Przedstawiłem Sejmowi 25 kwietnia „Informację o założeniach polskiej polityki zagranicznej na 2024 rok”, czyli tzw. exposé. Wywołało falę komentarzy. Cieszą mnie oczywiście liczne recenzje przychylne. Ale również teksty polemiczne, nawet bardzo krytyczne, odbieram jako fakt pozytywny. Dlaczego? Z dwóch powodów: po pierwsze, tak żywa reakcja potwierdza, że dotknąłem tematów zasadniczych. Po drugie, treść wielu polemik i jakość podnoszonych argumentów pokazuje, że moja krytyczna diagnoza mitów, na jakich opierała się polityka zagraniczna poprzedniego rządu, jest niestety trafna.
Czytaj więcej
Politycy PiS ocenili, że w exposé Radosław Sikorski nie przedstawił nowej koncepcji, lecz oddał się "swoim obsesjom na temat PiS". Według posłów Konfederacji, w wystąpieniu szefa MSZ mało było wątków dotyczących polskiego interesu narodowego, a Sikorski "wyznaje mity" na temat UE.
Część krytyków zarzuca mi, że zbyt wiele czasu poświęciłem na wiwisekcję działań Zjednoczonej Prawicy i że to „partyjniactwo”. Nic bardziej mylnego. Nie chodziło wyłącznie o polemikę z politycznymi rywalami, ale o pokazanie fundamentalnej różnicy pomiędzy obecnym i poprzednim rządem w postrzeganiu roli, jaką Polska ma do odegrania w najbliższym sąsiedztwie, w całej Unii Europejskiej i relacjach transatlantyckich. Tam, gdzie dzisiejsza opozycja widzi jedynie wrogów i zagrożenia, my dostrzegamy partnerów i szanse na wzmocnienie pozycji naszego kraju, a tym samym naszej suwerenności.
Polityka zagraniczna rządów PiS: gdzie byłaby Polska, gdyby nasi poprzednicy zrealizowali swoje postulaty
Cieszę się, że zgadzamy się z wieloma politykami PiS w sprawie konieczności niesienia pomocy Ukrainie i walki z zagrożeniem, jakim jest putinowska Rosja. Ale już w kwestii tego, jak zapewnić Polsce bezpieczeństwo w dłuższej perspektywie różnice są poważne. Jeśli ktoś ocenia, że większym „zagrożeniem dla naszej suwerenności” jest Zachód, nie Wschód – a członkostwo w Unii Europejskiej porównuje do zniewolenia przez Związek Radziecki, to od obecnego rządu dzieli go przepaść. Wiele polskich mediów nie traktuje jednak wypowiedzi polityków PiS na temat Unii poważnie. Przypomniałem je, aby pokazać, do jakich konsekwencji doprowadzą te słowa, jeśli zostaną przekute w czyny. Zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE także przez lata zbywano jako niegroźnych oszołomów. Skończyło się brexitem.
Jeśli politycy PiS zrealizowaliby swoje postulaty, skutki byłyby katastrofalne. Polska poza Unią, osamotniona w Unii lub będąca w Unii przekształconej jedynie w „strefę wolnego handlu” będzie mniej bezpiecznym i biedniejszym krajem. Wielu przedstawicieli prawicy wciąż tego nie dostrzega. Widać to także w debacie po moim wystąpieniu sejmowym. Komentujący exposé polemiści z kręgu PiS uporczywie powtarzają tezy, które opisałem jako „sześć mitów”, a które były zasadniczą przyczyną błędów popełnianych w polityce zagranicznej w ciągu minionych ośmiu lat. Dowodzą tym samym, że ta mitologia naprawdę istnieje i ma się dobrze.