Nawet u szczytu zimnej wojny Ameryka nie stawiała sobie tak daleko idącego celu: zmianę przywództwa na Kremlu. Idea jest na tyle radykalna, że chwilę po zakończeniu przemówienia Joe Bidena na Zamku Królewskim Biały Dom precyzował: „prezydent chciał podkreślić, że nie można pozwolić Władimirowi Putinowi na sprawowanie władzy nad sąsiadami, nad regionem. Nie podważał jego władzy nad Rosją, nie domagał się zmiany reżimu”.
Amerykańscy dyplomaci obawiają się, że apel Bidena, który nie figurował w pierwotnym tekście wystąpienia, może wywołać panikę u Putina i skłonić go do desperackich kroków, jak użycie broni masowego rażenia.
Putin jak naziści
Tyle że całe wystąpienie prezydenta USA, ale także jego wcześniejsze wypowiedzi w czasie wizyty w Polsce, szły w jednym kierunku: uznania Putina za wyrzutka wspólnoty międzynarodowej, dla którego nie ma miejsca we współczesnym świecie. Tak było, gdy na widok uchodźców z Mariupola na Stadionie Narodowym nazwał go „rzeźnikiem”. I gdy opisując, jak Biały Dom próbował odwieść Rosjanina od inwazji, nazwał go „kłamcą” i marnym strategiem, który „mimo brutalności wojny w Ukrainie już doprowadził do fundamentalnej porażki Rosji”. I przede wszystkim, gdy oskarżając Putina o to, że zgotował Ukraińcom taki sam los, co niemieccy naziści ZSRR, zwrócił się bezpośrednio do Rosjan: „wy tacy nie jesteście. To nie jest przyszłość, na którą zasługujecie. Ta wojna nie jest warta narodu rosyjskiego”. Tu nie ma więc miejsca na kompromis z Moskwą jak po inwazji na Gruzję w 2008 r. czy aneksji Krymu w 2014 r.
Czytaj więcej
Przemówienie prezydenta USA oznacza, że między Moskwą a wolnym światem zapada nowa żelazna kurtyna. Rosja będzie niszczona nie militarnie, ale sankcjami i przez izolację.
Sam Kreml nie ma zresztą złudzeń co do intencji Bidena. – Taka decyzja nie należy do pana Bidena. Tylko rosyjski naród ma prawo zmienić swojego przywódcę – oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Tuż przed wystąpieniem Bidena w Warszawie Rosjanie zbombardowali leżący przy Polsce Lwów: sygnał, że nie zamierzają Ameryce ustępować.