Andrzej Bratkowski: Czwarte ciało w NBP nie zapewni apolityczności

Apolityczność może zagwarantować tylko system wyboru kandydatów, w którym głos decydujący mają środowiska profesjonalnych ekspertów i naukowców, a nie sami politycy.

Publikacja: 14.06.2024 04:30

Andrzej Bratkowski: Czwarte ciało w NBP nie zapewni apolityczności

Foto: Bloomberg

Prof. Andrzej Wojtyna opublikował w „Rzeczpospolitej” (11.06.2024) zdumiewający tekst pod tytułem „Problem trzech ciał w NBP”. Tekst jest zdumiewający, gdyż pod pretekstem szukania rozwiązania instytucjonalnych problemów NBP autor lobbuje za utworzeniem nowego organu NBP, w oczywisty sposób niekonstytucyjnego [prof. Wojtyna zaproponował stworzenie apolitycznej oversite board, która pilnowałaby, by prezes i zarząd NBP właściwie wywiązywali się ze swojego mandatu – red.]. Choć autor na pewno zdaje sobie sprawę, że w najbliższych latach nie ma perspektyw jakichś zmian konstytucji. Sam to przyznaje, ale nie powstrzymuje go to przed snuciem rozważań w stylu ekonomii politycznej socjalizmu, jakie to problemy powstanie czwartego ciała w NBP mogłoby rozwiązać.

To podobieństwo stylów polega na tym, że określa się tylko pożądany efekt postulowanych rozwiązań instytucjonalnych, bez uzasadnienia, dlaczego te postulowane rozwiązania miałyby lepiej niż dotychczas realizować wyznaczone cele. Mniej więcej na takiej właśnie zasadzie uzasadniano wyższość gospodarki centralnie planowanej nad gospodarką rynkową.

Mętna koncepcja

W artykule prof. Wojtyny argumentem za powołaniem nowego organu ma być istnienie podobnych organów w innych krajach (bez sprecyzowania ich kształtu i określenia, który z nich byłby dobrym wzorem dla Polski) oraz kilka artykułów wskazujących na konieczność przedefiniowania tradycyjnego modelu banku centralnego, jego mandatu i celów. Także w tym przypadku nie wskazuje on, jak ten nowy model i nowe cele banku centralnego powinny wyglądać, a przecież nie ma w tej sprawie jednomyślności.

Samo wskazanie na potrzebę stosowania w pewnych sytuacjach instrumentów quasi-fiskalnych w żaden sposób nie uzasadnia powstania tego, jak je nazywa autor, „czwartego ciała”, bo ich istnienie było już akceptowane przez RPP III kadencji, a zastosowane – niestety w sposób niezgodny z prawem – przez Adama Glapińskiego za V kadencji RPP.

Z tą mętną ogólnikowością koncepcji kontrastuje precyzyjne określenie przeciwników pomysłu: Balcerowicza, Kawalca, Gomułki, Gadomskiego i mnie, nazywając nas „intelektualnym kręgiem Balcerowicza”. Nie wiem, jak inne osoby z tak zdefiniowanego kręgu, ale mnie prof. Wojtyna o zdanie ani w sprawie jego pomysłu, ani mojej oceny poglądów Balcerowicza nie pytał. Przypomnę tylko, że w 2004 r. zrezygnowałem ze stanowiska wiceprezesa NBP, bo nie zgadzałem się na sposób prowadzenia polityki monetarnej przez mojego szefa Leszka Balcerowicza. Mieliśmy też skrajnie odmienne opinie w kwestii zmian w OFE (w tej sprawie to raczej prof. Wojtyna znajdował się w kręgu intelektualnym Balcerowicza) czy polityki antycyklicznej zarówno rządu, jak i banku centralnego, za co z kolei krytykował mnie Gadomski.

Cicha wojna NBP z rządem to zły pomysł

Już wiele lat temu, na seminarium Fundacji Nowoczesny Liberalizm, wskazywałem na słabości struktury instytucjonalnej NBP, a już całkiem niedawno odrzucałem koncepcję niezależności banku centralnego, rozumianej jako prowadzenie cichej wojny z polityką rządu. Koncepcję forsowaną przez nikogo innego, jak właśnie prof. Wojtynę! Dlatego sugerowanie, że jestem ślepym entuzjastą niezależności banku centralnego, przeciwnym zwiększeniu demokratycznej kontroli nad jego działalnością, jest po prostu intelektualnie nieuczciwe. To raczej pomysł Wojtyny stworzenia wewnątrz NBP ciała, które by określało, co wolno, a czego nie wolno NBP, i rozsądzało spory między jego organami zmniejszyłoby, a nie zwiększyło, demokratyczną kontrolę nad NBP.

Do samej koncepcji prof. Wojtyny podchodzę sceptycznie. Sytuacja w NBP jest nieco inna niż w większości innych banków centralnych, gdzie albo nie ma rady polityki pieniężnej, albo rada ta de facto jest podporządkowana prezesowi banku, który powołuje większość jej członków. Stąd potrzeba organu nadzorującego pracę zarządu. W Polsce to RPP zgodnie z duchem ustawy miała pełnić rolę nadzorczą w stosunku do zarządu. I taką rolę pełniła z wyjątkiem okresów, w których prezesami NBP były osoby powołane przez PiS, które naginały i wręcz łamały prawo, by tę nadzorczą rolę RPP sparaliżować.

Mamy też zewnętrzny organ kontroli NBP. Jest nim Najwyższa Izba Kontroli, która co roku wraz z kontrolą budżetu przedstawia ocenę realizacji założeń polityki pieniężnej. Jeśli autor ma wątpliwości, czy w ten sposób problem demokratycznej kontroli nad NBP jest rozwiązany, to tym samym uznaje, że diabeł tkwi w szczegółach – tych, które w opisie swojej propozycji pominął.

Jednak przede wszystkim propozycja prof. Wojtyny w najmniejszym stopniu nie zmniejsza ryzyka upolitycznienia NBP. Dotychczasowe rozwiązania sprawdzały się jako tako, dopóki wśród polityków panowało przekonanie, że powoływanie na wysokie stanowiska w państwie osób niekompetentnych, ale podporządkowanych władzy politycznej, będzie źle odebrane przez wyborców i może negatywnie wpłynąć na wynik wyborczy autorów takiej nominacji. Być może w krajach o większych tradycjach demokratycznych i silniejszej pozycji elit intelektualnych takie założenie nadal jest prawdziwe. W Polsce rządzonej przez PiS okazało się, że jest inaczej.

Przez całą IV kadencję RPP polityka NBP była skrajnie upolityczniona, ale poważnych konfliktów pomiędzy organami NBP nie było – bo i prezesa, i RPP powołała ta sama partia, kierując się nie ich poziomem merytorycznym, ale uległością wobec partii. Konflikt pojawił się dopiero, gdy część RPP powołana przez Senat usiłowała działać zgodnie z prawnie określonymi celami NBP, na co podporządkowany rządowi prezes zareagował działaniami ograniczającymi ich prawa.

Problemem NBP nie jest więc konflikt między jego organami, ale upolitycznienie wszystkich lub niektórych z tych organów, co czasem prowadzi do konfliktu między nimi, a zawsze do polityki niezgodnej z mandatem NBP. Dopiero skutki tej polityki w postaci wysokiej inflacji, której w warunkach upolitycznienia NBP nie dało się w całości przypisać czynnikom zewnętrznym, okazały się fatalne dla partii rządzącej. Nie sądzę jednak, by ten fakt skłonił w przyszłości partie populistyczne do zmiany zasad obsadzania wysokich stanowisk w państwie.

W kraju rządzonym przez populistów co chwila łamiących prawo nie da się zaprojektować struktury instytucjonalnej NBP tak, by zagwarantować jego apolityczność. Pokusa upolitycznienia tej instytucji może towarzyszyć także partiom bardziej dbającym o zachowanie demokratycznych standardów. Wybór fachowców byłby skuteczną obroną przed upolitycznieniem NBP, ale pod warunkiem że sama fachowość byłaby jedynym warunkiem dostępu do wymagających tego stanowisk w państwie, bo wtedy to ona, a nie służalczość wobec władzy decydowałaby o pozycji zawodowej tych fachowców.

W państwie PIS takiej gwarancji nie było, wręcz była ona traktowana jako niepożądana właśnie ze względu na oczekiwaną „krnąbrność” fachowców. Jak to będzie wyglądało po zmianie władzy, trudno na razie ocenić. W kraju praworządnym taką apolityczność może zagwarantować system wyboru osób na wysokie stanowiska w państwie, w którym głos decydujący mają środowiska profesjonalnych ekspertów, naukowców, organizacji społecznych reprezentujących różne grupy zawodowe, a nie sami politycy. Dopóki więc nie uda się stworzyć takiego systemu, dopóty rozważania o kształcie instytucjonalnym banku centralnego będą służyć tylko tworzeniu ciepłych posad dla osób zaprzyjaźnionych z rządzącą partią.

CV

Andrzej Bratkowski

W latach 2001–2004 wiceprezes NBP, a w latach 2010-2016 członek RPP

Prof. Andrzej Wojtyna opublikował w „Rzeczpospolitej” (11.06.2024) zdumiewający tekst pod tytułem „Problem trzech ciał w NBP”. Tekst jest zdumiewający, gdyż pod pretekstem szukania rozwiązania instytucjonalnych problemów NBP autor lobbuje za utworzeniem nowego organu NBP, w oczywisty sposób niekonstytucyjnego [prof. Wojtyna zaproponował stworzenie apolitycznej oversite board, która pilnowałaby, by prezes i zarząd NBP właściwie wywiązywali się ze swojego mandatu – red.]. Choć autor na pewno zdaje sobie sprawę, że w najbliższych latach nie ma perspektyw jakichś zmian konstytucji. Sam to przyznaje, ale nie powstrzymuje go to przed snuciem rozważań w stylu ekonomii politycznej socjalizmu, jakie to problemy powstanie czwartego ciała w NBP mogłoby rozwiązać.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację