Głównym tematem monachijskiej konferencji jest Rosja i los przyszłej pomocy Zachodu dla zaatakowanej przez nią Ukrainy. Na tragiczne wieści z łagru z dalekiej rosyjskiej północy VIP-y ze świata dyplomacji i polityki bezpieczeństwa zareagowały ostrymi komentarzami. Padły słowa o tym, że wyłączną odpowiedzialność za śmierć Aleksieja Nawalnego ponosi rosyjski reżim – to w imieniu Unii Europejskiej ogłosił Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Szef łotewskiego MSZ i kandydat na sekretarza generalnego NATO Krišjanis Karinš napisał, że całkowicie obciąża ona sumienie „kryminalnego reżimu Putina”. Podobne słowa padają i będą padać.
Czy przekonamy się, że Władimir Putin przekroczył najczerwieńszą z czerwonych linii?
Pytanie, co z tych wypowiedzi wyniknie. Czy śmierć najważniejszego rosyjskiego opozycjonisty – o której w tej chwili niewiele wiemy, nie mamy nawet jej potwierdzenia od jego nieuwięzionych współpracowników – będzie jakimś przełomem? Co zmieni śmierć człowieka, który zanim trafił do łagru, najlepiej obnażał degenerację i korupcję putinowskich elit? Czy przekonamy się, że Putin przekroczył najczerwieńszą z czerwonych linii?
Co mógłby zatem zrobić Zachód, mając kolejny dowód, że Putin jest zdolny do wszystkiego? Przede wszystkim mógłby pomóc Ukrainie odbić okupowane ziemie
Wątpliwe. Z pełnym szacunkiem dla Aleksieja Nawalnego – jego śmierć nie jest czymś, czego nie można się było spodziewać po rządzących Rosją. Mordowanie przeciwników politycznych to nie jest nic Rosji obcego i ma tam długą tradycję. Tak naprawdę Moskwa dawno już przekroczyła wiele krwistoczerwonych linii, wywołując wielką wojnę, mordując mieszkańców miast, miasteczek i wsi, uprowadzając tysiące ukraińskich dzieci. Zostało jej już chyba tylko rzucenie bomby atomowej na pełne cywilów miasto.
Czytaj więcej
W kolonii karnej zmarł Aleksiej Nawalny. Jego śmierć będzie wielkim testem dla rosyjskiego społeczeństwa. Nadciąga reżim na wzór stalinowski.