Jako społecznika cieszą mnie prosocjalne zapowiedzi pani minister pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk dotyczące wprowadzenia renty wdowiej, zwiększenia zasiłku pogrzebowego czy walki ze skutkami uśmieciowienia rynku pracy. Martwi mnie jednak pominięcie w tej wyliczance problemów osób w kryzysie bezdomności.
Trudno wyobrazić sobie większe wykluczenie społeczne niż brak dachu nad głową. Trudno też, z moralnego punktu widzenia, uzasadnić istnienie problemu bezdomności w relatywnie bogatym społeczeństwie, w Europie XXI wieku. A jednak osób w kryzysie bezdomności – według wyliczeń ministerstwa, bo według organizacji pozarządowych jest to liczba zaniżona – jest w Polsce ok. 30 tysięcy. Większość z nich przebywa na ulicy lub w odpowiednich ośrodkach powyżej pięciu lat – i jest to smutna ocena stanu naszego systemu hodującego chroniczną bezdomność.
Kiedy problem bezdomności pojawił się w Polsce?
O osobach w kryzysie bezdomności w mediach mówimy najczęściej w okresie zimowym, gdy pojawiają się apele o zwrócenie uwagi na osoby zagrożone zamarznięciem. Czasem jeszcze w dyskusjach, czy wolno im jeździć komunikacją miejską, gdyż śmierdzą. Rzadko dochodzi się do wniosku, że brak w mieście czy dzielnicy publicznej łaźni. Ten brak wyobraźni i wrażliwości pokutuje w całym szeregu wykluczeń infrastrukturalnych – od ławek skonstruowanych tak, by nie można się na nich było położyć, przez kolce antyleżeniowe, czujną ochronę na dworcach po umiejscowienie ośrodków świadczących pomoc jak najdalej od centrum. Nie jest jeszcze tak źle jak na Węgrzech, gdzie bycie osobą bezdomną jest karalne.
Czytaj więcej
Rynek mieszkań w Europie staje się miejscem inwestycji dla globalnych funduszy. Skutki będą katastrofalne dla wszystkich mniej i średnio zamożnych, co już prowadzi do protestów społecznych.
W Polsce masowy problem bezdomności pojawił się wraz z transformacją lat 90. i abdykacją państwa z odpowiedzialności za najsłabszych obywateli. Ogromną część pomocy wziąć musiały na swoje barki organizacje charytatywne zapewniające jedzenie, odzież czy tymczasowe schronienie, nieprzygotowane jednak do świadczenia specjalistycznej pomocy czy zwiększenia aktywności społecznej swoich podopiecznych.