Dr Andrzej Bratkowski (członek Rady Polityki Pieniężnej w latach 2010–2016, wiceprezes NBP w latach 2000–2004) dołączył ostatnio do krytycznych recenzentów działalności prof. Adama Glapińskiego („Jak demokratycznie pozbyć się szkodliwego prezesa NBP”, „Rzeczpospolita”, 19.03.2024). Sympatyzując z różnorakimi zarzutami natury niemerytorycznej kierowanymi pod adresem obecnego prezesa NBP, stwierdza on jednak, że nie mogą one stanowić uzasadniającej podstawy do ciągania go po trybunałach.
Niemniej dr. Bratkowskiemu wydaje się, że „złapał” prezesa (dlaczego nie całą poprzednią RPP?) na gorącym uczynku. Twierdzi on bowiem, że „zakup obligacji [skarbowych] zwiększał płynność banków, ale w tym samym czasie NBP emitował własne bony, zmniejszając ją. Więc nie o płynność banków chodziło, tylko o operację finansowania wydatków rządowych. I to było złamanie ustawy”.
Dr Bratkowski popełnia błąd wynikający prawdopodobnie z nieuważnej lektury sprawozdań NBP. Otóż w 2020 r. NBP istotnie kupował obligacje skarbowe oraz emitował też własne bony. Rzecz w tym, że nie „w tym samym czasie”. Skup obligacji był w marcu i kwietniu – wtedy płynność banków kurczyła się w zatrważającym tempie (por. wykres). Ta tendencja została wtedy zahamowana – po części dzięki zakupom obligacji. A także dzięki innym, dodatkowym, działaniom NBP zasilającym banki komercyjne oraz dzięki obniżeniu stopy rezerwy obowiązkowej.
Z czasem wszystkie te działania doprowadziły do normalizacji sytuacji płynnościowej. Pewną rolę odegrał też wzmożony napływ walut obcych – wymienianych przez NBP na złote finalnie lądujące w bankach.
Wtedy dopiero potrzebą chwili stało się zwiększenie emisji własnych bonów NBP – kontrolowanie poziomu nadpłynności systemu bankowego. Per saldo zobowiązania NBP wobec krajowych monetarnych instytucji finansowych z tytułu operacji polityki pieniężnej spadły w 2020 r. o 2,8 mld zł. Dla porównania, zobowiązania te wzrosły o 33,9 mld zł w 2021 r.