. W końcu alianci wiedzieli podczas procesu w Norymberdze, kto popełnił zbrodnię w Katyniu, a jednak wybierali milczenie. Nie bez powodu. W latach 1941–1945 propaganda została przecież przestawiona na tor sympatyzowania z ZSRR. W Hollywood powstawały takie filmy, jak np. „Misja do Moskwy” (1943) Michaela Curtiza. Niewiarygodne, ale Stalin, Wyszynski i wielki terror końca lat 30. ukazane zostały przez twórcę „Casablanki” w pozytywnym świetle.
Czytaj więcej
Na amerykański rynek DVD wchodzi film, który przez dziesięciolecia był nie do zobaczenia. „Moskiewska misja” to rzadki okaz: hollywoodzka pochwała ZSRR