Pamiętam dobrze moje spotkania z czytelnikami po napisaniu pierwszej książki, pierwsze trasy po gminnych bibliotekach i domach kultury. 15 lat temu temat zmiany klimatycznej jawił się jako ekstrawagancja dla hobbystów. Wtedy, półtorej dekady po zmianie ustroju, zajmowały nas inne kwestie. PRL wyparował – i co dalej? Wiemy, kim już nie jesteśmy. Ale kim teraz będziemy? Jak odnajdziemy się jako część Zachodu? Kiedy nie będziemy już zarzynać się w potransformacyjnym wyścigu?
Dziś, po kolejnych 15 latach, kilka odpowiedzi już znamy. Nie są to odpowiedzi, których ktokolwiek mógłby się spodziewać na początku tej drogi. Wiemy, że droga do Unii Europejskiej wcale nie musi być jednokierunkowa. Zaledwie kilka lat wystarczyło, by znaleźć się w miejscu, z którego widać drzwi z napisem „EXIT". Wiemy też, że model protransformacyjnej gospodarki wcale nie jest oczywisty. Że rozwiązaniem nie jest ani hardcore'owy liberalizm, ani też państwo bankomat. Wiemy, że transformacja oprócz sukcesów przyniosła też wiele traum. Dobrobyt w Polsce nie rozłożył się równomiernie. Przekonanie, że wystarczy ciężko pracować, by zajść wysoko, nie zawsze okazywało się prawdziwe. PiS, idąc do wyborów w 2015 roku, obiecał korektę, oparcie polityki na wartościach i dopuszczenie do głosu nowego pokolenia. W praktyce okazało się, że „dobra zmiana" przyniosła parodię każdego z trzech pojęć: „Praca. Pokora. Umiar". TKM w laboratoryjnie czystej formie. Nepotyzm, jakiego Polska nie widziała w całym trzydziestoleciu (a widziała przecież sporo).
Teatralne mordobicie
Po tych latach zobaczyliśmy też ostatecznie efekty tego, co wydawało się pokojową koegzystencją państwa i Kościoła. Przymykanie oczu przez kolejne rządy na przywileje majątkowe, polityczne i finansowe za czasów PiS wyrodziło się w totalną unię tronu i ołtarza.
Wreszcie pandemia pokazała nam to, o czym usilnie próbowali zapomnieć wszyscy rządzący po 1989 roku. Bezpieczeństwo to także, a może przede wszystkim, gwarancja wsparcia w chorobie. Oprócz śmierci na covid w Polsce w czasie pandemii zmarło ponadnormatywnie 50 tys. osób na inne choroby. Ci ludzie mogliby żyć, gdyby system ochrony zdrowia działał efektywnie. Niestety, obecna władza wbiła gwóźdź do jego trumny.
To oczywiste, że PiS trzeba jak najszybciej odsunąć od władzy. Ale to nie wystarczy. Wybory wygrane bez pomysłu na przyszłość to klucz do odzyskania władzy przez obecnie rządzących już w kolejnej kadencji. PiS narobił ogromnych szkód, ale nie możemy zapominać, że dla wielu Polaków w swoim czasie był nadzieją na rozwiązanie problemów, z którymi bezskutecznie zmagali się przez lata. Ci ludzie muszą usłyszeć, że nie ma powrotu do Polski sprzed 2015 roku. Że istnieje plan naprawy tego, co zostało zepsute w transformacyjnym biegu.