Jeśli założyć dobrą wolę rządzących, to przyjęta przez rząd strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju jest przejawem ich myślenia życzeniowego. Nie zgadza się tu ani proponowana filozofia polityki gospodarczej, ani finansowanie, ani cele. Wydaje się, że pomysły firmowane przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego są przede wszystkim tworem propagandowym: rząd powtarza, że ma strategię rozwoju, a po cichu robi swoje. Trudno bowiem nie zauważyć, że realne działania obozu PiS stoją w sprzeczności z postulatami ze slajdów Morawieckiego.
Plan w praktyce
Po pierwsze, filozofia polityki gospodarczej rządu opiera się na wielkich inwestycjach kreowanych przez państwo za pieniądze podatników. To politycy mają decydować, do jakich branż trafią największe środki, wskazując firmy warte wsparcia – „narodowych czempionów", którzy wedle zamierzeń autorów planu pociągną w górę całą gospodarkę. Trudno uwierzyć w cudowną moc sprawczą polityków (szczególnie ekipy PiS, z uporem obsadzającej dziesiątki Misiewiczów na czołowych stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa). Warto przypomnieć, że już raz taki eksperyment się nie udał – w PRL. Nieefektywność państwowego zarządu widzieliśmy też w polskim górnictwie. W ostatnich latach zdecydowanie najlepiej radziła sobie prywatna KWK Bogdanka, podczas gdy kopalnie państwowe trapią nawracające kłopoty.
Po drugie, nawet jeśli na chwilę przyjąć taki sposób myślenia o gospodarce, to jakie będą źródła finansowania wielkich państwowych inwestycji? Z deklarowanego biliona złotych prawie połowa to suma spodziewanych środków z UE, które Polska i tak by otrzymała bez slajdów Morawieckiego! Otwarte pozostają też pytania, czy realizacja planu nie odbędzie się kosztem naszych oszczędności emerytalnych zgromadzonych w OFE, a także kosztem kondycji spółek Skarbu Państwa. Wicepremier przyznał na antenie TVP INFO, że „minister rozwoju nie dostał od ministra finansów ani złotówki na rozwój jako taki". Czyli idąc tym tropem rozumowania – sam sobie nie przyznał pieniędzy, nie wierząc we własny program...
Po trzecie, plan ten stawia mało ambitne cele. Morawiecki chce, by produkcja przemysłowa rosła szybciej niż PKB. Rzecz w tym, że działo się tak już w ciągu dwóch ostatnich dekad. Według ekonomisty Andrzeja Rzońcy PKB w latach 1996–2015 wzrósł o 105 proc., a produkcja przemysłowa – o 260 proc. Eksport w tym okresie skoczył o 324 proc., więc znacznie szybciej niż PKB. Można powiedzieć, że jedno z założeń planu zostało wypełnione, zanim w ogóle został on przyjęty.
Oprócz wymienionych trzech słabości koncepcyjnych w strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju da się znaleźć także sensowne diagnozy i postulaty. Problem w tym, że te funkcjonują jedynie na slajdach.