Roman Kuźniar: Kołodko w innym świecie

Aby zmieniać świat realny, nie wystarczy się ograniczać do hippisowskich zawołań. Najpierw trzeba go uczciwie dostrzec, a potem mieć odwagę mierzyć się z tym, co jest w nim złe – pisze politolog.

Publikacja: 16.02.2022 10:14

Roman Kuźniar

Roman Kuźniar

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

To jest polemika prof. Romana Kuźniara z opinią prof. Grzegorza Kołodki "Zimnowojenny amok"

Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po lekturze napisanego z werwą tekstu "Zimnowojenny amok” („Rzeczpospolita”, 16 lutego) prof. Grzegorza Kołodki była ta, że jego autor żyje w innym świecie. I ta myśl ma bezpośredni związek tematem jego artykułu. Otóż, jak pamiętamy, na początku marca 2014 r., zaraz po agresji Rosji na Ukrainę, kanclerz Merkel zadzwoniła do prezydenta Putina i powiedziała mu m.in., że to, co robi, jest poważnym naruszeniem prawa międzynarodowego. Wkrótce po tej rozmowie zadzwoniła do prezydenta Obamy, aby mu zrelacjonować swoją rozmowę z władcą Rosji. I wtedy powiedziała do Obamy, że jej zdaniem „Putin żyje w innym świecie”.

Czytaj więcej

Czyja szkoda

Owszem, uważam liczne wypowiedzi zarówno w Polsce, jak na Zachodzie, odnoszące się do rosyjskiego zagrożenia wobec Ukrainy za przesadne, a wręcz szkodliwe. Te zapowiedzi, wręcz wypatrywanie rosyjskiego ataku, rozważanie, czy najpierw Rosjanie zbombardują Kijów, czy może jednak zrównają z ziemią Charków, napadną przed igrzyskami czy po nich, to nie tylko głupia paplanina niegodna emerytowanych generałów, to sianie psychozy, które niczemu dobremu nie służy. Rozumiem niektóre wypowiedzi z najwyższych szczebli jako element ostrzegania i odstraszania, choć część z nich powinna być i zapewne była przekazywana bezpośrednio. I to powinno wystarczyć.

Ale oskarżanie Zachodu o zimnowojenny amok w związku z czytelną groźbą skierowaną przez nuklearne mocarstwo przeciwko Ukrainie, w stosunku do której Rosja dopuściła się w 2014 r. aktu agresji i zaboru części jej terytorium, to więcej niż przesada. Musiałbym użyć tak mocnych słów, jakich w obfitości używa w swoim tekście prof. Kołodko pod adresem zachodnich polityków. Fundamentalnie absurdalna jest jego teza wyjściowa, zgodnie z którą „konserwatywne siły Zachodu nie potrafią żyć bez wroga” i „dlatego muszą go sobie stworzyć”. „I to jest jedna z przyczyn obecnego zaogniającego się konfliktu wokół instrumentalnie przecież traktowanej Ukrainy”. I dodaje z udawanym żalem: „szkoda jej, bo to piękny kraj”. Lecz przecież „szkoda” byłaby jedynie wynikiem rosyjskiej agresji, a nie polityki Zachodu. Kołodko uważa inaczej, zaś o innych przyczynach kryzysu w sporym przecież tekście nie wspomina. Nie wspomina, bo żyje w innym świecie.

Logika Monachium

Trzeba zatem prof. Kołodkę sprowadzić do rzeczywistości. Otóż, jak wiedzą wszyscy na Zachodzie, ale jak widać są wyjątki, kryzys rozpoczął się od zgromadzenia przez Rosję wielkich sił zbrojnych w taki sposób, że Ukraina została przez nie otoczona dość ścisłym wieńcem z trzech stron, jedynie od zachodu się nie dało. Że niby na manewry, tak z trzech stron, nawet od strony morza. Prof. Kołodko mógłby zapewne odpowiedzieć, że Rosjanie ćwiczą tak na wypadek agresji podżeganej przez Zachód Ukrainy na Rosję w trzech kierunkach. I taką właśnie logiką jest przeniknięty cały jego tekst.

Ale jeśli chodzi o kroki Rosji, to nie wszystko. Po zgromadzeniu tych sił, Moskwa znienacka powiesiła na stronie swojego MSZ dwa projekty traktatów, Rosja-USA oraz Rosja-NATO, w których nie tylko domagała się podpisania przez Zachód zobowiązania, że Ukraina nigdy nie zostanie przyjęta do sojuszu atlantyckiego, ale też wycofania sił i infrastruktury NATO z terytorium państw przyjętych do NATO w 1997 r, czyli także z Polski. U Kołodki o tym ani słowa.

Równocześnie rozpoczęła się kanonada propagandowa Kremla, której centralnym przesłaniem było: albo Zachód się zgodzi na nasze warunki, albo w stosunku do Ukrainy „wszystkie opcje są otwarte”. Po to właśnie zgromadzono te wojska, aby zmusić Zachód do strategicznego wycofania się z Europy Środkowo-Wschodniej. Prof. Kołodko albo to przeoczył, albo jest mu wszystko jedno, kto „zatroszczy się” o bezpieczeństwo naszego kraju i regionu. Dobrze jest żyć w innym świecie i mieć luksus ignorowania takich „szczegółów”.

Głos prof. Kołodki w ocenie stosunku Zachodu do ultimatum Rosji (to prawda, w logice naśladującego konferencję w Monachium 1938 r.) współbrzmi z oceną rosyjskich komentatorów. Oni też oskarżają „zimnowojennych Anglosasów” i chwalą „pragmatyzm” Paryża, Berlina i Rzymu. Zachodnioeuropejscy przywódcy w Monachium także zachowali się pragmatycznie. Jastrząb Churchill powiedział o nich: „za cenę hańby, chcieli uniknąć wojny, teraz będą mieć i hańbę i wojnę”.

Moskwa, jak wiadomo, próbuje w taki właśnie sposób dzielić Zachód. Z pewnością, gdyby dzisiaj przywódcy zachodni zachowali się tak jak wtedy, na Ukrainie, jak pragnie prof. Kołodko, natychmiast wróciłby do łask język rosyjski i znowu można by tam było „wysłuchiwać mądrych wykładów”. Łezka w oku prof. Kołodki się zapewne kręci. A gdybyż tak jeszcze można było w Polsce wysłuchiwać po rosyjsku „mądrych wykładów”… Obawiam się jednak, że Putin nie może tego Kołodce chwilowo obiecać, a to wszystko przez tych amerykańskich „jastrzębi”.

Istota polityki

I tu także należy się prof. Kołodce sprostowanie. Joe Biden i jego administracja nie reprezentują „konserwatywnych sił Zachodu”. Obecnie w Waszyngtonie urzęduje demokratyczny prezydent (oskarżany przez swoich konserwatywnych przeciwników, że jest socjalistą) i taka sama administracja. Owszem, prezydent Rosji miał dobrze z konserwatywnym Donaldem Trumpem, który miał Putina za swojego idola. I to właśnie Trump skokowo podniósł nakłady Stanów Zjednoczonych na zbrojenia. Dziś konserwatyści w Kongresie (republikanie) blokują potężny pakiet wsparcia dla uboższych warstw społecznych w Ameryce, skierowany tam przez Bidena, demokratę, nie jastrzębia, ale który w odróżnieniu od Trumpa trafnie oceniał Putina („killer”), gdy ten wiosną ubiegłego roku po raz pierwszy urządzał gry wojenne wokół Ukrainy. I Bidenowi, w naszym interesie, należy życzyć powodzenia w powstrzymywaniu awanturniczych zapędów Rosji, a także – co może być niestety trudniejsze – procesie sanacji Ameryki.

Napisałem niejeden krytyczny tekst o polityce USA, wewnętrznej i zagranicznej. Za tę krytykę traciłem niekiedy ciekawe stanowiska (np. dyrektora PISM), ale czym innym jest krytyka schorzeń czy błędnych decyzji, czym innym ocena systemowej istoty polityki USA czy jakiegokolwiek innego kraju. W przypadku Rosji groźna jest systemowa istota jej polityki. Świadczy o tym nie tylko nosząca znamiona ludobójstwa kampania wojenna premiera Putina przeciwko Czeczenii czy właśnie napaść na Ukrainę w 2014. W baśniowym świecie prof. Kołodki nie ma miejsca na takie zdarzenia. Nie ma też zapewne świadomości, jakie szkody Rosjanie wyrządzają środowisku naturalnemu przy wydobyciu surowców, gdy grzmi na Amerykanów, że mogliby wyłączyć Nord Stream 2 w razie agresji Rosji na Ukrainę. Bo przecież im chodzi o to, aby sprzedawać Europie swój gaz łupkowy. To prawda, lepiej Europejczykom korzystać z gazu skroplonego ze świata, także z USA, niż dać się uzależnić od gazociągu, który Rosjanie traktują jako instrument swojej geopolityki. Tak się również uważa w Brukseli

Co jest złem

I to nie „syndrom ukraiński” stoi za zbliżeniem Moskwy z Pekinem, które się rozpoczęło jeszcze przed rosyjską napaścią na Ukrainę (tu prof. Kołodce przydałyby się jakieś korepetycje). Przyczyna tego zbliżenia jest również systemowa. Chodzi o przymierze mocarstw autorytarnych, które stają się coraz bardziej totalitarne, przeciwko demokratycznemu Zachodowi. W tekście prof. Kołodki mamy radykalną krytykę Zachodu i wiele ciepłych słów dla Rosji i Chin. Można tak, to sprawa światopoglądu, tylko nie trzeba obciążać ukraińskich dążeń do bezpiecznej niepodległości winą za rosyjsko-chińskie przymierze, którego źródła są nieporównanie głębsze.

Również z systemowych względów na fiasko skazane są porozumienia mińskie. Tutaj nie będzie postępu, jak prorokuje prof. Kołodko, bo to nie jest sprawa „dobrej woli obu stron”, w tym „nacjonalistów na dobrych i ciepłych posadach w Kijowie” (chciałoby się zakrzyknąć „autor, autor!”). To od początku były złe porozumienia i ich los w najmniejszym stopniu zależał od przebrzydłych ukraińskich nacjonalistów. Prof. Kołodko musiałby najpierw zapytać w Moskwie, czy Rosja jest gotowa na zamknięcie granicy z okupowaną przez nią częścią Donbasu i przejęcie kontroli nad tą granicą przez Ukrainę.         

Łatwo się oburzać, gdy się żyje w „innym świecie”. Ale, aby zmieniać świat realny, nie wystarczy się ograniczać, jak prof. Kołodko, do hippisowskich zawołań. Najpierw trzeba go uczciwie dostrzec, a potem mieć odwagę mierzyć się z tym, co jest w nim złe. W tym, o czym tutaj mowa, złem jest polityka Rosji wobec Ukrainy, a nie „siły Zachodu, które nie potrafią żyć bez wroga”. Zła wiadomość dla prof. Kołodki jest taka, że wprawdzie Putin wywołał niezasłużony popyt na zainteresowanie swoją osobą ze strony zachodnich przywódców, to Rosja z kretesem przegrała wywołany przez niego kryzys.

Autor jest profesorem nauk humanistycznych, w latach 2010–2015 był doradcą prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych       

To jest polemika prof. Romana Kuźniara z opinią prof. Grzegorza Kołodki "Zimnowojenny amok"

To jest polemika prof. Romana Kuźniara z opinią prof. Grzegorza Kołodki "Zimnowojenny amok"

Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po lekturze napisanego z werwą tekstu "Zimnowojenny amok” („Rzeczpospolita”, 16 lutego) prof. Grzegorza Kołodki była ta, że jego autor żyje w innym świecie. I ta myśl ma bezpośredni związek tematem jego artykułu. Otóż, jak pamiętamy, na początku marca 2014 r., zaraz po agresji Rosji na Ukrainę, kanclerz Merkel zadzwoniła do prezydenta Putina i powiedziała mu m.in., że to, co robi, jest poważnym naruszeniem prawa międzynarodowego. Wkrótce po tej rozmowie zadzwoniła do prezydenta Obamy, aby mu zrelacjonować swoją rozmowę z władcą Rosji. I wtedy powiedziała do Obamy, że jej zdaniem „Putin żyje w innym świecie”.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie