Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy” – te słowa premiera Leszka Millera jak ulał pasują do relacji Polski z Ukrainą. Zaczęliśmy świetnie, zdaliśmy egzamin z solidarności, wysłaliśmy dużo broni i pomocy cywilnej, a teraz, kiedy waży się los tego kraju, ale też i potencjalnych wielkich zamówień, polski rząd cały ten wysiłek niespodziewanie przekreśla. Doprawdy trudno znaleźć odpowiednie słowa na to marnotrawstwo i głupotę.
Dąsy polityków PiS na Ukrainę i pokazowy teatr dyplomatów, jak np. ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, którego zabrakło na niedawnym szczycie w Kijowie, szkodzą naszym interesom gospodarczym i przenoszą się na biznes. A wiadomo, że na odbudowę Ukrainy popłyną setki miliardów dolarów i euro. I tylko frajer nie chciałby z tego tortu czegoś uszczknąć.
Do czasu zakończenia wojny największy biznes to, rzecz jasna, dostawy uzbrojenia. I proszę sobie wyobrazić, że na wielkim Forum Przemysłowym w Kijowie, na które zjechała światowa zbrojeniówka, zabrakło wielu polskich firm, w tym największej, państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Darujmy sobie wymuszone tłumaczenie przedsiębiorstwa okraszone stwierdzeniami o „długofalowej współpracy” i „solidnych fundamentach”. Prawda jest taka, że albo było polecenie z góry, albo zastosowano biznesową autocenzurę i na wszelki wypadek PGZ nie pojawiła się w Kijowie, by nie narazić się władzy, widząc ochłodzenie w stosunkach z Ukrainą. W obu przypadkach jest to skandal.
Żeby było śmieszniej, zabrakło jakiejkolwiek komunikacji z nadzorującym koncern ministrem Jackiem Sasinem, który najpierw zrugał Ukraińców za brak zaproszenia, by potem, gdy okazało się, że zapraszali PGZ jako jedną z pierwszych firm, przepraszać za pomyłkę. A to może świadczyć o tym, że PiS sam już przestał to wszystko ogarniać.
Takie zachowanie jest, niestety, samobójcze. Przyjrzyjmy się temu na przykładzie wspomnianej PGZ. W dłuższej perspektywie trudno jej będzie wyżyć z polskiego rynku, gdzie z grubsza karty już są rozdane. Do Polski płyną chociażby koreańskie haubice K9 i dla krabów wytwarzanych przez należącą do PGZ Hutę Stalowa Wola już wiele miejsca nie zostanie. Gdy się bowiem nagle PiS obudził w obliczu wojny i w popłochu zaczął zamawiać uzbrojenie, okazało się, że samobieżnych haubic wytwarzamy ok. kilkunastu rocznie i nie ma szans na szybkie i radykalne zwiększenie produkcji.