Ale oskarżanie Zachodu o zimnowojenny amok w związku z czytelną groźbą skierowaną przez nuklearne mocarstwo przeciwko Ukrainie, w stosunku do której Rosja dopuściła się w 2014 r. aktu agresji i zaboru części jej terytorium, to więcej niż przesada. Musiałbym użyć tak mocnych słów, jakich w obfitości używa w swoim tekście prof. Kołodko pod adresem zachodnich polityków. Fundamentalnie absurdalna jest jego teza wyjściowa, zgodnie z którą „konserwatywne siły Zachodu nie potrafią żyć bez wroga” i „dlatego muszą go sobie stworzyć”. „I to jest jedna z przyczyn obecnego zaogniającego się konfliktu wokół instrumentalnie przecież traktowanej Ukrainy”. I dodaje z udawanym żalem: „szkoda jej, bo to piękny kraj”. Lecz przecież „szkoda” byłaby jedynie wynikiem rosyjskiej agresji, a nie polityki Zachodu. Kołodko uważa inaczej, zaś o innych przyczynach kryzysu w sporym przecież tekście nie wspomina. Nie wspomina, bo żyje w innym świecie.
Logika Monachium
Trzeba zatem prof. Kołodkę sprowadzić do rzeczywistości. Otóż, jak wiedzą wszyscy na Zachodzie, ale jak widać są wyjątki, kryzys rozpoczął się od zgromadzenia przez Rosję wielkich sił zbrojnych w taki sposób, że Ukraina została przez nie otoczona dość ścisłym wieńcem z trzech stron, jedynie od zachodu się nie dało. Że niby na manewry, tak z trzech stron, nawet od strony morza. Prof. Kołodko mógłby zapewne odpowiedzieć, że Rosjanie ćwiczą tak na wypadek agresji podżeganej przez Zachód Ukrainy na Rosję w trzech kierunkach. I taką właśnie logiką jest przeniknięty cały jego tekst.
Ale jeśli chodzi o kroki Rosji, to nie wszystko. Po zgromadzeniu tych sił, Moskwa znienacka powiesiła na stronie swojego MSZ dwa projekty traktatów, Rosja-USA oraz Rosja-NATO, w których nie tylko domagała się podpisania przez Zachód zobowiązania, że Ukraina nigdy nie zostanie przyjęta do sojuszu atlantyckiego, ale też wycofania sił i infrastruktury NATO z terytorium państw przyjętych do NATO w 1997 r, czyli także z Polski. U Kołodki o tym ani słowa.
Równocześnie rozpoczęła się kanonada propagandowa Kremla, której centralnym przesłaniem było: albo Zachód się zgodzi na nasze warunki, albo w stosunku do Ukrainy „wszystkie opcje są otwarte”. Po to właśnie zgromadzono te wojska, aby zmusić Zachód do strategicznego wycofania się z Europy Środkowo-Wschodniej. Prof. Kołodko albo to przeoczył, albo jest mu wszystko jedno, kto „zatroszczy się” o bezpieczeństwo naszego kraju i regionu. Dobrze jest żyć w innym świecie i mieć luksus ignorowania takich „szczegółów”.
Głos prof. Kołodki w ocenie stosunku Zachodu do ultimatum Rosji (to prawda, w logice naśladującego konferencję w Monachium 1938 r.) współbrzmi z oceną rosyjskich komentatorów. Oni też oskarżają „zimnowojennych Anglosasów” i chwalą „pragmatyzm” Paryża, Berlina i Rzymu. Zachodnioeuropejscy przywódcy w Monachium także zachowali się pragmatycznie. Jastrząb Churchill powiedział o nich: „za cenę hańby, chcieli uniknąć wojny, teraz będą mieć i hańbę i wojnę”.