Unia Europejska nie pozwoli upaść żadnemu dużemu bankowi

Podatek bankowy w Polsce ogranicza akcję kredytową dla sektora prywatnego, zwiększa za to popyt banków na obligacje skarbowe – ocenia dr hab. Aneta Hryckiewicz, profesor w Akademii Leona Koźmińskiego.

Publikacja: 10.02.2021 21:00

Unia Europejska nie pozwoli upaść żadnemu dużemu bankowi

Foto: parkiet tv

Pandemia koronawirusa wywołała największy globalny kryzys gospodarczy w powojennej historii, ale jak dotąd nie przełożyło się to zauważalnie na kondycję sektora bankowego. Trzeba się liczyć z tym, że wstrząs w sektorze bankowym przyjdzie z opóźnieniem?

Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiemy przecież, jak pandemia będzie dalej przebiegała. Dotąd jednak sektor bankowy rzeczywiście nie został dotknięty tak mocno, jak można było przypuszczać na początku pandemii. Wynika to m.in. z tego, że po pierwsze rządy w całej Europie, także w Polsce, udzieliły dużego wsparcia przedsiębiorstwom niefinansowym, zapobiegając ich masowym bankructwom. To pomogło bankom. Po drugie, tuż przed pandemią sektor bankowy był w lepszej kondycji niż przed globalnym kryzysem finansowym. UE podjęła też dużo działań bezpośrednio chroniących banki, zwalniając je z części regulacji i podatków. Odciążono więc sektor bankowy – moim zdaniem mocno przeregulowany – żeby był nadal wsparciem dla gospodarki.

Co się stanie, gdy tarcze antykryzysowe zostaną wygaszone? Czy wtedy dojdzie do fali upadłości przedsiębiorstw, co odbije się na portfelach kredytów banków?

Takie ryzyko oczywiście istnieje. Nie jest zresztą tak, że sektor bankowy w ogóle pandemii nie odczuł, choć nie możemy mówić o kryzysie. Pewne zwiastuny potencjalnych problemów już widać, np. w skali rezerw, które banki zawiązują na pokrycie niespłaconych kredytów. W Europie największe rezerwy zawiązały banki włoskie, hiszpańskie i brytyjskie, w mniejszym stopniu niemieckie czy holenderskie. Nie zanosi się więc na to, że kłopoty będą masowe. Ale UE już przygotowuje system wsparcia dla sektora bankowego na okres, gdy tarcze antykryzysowe przestaną działać.

Wspomniała pani o zmniejszaniu w niektórych krajach obciążeń sektora bankowego na czas pandemii. W Polsce po obniżce stóp procentowych praktycznie do zera, co godzi w rentowność banków, było sporo apeli o zawieszenie albo modyfikację podatku od aktywów bankowych. Taka rekomendacja znalazła się też w raporcie MFW z cyklicznego przeglądu polskiej gospodarki.

Polska i Węgry mają najbardziej obciążające podatki bankowe w całej UE. Nałożono je bowiem na aktywa, i to prawie wszystkie – u nas wyłączono obligacje skarbowe, na Węgrzech transakcje międzybankowe. W pozostałych krajach UE podatek dotyczy pasywów, przy czym depozyty są wyłączone. A to jest główne źródło finansowania się banków w Europie. Nasze badania potwierdzają, że podatek bankowy w Polsce mocno obniżył rentowność tego sektora, a banki próbują przerzucić jego koszt na klientów. Nie odnotowaliśmy jednak spadku akcji kredytowej bezpośrednio w następstwie podatku. Tam, gdzie podatek nałożono na pasywa, koszt finansowania się banków wzrósł, a to z kolei ograniczyło akcję kredytową. Tak było np. w Niemczech. U nas tego efektu nie było. Zadziałał jednak inny mechanizm prowadzący do ograniczenia akcji kredytowej: banki przerzuciły się z udzielania kredytu na kupowanie obligacji rządu.

Ten dodatkowy popyt na obligacje skarbowe trzyma w ryzach ich rentowność, co ułatwia rządowi prowadzenie ekspansywnej polityki fiskalnej. To okazało się ważne w trakcie pandemii. Można też argumentować – jak robi w głośnej książce „Between Debt and the Devil" Adair Turner – że banki niechętnie finansują inwestycje, chętnie zaś udzielają kredytów na nieruchomości. Turner, były szef brytyjskiego nadzoru, sugerował w związku z tym, że akcję kredytową banków trzeba mocno ograniczyć. Z kolei ekspansywna polityka fiskalna może być prorozwojowa. Może z tej makroekonomicznej perspektywy konstrukcja naszego podatku nie jest wcale taka zła?

W odróżnieniu od USA, gdzie rynek kapitałowy odgrywa dużą rolę w finansowaniu przedsiębiorstw, w UE wzrost gospodarczy jest finansowany przede wszystkim przez banki. Ograniczenie akcji kredytowej bezpośrednio przekłada się na wzrost gospodarczy. Dlatego UE podejmuje w trakcie pandemii takie działania, żeby banki nie tylko przetrwały kryzys, ale żeby też nie ograniczały akcji kredytowej. W dłuższej perspektywie to pogłębiłoby bowiem recesję. Myślę zresztą, że dodatkowy popyt na obligacje skarbowe nie był głównym celem wprowadzenia podatku bankowego w Polsce.

Gdyby banki popadły w tarapaty, co mogłyby dziś zrobić organy nadzoru? Po kryzysie z lat 2008–2009 zarówno w UE, jak i w USA wprowadzono regulacje, które mają zapobiegać konieczności ratowania banków z publicznej kasy. W Polsce stosowna unijna dyrektywa obowiązuje od 2016 r. Jakie procedury można zastosować w przypadku banku zagrożonego bankructwem?

Dyrektywa europejska dotycząca restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji instytucji kredytowych przewiduje dwie podstawowe procedury, które były już zresztą testowane. Jedna to przejęcie zagrożonego upadłością banku przez instytucję sieci bezpieczeństwa – w naszym przypadku BFG – i następnie odsprzedanie go innemu bankowi. Ten mechanizm, ostatnio zastosowany w Polsce w przypadku Idea Banku, był też np. używany w Portugalii. Ale on ma zastosowanie do małych, lokalnych banków. Transgraniczne banki są na to za duże – trudno byłoby znaleźć kupującego na taką instytucję. W tym przypadku stosować powinno się mechanizm tzw. złego banku. Z banku zagrożonego upadłością wydziela się do osobnej instytucji portfel zagrożonych aktywów. Bank znów spełnia normy regulacyjne i może dalej funkcjonować, zaś „zły bank" próbuje odzyskać jak najwięcej należności.

Czy w obecnych uwarunkowaniach regulacyjnych w Europie jest w ogóle możliwe bankructwo banku? A jeśli nie, to czy brak takiego ryzyka nie zaburza rynkowych sygnałów w sektorze bankowym?

Oczywiście, że zaburza. UE nie jest jeszcze w swoich aktach prawnych gotowa na przeprowadzenie upadłości instytucji kredytowej i wydaje mi się, że niespecjalnie się z dostosowaniem prawa spieszy. Od upadku Lehman Brothers (w 2008 r. – red.) wprost mówi się o tym, że nie będzie się już dopuszczało do upadłości dużych banków, bo jest to bardzo kosztowne. Nawet jeśli dyrektywa zabrania ratowania banków z pieniędzy podatników, to gdy zagrożony upadłością będzie duży bank, można oczekiwać, że rządy i tak będą go ratowały. Żaden polityk nie zaakceptuje ryzyka, jakie wiązałoby się z taką upadłością. To generuje sporą pokusę nadużyć w sektorze bankowym.

Unijne regulacje dotyczące przeciwdziałania chaotycznej upadłości banków zakazują też ich nacjonalizacji. Ale czy przejęcie w ramach dopuszczalnych procedur banku komercyjnego przez bank będący spółką Skarbu Państwa nie jest de facto nacjonalizacją? Nawiązuję do przejęcia Idea Banku przez Pekao.

Dyrektywa nie zakazuje przejęcia banku prywatnego przez państwowy. Mówi tylko, że proces przejmowania słabego banku musi być przejrzysty, cały sektor musi mieć możliwość zapoznania się z wszystkimi informacjami, aby każdy miał możliwość złożenia swojej oferty. Z wywiadów z prezesami innych banków wynika, że wiedzieli o tym, że Idea będzie w likwidacji i mieli możliwość złożenia oferty. Jeśli tak, to przepisy nie zostały naruszone.

Pandemia koronawirusa wywołała największy globalny kryzys gospodarczy w powojennej historii, ale jak dotąd nie przełożyło się to zauważalnie na kondycję sektora bankowego. Trzeba się liczyć z tym, że wstrząs w sektorze bankowym przyjdzie z opóźnieniem?

Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiemy przecież, jak pandemia będzie dalej przebiegała. Dotąd jednak sektor bankowy rzeczywiście nie został dotknięty tak mocno, jak można było przypuszczać na początku pandemii. Wynika to m.in. z tego, że po pierwsze rządy w całej Europie, także w Polsce, udzieliły dużego wsparcia przedsiębiorstwom niefinansowym, zapobiegając ich masowym bankructwom. To pomogło bankom. Po drugie, tuż przed pandemią sektor bankowy był w lepszej kondycji niż przed globalnym kryzysem finansowym. UE podjęła też dużo działań bezpośrednio chroniących banki, zwalniając je z części regulacji i podatków. Odciążono więc sektor bankowy – moim zdaniem mocno przeregulowany – żeby był nadal wsparciem dla gospodarki.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację